|
Dzień
1, 28 kwietnia 2010 r. |
|
Mimo najlepszych chęci, z wagą plecaka
nie
udało mi się zejść wiele poniżej 25 kg. Plecak Basi, o ile jest
lżejszy, co usprawiedliwiają całkowicie jej gabaryty, o tyle rozmiarem
specjalnie nie ustępuje mojemu. No, powiedzmy prawie... Przed południem
wsiadamy do autobusu 501, który nie po raz ostatni tego roku
wiózł nas będzie na dworzec autobusowy. Poprzedniego dnia
kupiłem bilety, więc o miejsca w busie martwić się nie musimy. |
...czeka
nas
5 godzin jazdy... |
|
Czeka
nas 5 godzin jazdy do Ustrzyk Dolnych, tam szybka przesiadka i kolejna
godzina do Ustrzyk Górnych. Nocleg mamy zarezerwowany.
Pogoda w Krakowie jest już znośna, deszczowy front oddala się na
wschód. A to oznacza tyle, że będziemy go gonić. Oby nie za
szybko. Po drodze oczywiście łapiemy spóźnienie, bo droga nr
4 do najlepiej przejezdnych nie należy. W okolicy Jasła zaczynam mieć
wątpliwości czy uda nam się zdążyć na przesiadkę. W okolicy Leska mam
już niemalże pewność, że nie mamy na to szans. Na szczęście dojeżdżając
do Ustrzyk Dolnych, nasz kierowca niemalże rzutem na taśmę wyprzedza
autobus, na który już po chwili się przesiadamy. |
...kolejna
godzina do Ustrzyk... |
|
Jest kilka dni przed początkiem
długiego
majowego
weekendu. Turystyczne pustki. W autobusie widzimy tylko jedną
dziewczynę z plecakiem, zresztą wysiada gdzieś w połowie drogi. Po
godzinie 17 w Ustrzykach Górnych kończymy kołową część
podróży. Jest pochmurno, ale widać nadciągające od zachodu
pasmo
czystego nieba. Wykonujemy krótki telefon i już po chwili
wiemy
dokładnie, w którym kierunku iść do naszej kwatery. Po
drodze
witają nas sympatycznie strażnicy graniczni, zdziwieni nieco, że tak
wcześnie zaczynamy długi weekend. W końcu dopiero środa. Po kilku
minutach docieramy na miejsce. Tutaj też trwają gorączkowe
przygotowania na przyjazd turystów. Jesteśmy wcześniej
między
innymi dlatego, by przynajmniej w pierwszych dniach wyprawy uniknąć
tłumów na szlakach. Dostajemy pokój, a że
póki co
jesteśmy sami, mamy do swojej dyspozycji całą kuchnię.
|
...mamy
do
swojej dyspozycji calą kuchnię... |
|
...jemy
szybki podwieczorek... |
|
Jemy
krótki podwieczorek i
ruszamy na mały
rekonesans po okolicy. Sklepy są już pozamykane, ale liczyliśmy się z
tym. Mamy jeszcze kanapki. Idziemy na krótki spacer
fragmentem
ścieżki dydaktycznej, nomen omen "Śnieżyca Wiosenna". W tym czasie
niebo robi się jednak coraz ładniejsze i żadna śnieżyca raczej nam nie
grozi. Pojawia się nawet słońce, tuż przed
zachodem malowniczo oświetlające okoliczne szczyty. To dobrze
wróży na następny dzień, choć generalnie prognozy pogody dla
Polski nie są zbyt pomyślne. Mamy nadzieję, że odwieczny, specyficzny
mikroklimat Bieszczadów da o sobie znać i nie pozwoli zrobić
nam
krzywdy. |
...spacer
fragmentem ścieżki dydaktycznej... |
|
malowniczo
oświetlające okoliczne szczyty... |
|
|
|