Od kilku dni nad środkową Europą
zalegał
rozległy wyż.
Dzięki niemu mieliśmy wspaniałą słoneczną pogodę, choć kontynentalne
masy powietrza z nad Rosji nie grzeszyły wysoką temperaturą. Zatem
zdecydowaliśmy się kontynuować wędrówkę. Ponieważ
skomunikowanie
miejsca docelowego tego etapu z Krakowem pozostawia wiele do życzenia,
postanowiliśmy skorzystać z pomocy naszego przyjaciela,
który
miał nas odwieźć do Zawoi i odebrać po dwóch dniach z
Węgierskiej Górki. Dzięki temu również mogliśmy
ruszyć z
Przełęczy Krowiarki, zamiast wdrapywać się na Markowe Szczawiny z
końcowego przystanku busów w Zawoi-Policzne. Założyliśmy
przejście niebieskim szlakiem z przełęczy do schroniska na Markowych i
tam wejście na czerwony szlak. Jednak bezchmurne niebo skusiło nas do
"złego"... |
|
Dzień 25, 8 października
2010 r. |
|
Ruszamy z Krakowa około godziny 9.00 z
założeniem
spacerowego przejścia na Markowe Szczawiny i dalej na Przełęcz
Głuchaczki. Kraków żegna nas mgłą i niskim zachmurzeniem. W
Suchej Beskidzkiej zaczyna się przejaśniać, a w Makowie Podhalańskim
wyziera słońce. Kiedy jedziemy przez Zawoję, ukazuje się nam Babia w
całej bezwstydnej i przede wszystkim bezchmurnej oraz skąpanej w
promieniach słonecznych okazałości. Zaczynam mieć wątpliwości. A może
jednak wejść na szczyt? Taka okazja może się prędko nie
powtórzyć. A okazje są jak kobiety. Niewykorzystane się
mszczą.
W ostatniej chwili, a ściślej na rozstaju szlaków na
Przełęczy
Krowiarki, zwanej również Przełęczą Lipnicką, decydujemy, że
jednak powtórzymy wejście na Babią. Ludzi jest o wiele mniej
niż
ostatnio. Właściwie oprócz nas wchodzą jedynie pojedyncze
osoby.
Dopiero na Sokolicy wyprzedzamy większą, zorganizowaną grupę młodzieży.
Patrząc na północ, można odnieść wrażenie, że jest się o
kilkanaście kilometrów od morskiego brzegu. Inwersyjne mgły
spowijające doliny, ciągnąc się po horyzont, sprawiają wrażenie
bezkresnego morza. Nawet ich kolor do złudzenia przypomina bałtyckie
tonie. |
...na
rozstaju szlaków... |
|
...ukazuje
się nam Babia... |
|
...sprawiają
wrażenie bezkresnego morza... |
|
Widok z Sokolicy w kierunku zachodnim |
|
Gdy idziemy kawałek dalej, naszym
oczom
ukazuje się
widok na stronę południową. I tu nas nieco przytyka, bo co prawda
spodziewaliśmy się widoków, ale nie aż tak pięknych. Kotlina
Nowotarska przykryta jest delikatną mgłą i niskimi chmurami, z ponad
których wystają grzbiety Tatr. Decyzja o
powtórzeniu
wejścia na Babią okazała się słuszna, a wysiłek opłacalny. |
Widok z Gówniaka w kierunku południowym
|
|
...wystają
grzbiety Tatr... |
|
Dobrze jest! |
|
...Kotlina
Nowotarska przykryta... |
|
W dobrych humorach, acz ciągle
zatrzymując
się po drodze
dla podziwiania pięknych widoków, docieramy na szczyt. Ludzi
jest znacznie mniej niż ostatnim razem, ale dziś mamy piątek. |
Na Gówniaku |
|
...podziwiamy
wspaniały widok... |
|
...niczym
płetwa rekina - Wielki Chocz... |
|
Przez dłuższy czas siedzimy i
podziwiamy
wspaniały widok
jaki roztacza się wokół. Widać wszystkie pasma
górskie,
które z Babiej mogą być w ogóle widoczne. Za nami
zdobyte
nie dawno pasmo Policy, na południu Tatry Wysokie, Zachodnia i Niżne,
Magura Orawska i Mała Fatra. Niczym płetwa rekina ponad mgły wychyla
się słowacki Wielki Chocz (1607 m). Po zachodniej stronie widzimy
szczyty, których jeszcze nie znamy, ale w niedalekiej
przyszłości będziemy mieć okazję do zaznajomienia. O rzut kamieniem
leżą Mała Babia Góra, Mędralowa i Pilsko. Miło się siedzi i
opala, ale przed nami jeszcze kawał drogi. Szybko wrzucamy na ruszt
kanapki i uzupełniamy płyny. |
Fragment Perci Akadwemików |
|
...za
nami
pasmo Policy... |
|
...uzupełniamy
płyny... |
|
Widok z pod szczytu Babiej góry na Małą Babią
Górę i Medralową |
|
|
|
Gdy
zaczynamy
schodzić, na
szczycie pojawia się lis. A może jest to lisiczka. Tak czy owak,
zwierzątko nic sobie nie robi ze sporej grupy ludzi i spokojnie
przegląda zakamarki w poszukiwaniu jedzenia. Jest najprawdopodobniej
przyzwyczajone do obecności ludzi.
|
Mała Babia Góra |
|
Zejście ze szczytu Babiej |
|
Zawoja w dolinie |
|
Po zejściu na Przełęcz Brona
postanawiamy
trochę zmodyfikować naszą marszrutę i nie schodzić ponownie do
Markowych Szczawin. Zejście z przełęczy mamy już obeznane, a droga
lasem, od schroniska do Żywieckich Rozstajów, średnio nam
się uśmiecha. Też ją znamy, nie jest specjalnie ciekawa, a poza tym
szlak na tym odcinku oficjalnie jest zamknięty z powodu czynnego
osuwiska. Dość łatwo zatem przychodzi nam decyzja, by odbić nieco z
trasy. Bierzemy pod pachę zielony szlak i wchodzimy na Małą Babią
Górę (1515 m) Często się oglądamy by oddać cześć
Królowej. To naprawdę rzadkie zjawisko, kiedy nie chowa się
w chmurach, musimy więc nasycić się jej widokiem. |
Babia Góra |
|
...często
się oglądamy... |
|
Na szczycie Małej Babiej Góry |
|
Z jej Małej siostry (kuzynki?) widać
dalszy
przebieg szlaku. Wyraźna leśna przecinka prowadzi na Mędralową.
Najpierw jednak musimy zejść na Przełęcz Jałowiecką (993 m). Zejście
jest błotniste i śliskie. Buty co chwila obrastają nam grubą błotną
naroślą. Dziwne – dawno nie padało, więc prawdopodobnie błoto
to efekt roztopionego szronu, który w zacienionych miejscach
pokrywa ziemię i niską roślinność. Spotykamy też kilku mężczyzn,
budujących na szlaku kamienną ścieżkę. Bez sprzętu zmechanizowanego
układają chodnik z kamieni, które noszą z pomocą nosideł.
Ciężka praca. Szacunek Panowie! Ta część szlaku jest zdecydowanie mniej
ruchliwa. Właściwie prócz budowniczych nie spotykamy nikogo. |
...by
oddać
cześć Królowej... |
|
...leśna
przecinka prowadzi na Mędralową... |
|
...błotniste
i śliskie... |
|
Dopiero za Przełęczami Jałowieckimi
mijamy
kilka osób idących w przeciwnym kierunku. Na Mędralową (1169
m) docieramy tuż przed godziną 17.00. Robimy pamiątkowe zdjęcie i
ruszamy dalej. |
Martwy las na stoku Małej Babiej |
|
Babia z Przełęczy Jałowieckiej |
|
Szczyt Mędralowej |
|
Robi się późno, a musimy
dziś
dojść do bazy
namiotowej na Głuchaczkach. Według tabliczki szlakowej mamy jeszcze
1h:15min do celu. Ze szczytu przez chwilę idziemy ze słońcem świecącym
dokładnie w oczy. Przygotowuje się już do zachodu. Mijamy Halę
Mędralową ze stojącym na niej szałasem. Tuż przy drodze znajdujemy ślad
po ognisku, z wątpliwą pamiątką w postaci pozostawionych śmieci. Nawet
komentować się tego nie chce.
Na Przełęcz Głuchaczki docieramy około osiemnastej. Słonko już zaszło,
robi się chłodno, do tego wieje wiatr. Zimny wiatr. Robię szybko
rozeznanie w terenie i odnajduję źródło wody. Teren
wokół
jest dość podmokły, więc dłuższą chwilę szukam miejsca do rozbicia
namiotu. W końcu obozowisko powstaje już prawie po ciemku. Basia w tym
czasie robi kolację. Kuchnię urządzamy w bazowej wiacie. Sama baza
oczywiście o tej porze roku jest zupełnie pusta, ale nam wystarcza to,
co mamy do dyspozycji. Szybko się uwijamy, bo robi się naprawdę zimno.
Na przedsenną rozgrzewkę przygotowujemy sobie herbatę z rumem. Ciekawe
jak będzie w nocy. Mamy co prawda puchowe śpiwory, ale od ziemi może
ciągnąć. Kładziemy się przed godziną 20.00, bez nadziei na szybki sen.
|
Na Mędralowej koło bacówki |
|
...kuchnię
urządzamy w bazowej wiacie... |
|
...przygotowyjemy
sobie herbatę... |
|
|
|