Wstęp Główny Szlak Beskidzki Strona Główna
Etap I - Bieszczady Etap II - Beskid Niski Etap III - Beskid Niski i Sądecki Etap IV - Gorce Etap V - Beskid Żywiecki Etap VI - Beskid Żywiecki Etap VII - Beskid Śląski
dzień25 dzień26 dzień27
...poprzedni dzień

Od kilku dni nad środkową Europą zalegał rozległy wyż. Dzięki niemu mieliśmy wspaniałą słoneczną pogodę, choć kontynentalne masy powietrza z nad Rosji nie grzeszyły wysoką temperaturą. Zatem zdecydowaliśmy się kontynuować wędrówkę. Ponieważ skomunikowanie miejsca docelowego tego etapu z Krakowem pozostawia wiele do życzenia, postanowiliśmy skorzystać z pomocy naszego przyjaciela, który miał nas odwieźć do Zawoi i odebrać po dwóch dniach z Węgierskiej Górki. Dzięki temu również mogliśmy ruszyć z Przełęczy Krowiarki, zamiast wdrapywać się na Markowe Szczawiny z końcowego przystanku busów w Zawoi-Policzne. Założyliśmy przejście niebieskim szlakiem z przełęczy do schroniska na Markowych i tam wejście na czerwony szlak. Jednak bezchmurne niebo skusiło nas do "złego"...

Dzień 25, 8 października 2010 r.

Ruszamy z Krakowa około godziny 9.00 z założeniem spacerowego przejścia na Markowe Szczawiny i dalej na Przełęcz Głuchaczki. Kraków żegna nas mgłą i niskim zachmurzeniem. W Suchej Beskidzkiej zaczyna się przejaśniać, a w Makowie Podhalańskim wyziera słońce. Kiedy jedziemy przez Zawoję, ukazuje się nam Babia w całej bezwstydnej i przede wszystkim bezchmurnej oraz skąpanej w promieniach słonecznych okazałości. Zaczynam mieć wątpliwości. A może jednak wejść na szczyt? Taka okazja może się prędko nie powtórzyć. A okazje są jak kobiety. Niewykorzystane się mszczą. W ostatniej chwili, a ściślej na rozstaju szlaków na Przełęczy Krowiarki, zwanej również Przełęczą Lipnicką, decydujemy, że jednak powtórzymy wejście na Babią. Ludzi jest o wiele mniej niż ostatnio. Właściwie oprócz nas wchodzą jedynie pojedyncze osoby. Dopiero na Sokolicy wyprzedzamy większą, zorganizowaną grupę młodzieży. Patrząc na północ, można odnieść wrażenie, że jest się o kilkanaście kilometrów od morskiego brzegu. Inwersyjne mgły spowijające doliny, ciągnąc się po horyzont, sprawiają wrażenie bezkresnego morza. Nawet ich kolor do złudzenia przypomina bałtyckie tonie.

...na rozstaju szlaków...

...ukazuje się nam Babia...

...sprawiają wrażenie bezkresnego morza...

Widok z Sokolicy w kierunku zachodnim
Gdy idziemy kawałek dalej, naszym oczom ukazuje się widok na stronę południową. I tu nas nieco przytyka, bo co prawda spodziewaliśmy się widoków, ale nie aż tak pięknych. Kotlina Nowotarska przykryta jest delikatną mgłą i niskimi chmurami, z ponad których wystają grzbiety Tatr. Decyzja o powtórzeniu wejścia na Babią okazała się słuszna, a wysiłek opłacalny.

Widok z Gówniaka w kierunku południowym

...wystają grzbiety Tatr...

Dobrze jest!

...Kotlina Nowotarska przykryta...
W dobrych humorach, acz ciągle zatrzymując się po drodze dla podziwiania pięknych widoków, docieramy na szczyt. Ludzi jest znacznie mniej niż ostatnim razem, ale dziś mamy piątek.

Na Gówniaku

...podziwiamy wspaniały widok...

...niczym płetwa rekina - Wielki Chocz...
Przez dłuższy czas siedzimy i podziwiamy wspaniały widok jaki roztacza się wokół. Widać wszystkie pasma górskie, które z Babiej mogą być w ogóle widoczne. Za nami zdobyte nie dawno pasmo Policy, na południu Tatry Wysokie, Zachodnia i Niżne, Magura Orawska i Mała Fatra. Niczym płetwa rekina ponad mgły wychyla się słowacki Wielki Chocz (1607 m). Po zachodniej stronie widzimy szczyty, których jeszcze nie znamy, ale w niedalekiej przyszłości będziemy mieć okazję do zaznajomienia. O rzut kamieniem leżą Mała Babia Góra, Mędralowa i Pilsko. Miło się siedzi i opala, ale przed nami jeszcze kawał drogi. Szybko wrzucamy na ruszt kanapki i uzupełniamy płyny.

Fragment Perci Akadwemików

...za nami pasmo Policy...

...uzupełniamy płyny...

Widok z pod szczytu Babiej góry na Małą Babią Górę i Medralową
Gdy zaczynamy schodzić, na szczycie pojawia się lis. A może jest to lisiczka. Tak czy owak, zwierzątko nic sobie nie robi ze sporej grupy ludzi i spokojnie przegląda zakamarki w poszukiwaniu jedzenia. Jest najprawdopodobniej przyzwyczajone do obecności ludzi. 

Mała Babia Góra

Zejście ze szczytu Babiej

Zawoja w dolinie
Po zejściu na Przełęcz Brona postanawiamy trochę zmodyfikować naszą marszrutę i nie schodzić ponownie do Markowych Szczawin. Zejście z przełęczy mamy już obeznane, a droga lasem, od schroniska do Żywieckich Rozstajów, średnio nam się uśmiecha. Też ją znamy, nie jest specjalnie ciekawa, a poza tym szlak na tym odcinku oficjalnie jest zamknięty z powodu czynnego osuwiska. Dość łatwo zatem przychodzi nam decyzja, by odbić nieco z trasy. Bierzemy pod pachę zielony szlak i wchodzimy na Małą Babią Górę (1515 m) Często się oglądamy by oddać cześć Królowej. To naprawdę rzadkie zjawisko, kiedy nie chowa się w chmurach, musimy więc nasycić się jej widokiem.

Babia Góra

...często się oglądamy...

Na szczycie Małej Babiej Góry
Z jej Małej siostry (kuzynki?) widać dalszy przebieg szlaku. Wyraźna leśna przecinka prowadzi na Mędralową. Najpierw jednak musimy zejść na Przełęcz Jałowiecką (993 m). Zejście jest błotniste i śliskie. Buty co chwila obrastają nam grubą błotną naroślą. Dziwne – dawno nie padało, więc prawdopodobnie błoto to efekt roztopionego szronu, który w zacienionych miejscach pokrywa ziemię i niską roślinność. Spotykamy też kilku mężczyzn, budujących na szlaku kamienną ścieżkę. Bez sprzętu zmechanizowanego układają chodnik z kamieni, które noszą z pomocą nosideł. Ciężka praca. Szacunek Panowie! Ta część szlaku jest zdecydowanie mniej ruchliwa. Właściwie prócz budowniczych nie spotykamy nikogo.

...by oddać cześć Królowej...

...leśna przecinka prowadzi na Mędralową...

...błotniste i śliskie...
Dopiero za Przełęczami Jałowieckimi mijamy kilka osób idących w przeciwnym kierunku. Na Mędralową (1169 m) docieramy tuż przed godziną 17.00. Robimy pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej.

Martwy las na stoku Małej Babiej

Babia z Przełęczy Jałowieckiej

Szczyt Mędralowej
Robi się późno, a musimy dziś dojść do bazy namiotowej na Głuchaczkach. Według tabliczki szlakowej mamy jeszcze 1h:15min do celu. Ze szczytu przez chwilę idziemy ze słońcem świecącym dokładnie w oczy. Przygotowuje się już do zachodu. Mijamy Halę Mędralową ze stojącym na niej szałasem. Tuż przy drodze znajdujemy ślad po ognisku, z wątpliwą pamiątką w postaci pozostawionych śmieci. Nawet komentować się tego nie chce.
Na Przełęcz Głuchaczki docieramy około osiemnastej. Słonko już zaszło, robi się chłodno, do tego wieje wiatr. Zimny wiatr. Robię szybko rozeznanie w terenie i odnajduję źródło wody. Teren wokół jest dość podmokły, więc dłuższą chwilę szukam miejsca do rozbicia namiotu. W końcu obozowisko powstaje już prawie po ciemku. Basia w tym czasie robi kolację. Kuchnię urządzamy w bazowej wiacie. Sama baza oczywiście o tej porze roku jest zupełnie pusta, ale nam wystarcza to, co mamy do dyspozycji. Szybko się uwijamy, bo robi się naprawdę zimno. Na przedsenną rozgrzewkę przygotowujemy sobie herbatę z rumem. Ciekawe jak będzie w nocy. Mamy co prawda puchowe śpiwory, ale od ziemi może ciągnąć. Kładziemy się przed godziną 20.00, bez nadziei na szybki sen.


Na Mędralowej koło bacówki

...kuchnię urządzamy w  bazowej wiacie...

...przygotowyjemy sobie herbatę...
następny dzień...