|
Dzień 27, 10 października
2010 r. |
|
|
Noc była krótka. Wstajemy
kilka
minut po
szóstej. Właściwie dopiero świta. Z samych okien mamy niezły
widok, ale na moment wschodu i tak wyjdziemy przed schronisko. Na razie
obserwujemy sytuację. Tatry już wstały, podobnie Mała Fatra.
Przeciągają się i myją w porannych niskich mgłach. Za Pilskiem niebo
robi się coraz jaśniejsze. Wychodzimy przed budynek. Jest zimno, a
wiatr kołysze okolicznymi świerkami. Na szczęście przewidujemy taką
sytuację i ubieramy się, jak na wyprawę w okolice koła podbiegunowego.
Chowamy się wśród drzew. Bliższe i dalsze horyzonty
wypełniają góry, górki, góreczki.
|
...obserwujemy
sytuację... |
|
Na Rysiance przed wschodem słońca |
|
...za
Pilskiem niebo
robi się jaśniejsze... |
|
...Tatry
juz
wstały... |
|
...podobnie
Mała Fatra... |
|
Też czekają na wschód.
Poświata
nad Pilskiem z różowego przechodzi w odcień złoty, a po
niedługiej chwili nad szczytem rozbłyska pierwszy promień słońca.
Fanfary gra wiatr na okolicznych świerkach. Nie jesteśmy jedynymi,
którzy wstali tak wcześnie, ale inni obserwują
wschód głównie z okien. Chwilę w zadumie patrzymy
na wstający powoli dzień i wracamy na śniadanie. |
Pilsko i Babia Góra z Rysianki |
|
...przechodzi
w odcień złoty... |
|
...pierwszy
promień słońca... |
|
Zjadam porcję pierogów
serowo-jagodowych – tutejszego specjału. Basia zjada
śniadaniowy zestaw frankfuterek. Jemy w słonecznej jadalni z widokiem
na Tatry. |
Tuż po wschodzie słońca |
|
...wracamy
na śniadanie... |
|
...z
widokiem na Tatry... |
|
Posileni pakujemy się i wychodzimy ze
schroniska. Nie musimy się dziś spieszyć. Mamy przed sobą tylko zejście
do Węgierskiej Górki, skąd ma nas zabrać Grzesiek. Czeka nas
zatem około 5 godzin marszu. Póki co siadamy na hali koło
schroniska i wystawiamy się do słońca. Chłoniemy piękne,
trójwymiarowe obrazy, stające przed naszymi oczami. |
Tatry |
|
...siadamy
koło schroniska... |
|
Na horyzoncie
Niżne Tatry |
|
Panorama z pod schroniska na Rysiance |
|
Mała Fatra |
|
Wielka Rycerzowa |
|
...chłoniemy
piękne, trójwymiarowe obrazy... |
|
...ruszamy
w
drogę... |
|
|
Ruszamy w
drogę
około
dziesiątej. Pogoda jest w dalszym ciągu piękna, choć na niebie
pojawiają się pojedynczo niewielkie, wysokie obłoczki. Mimo słońca jest
chłodno. Wiatr cały czas mocno wieje, toteż ubieramy się ciepło. Po
kilku minutach marszu wchodzimy na Halę Pawlusią. Stąd widać już Beskid
Śląski. Ale jego zostawiamy sobie na deser. Z Hali Pawlusiej schodzimy
trawersując strome zbocza Romanki (1366 m), na której szczyt
szlak nie prowadzi.
|
Romanka |
|
Widok z Hali Pawlusiej w kierunku zachodnim na Beskid Śląski |
|
Spotykamy tu również nie
lada
atrakcję: jedyne na całym Głównym Szlaku Beskidzkim
łańcuchy! Pomagają w zejściu lub wejściu na niewielką skalną
półkę na ścieżce. Idziemy głównie lasem, ale las
ma tu piękne i ciepłe, jesienne oblicze. Zewsząd otaczają nas złociste
i brązowe buki, które w słońcu ostro kontrastują z zimnym
błękitem nieba. Chwilami otwierają się przed nami szerokie połacie
wiatrołomów, dające możliwość spoglądania w kierunku
Baraniej Góry i Skrzycznego. Tego drugiego nie odwiedzimy,
ale Barania Góra będzie pierwszym celem kolejnego etapu
wędrówki. Widzimy też grzbiet Abrahamowa, którym
już niedługo będziemy schodzić oraz dolinę Żabnicy.
|
Na horyzoncie Skrzyczne |
|
...złociste
buki... |
|
...kontrastują
z błękitem nieba... |
|
...szerokie... |
|
...połacie... |
|
...wiatrołomów... |
|
|
|
...widzimy
też grzbiet Abrahamowa... |
|
|
W okolicy Suchego Gronia (868 m)
robimy
postój przy opuszczonym domu, mylnie biorąc go za
pozostałości po stacji turystycznej, która faktycznie
znajduje się kilkaset metrów dalej, na Słowiance (840 m).
Dla równowagi zatem, zjedzone na postoju kanapki Basia
zapija kawą w tejże stacji. Gospodarz poproszony o słabą kawę,
lekko zdziwiony pyta: "To znaczy lurę?" Utwierdzony, po chwili niosąc
na tacy kubek oznajmia : "Lura raz!" Sympatyczne miejsce i ludzie. Może
kiedyś
tu wrócimy.
Po opuszczeniu terenu
stacji mijamy jeszcze trzech juhasów pasących owce.
|
|
Właściwie pasieniem zajmował się
najtrzeźwiejszy z całego towarzystwa owczarek niemiecki, bo juhasi
zajmowali pozycje od leżącej, do z trudem utrzymywanego pionu. Przy
czym ten z trudem utrzymywany pion połączony był z równie
trudnym w tej sytuacji procesem opróżniania pęcherza
moczowego. Mijamy ich z lekkim zażenowaniem. Zatrzymujemy się na chwilę
przy zagrodzie z miejscowym koniem. Widać, że zapuścił już sierść na
zimę. Basia przez chwilę aplikuje sobie dawkę hipoterapii i przytula
się do niego. Koń wydaje się naprawdę zadowolony. Widocznie potrzebował
humanoterapii. Znów zanurzamy się w złotym lesie.
|
Stacja turystyczna na Słowiance |
|
...przy
zagrodzie z miejscowym koniem... |
|
...zanurzamy
się w złotym lesie... |
|
Po chwili szlak dość niepostrzeżenie
opuszcza kamienną drogę i ścieżką wchodzi na trawers Skały (946 m). Nie
możemy się napatrzyć na piękne, otaczające nas zewsząd kolory jesieni.
Dalsza trasa, o ile nie jest specjalnie wymagająca pod względem
wysiłkowym, o tyle jest fragmentami bardzo niewygodna. Powodują to
luźne kamienie, co rusz usuwające się spod naszych zmęczonych już nieco
nóg. |
|
Romanka i Rysianka |
|
|
Dlatego po długim marszu grzbietem
Abrahamowa z ulgą schodzimy w
końcu do Żabnicy, gdzie z racji asfaltu możemy zdjąć buty i założyć
sandały. Zanim to jednak się stanie, przez chwilę obserwujemy klucz
żurawi kołujący nad Węgierską Górką. Bardzo
charakterystyczny klangor jasno określa przynależność gatunkową
ptaków.
Po kilkudziesięciu minutach marszu przez wieś wchodzimy do Węgierskiej
Górki. Tu jeszcze chwilę czekamy pod znajomą pizzerią,
wcinając resztki kanapek, a po przyjeździe Grześka pakujemy się do
naszego samochodu i jedziemy do domu. Przyjemnie jest, nie musieć
martwic się o transport. |
|
Węgierska Górka, a za nią Skrzyczne |
|
...zdjąć
buty i założyć sandały... |
|
To były piękne trzy dni. Pogoda
zrobiła nam
bardzo miłą niespodziankę, rewanżując się za naszą wytrwałość i
rekompensując kiepskie warunki w trakcie wrześniowej wizyty na Babiej.
My wykorzystaliśmy te trzy dni maksymalnie. Przeszliśmy ponad 56 km.
Ponad, bo przebieg naszej trasy nieco odbiegał od czerwonego szlaku.
Dodatkowo odwiedziliśmy Małą Babią Górę i Pilsko. Dobiliśmy
do 460 km. Zostało ich jeszcze 59... |
|