Wstęp Główny Szlak Beskidzki Strona Główna
Etap I - Bieszczady Etap II - Beskid Niski Etap III - Beskid Niski i Sądecki Etap IV - Gorce Etap V - Beskid Żywiecki Etap VI - Beskid Żywiecki Etap VII - Beskid Śląski
dzień8 dzień9 dzień10 dzień11
...poprzedni dzień

Dzień 10, 23 maja 2010 r.

Ranek wstaje słoneczny. Poprzedni wieczór zakończył się chmurami, więc to słońce tym bardziej nas cieszy. Ruszamy z nowymi siłami. Na rozruch mamy około 8 kilometrów asfaltem. Droga jest trochę monotonna, ale przynajmniej bez stromizn.

Pensjonat Salamander w Puławach Górnych

...ruszamy z nowymi siłami...

...bez stromizn...

...zrujnowanemu przepustowi pod drogą...

...podmytemu i osuniętemu jej fragmentowi...
Dochodząc do Wisłoczka, widzimy, jakie zniszczenia podczas niedawnej powodzi poczynił potok o tej samej nazwie. Przez chwilę przyglądamy się zrujnowanemu przepustowi pod drogą oraz podmytemu i osuniętemu jej fragmentowi. Po drewnianym mostku, z którego zwisają resztki popowodziowych śmieci, przekraczamy strumień i dochodzimy do studenckiej bazy namiotowej SKPB Rzeszów. Robimy tu krótki postój.
Zwiedzamy pustą o tej porze roku bazę. Z podziwem oglądamy zbudowaną saunę i elegancki kibelek. Baza ma swoją studnię i obszerną wiatę kuchenną. Oczywiście jest też dostęp do potoku, który w tym miejscu tworzy malownicze kaskady. Trochę żałujemy, że poprzedniego dnia jednak tu nie dotarliśmy. To naprawdę wymarzone miejsce na nocleg.

...po drewnianym mostku...

...ma swoja studnię...

...saunę...

...dostęp do potoku...

...elegancki kibelek...

...obszerną wiatę kuchenną...
Ruszamy dalej w kierunku Rymanowa. Podchodzimy na pasmo Działu. Idziemy w zasadzie ścieżką. W zasadzie, bo aktualnie jest to strumyk. Może niezbyt intensywny, ale poruszanie się tędy jest naprawdę trudne. Dróżka jest wąska, gliniasta, a środkiem woda żłobi sobie korytko. Nie bardzo można tę ścieżkę obejść, bo wokoło jest gęsta niska roślinność. Brniemy więc dalej, licząc, że sytuacja będzie się poprawiać wraz ze wzrostem wysokości. Niestety nasze nadzieje pozostają płonne. Wyżej teren się co prawda wypłaszcza, ale strumień zmienia się w rozlewiska. Staramy się je omijać, ale woda jest niemal wszechobecna. Sytuacja poprawia się, gdy wychodzimy z lasu.

ruszamy w kierunku Rymanowa
Ale nie na długo. Po chwili znów pojawia się błoto. Tym większe, że szlak prowadzi szeroką drogą, która co dopiero została potraktowana ciężkim sprzętem. Najprawdopodobniej był to spychacz. Brniemy znów po kostki w błocie, a błoto jest rasowe: gliniaste, lepkie i tłuste. Zastanawiamy się, jak w takim stanie wejdziemy do Rymanowa. W końcu to miejscowość uzdrowiskowa, do tego mamy niedzielę. Wypadałoby jako tako wyglądać.

Przechodzimy przez Wołtuszową. Wieś nie istnieje od czasu wysiedlenia jej łemkowskich mieszkańców na Ukrainę, w czasie osławionej "Akcji Wisła" przeprowadzonej w 1945 roku. Zatrzymujemy się na chwilę przy pozostałościach drewnianej, rozebranej w 1953 roku cerkwi. O jej istnieniu w tym miejscu świadczą obecnie tylko rozłożyste lipy, rosnące w charakterystycznym kręgu. Spoglądamy przez chwilę na stary cmentarz. Schodząc w dół doliny widzimy tu i ówdzie zdziczałe drzewa owocowe, będące pozostałością po niegdysiejszych sadach. Przed wejściem do centrum Rymanowa zatrzymujemy się przy drodze i w strumieniu czyścimy z błota buty i kijki. Powoli zaczynamy wyglądać jak ludzie. W Rymanowie panuje klimat uzdrowiska. Jest tu sporo budynków sanatoryjnych oraz całkiem przyjemny park i deptak nad rzeką Tabor. Musimy zejść nieco ze szlaku w poszukiwaniu sklepu. Kończy nam się chleb i woda. A i zjeść coś na obiad byłoby miło. Przez chwilę szukamy, ale okazuje się, że wszystkie okoliczne sklepy są pozamykane. Dziś jest 23 maja - Zielone Świątki. Pytamy, ale jedyne otwarte mogą być niżej, w centrum Rymanowa, a my jesteśmy w Rymanowie-Zdroju. Rezygnujemy, bo to kilka kilometrów stąd. Wstępujemy za to do restauracji o wdzięcznej nazwie "Straszny Dwór" i nie wystraszeni raczymy się skądinąd bardzo smacznym bograczem. Musimy sprawiać wrażenie zabiedzonych, bo kelnerka - młoda dziewczyna - nawet nie chce od nas napiwku. A może to nasze plecaki budzą taki szacunek.
Tak czy inaczej, najedzeni wracamy na szlak.

...stary cmentarz...

...szukamy...

Straszny Dwór w Rymanowie Zdroju

...park i deptak nad rzeką Tabor...
 Iwonicz-Zdrój od Rymanowa-Zdroju dzieli część pasma Wzgórz Rymanowskich, w tym Mogiła (606 m) i Glorietka (573 m), na przełęcz pomiędzy którymi musimy się wspiąć. Dalej z przełęczy schodzimy momentami stromą, wąską i kamienistą ścieżką w dolinę potoku o nieco dziwnej w tym miejscu nazwie - Świętokrzyski. Z doliny znów wspinamy się na Suchą Górę (611 m). Tu dopada nas przykra wiadomość o śmierci naszego przyjaciela. Czeka nas w związku z tym lekka korekta planów. Póki co jednak schodzimy do Iwonicza. Po drodze mijamy tzw. kiwaki lub kiwony, czyli pompy służące do pompowania ropy naftowej z podziemnego złoża.

...wąską i kamienistą ścieżką...
W Iwoniczu panuje o wiele większy ruch niż w odwiedzonym niedawno Rymanowie, toteż bez problemu udaje się nam znaleźć otwarty sklep, w którym uzupełniamy zapasy. Jemy też małe lody. Powódź i tutaj zostawiła swój ślad. Po drodze widzimy basen kąpielowy pełen szlamu.

...kiwaki lub kiwony...



...większy ruch...

...basen kąpielowy pełen szlamu...

...nocleg planujemy poza miastem...
Nocleg planujemy poza miastem. Z mapy wynika, że po drodze, na górze Żabiej (549 m), jest punkt widokowy. Liczymy, że znajdzie się też miejsce dla maleńkiego namiotu. Gdy wchodzimy na jej szczyt, naszym oczom ukazuje się wspaniały widok we wszystkich kierunkach. Najokazalej wygląda stąd Cergowa - góra, która jest następna w kolejce do zdobycia. Silny wiatr robi co w jego mocy, by zniechęcić nas do pozostania w tym miejscu na noc, ale z nami nie tak łatwo. Rozbijamy obozowisko tuż poniżej szczytu na w miarę płaskim terenie.

...Cergowa - następna w kolejce...

Panorama dookolna z Góry Żabiej
Robimy wystawną kolację, mamy zamiar się również upić. Ponieważ dysponujemy tylko jednym Redds`em, nietrudno się domyślić, że spać pójdziemy jednak stosunkowo trzeźwi. Żeby wynagrodzić tę przykrą okoliczność, serwuję sobie dodatkowo "Słodką chwilę". Urządzamy jeszcze łaźnię i myjemy się dość dokładnie, używając do tego 1,5 litrowej butelki wody. Wystarcza na dwie osoby, choć wydaje się to nieprawdopodobne.

...z nami nie tak łatwo...

...dysponujemy jednym Redds`em...

serwuję sobie dodatkowo "Słodką chwilę"...
Wieczór jest ładny, ale wieje wiatr i szybko robi się chłodno. Obserwujemy też z pewnym niepokojem wypiętrzające się na horyzoncie chmury burzowe. Widać nawet błyskawice, choć odgłosy grzmotów do nas nie docierają. Wieczorem przyglądamy się widocznym w dali światłom miast. To Krosno i Jasło. A u stóp naszej góry Żabiej migoce Lubatowa.

Na szczycie Góry Żabiej

Cergowa zasypia

...migoce Lubatowa...

Światła Krosna i Jasła
następny dzień...