Strona główna mapa wyspy
dzień1 dzień2 dzień3 dzień4 dzień5 dzień6 dzień7 dzień8 dzień9 dzień10



WSTĘP

AKAPITBornholm to duńska wyspa leżąca w południowo-zachodniej części Bałtyku. Celowo nie określam jej wielkości, ponieważ jest to pojęcie mocno względne. Dla porównania napisze tylko, że jego powierzchnia wynosi ok. 588 km², podczas gdy powierzchnia Krakowa to 326 km². Obwód wyspy, jeśli liczyć trasę nadmorskimi ścieżkami, wynosi niewiele ponad 100 km. W sam raz na podjęcie się wędrówki wzdłuż jej brzegów w ciągu mniej więcej tygodnia. 
AKAPITPółnoc kusiła nas zawsze. Gdzieś w nieśmiałych planach od dawna czai się Norwegia, a Bornholm to taki przedsionek i może wstępne przygotowanie do podróży po Skandynawii. Mówiąc w skrócie - otrzaskanie się z atmosferą zbliżoną do skandynawskiej. Ponieważ po wyspie mieliśmy zamiar poruszać się na piechotę, odpadł problem przeprawy promowej samochodu, co wiązałoby się z koniecznością jazdy przez niemieckie Sassnitz, nieco wydłużyłoby drogę, ale przede wszystkim znacznie podniosło koszty całej wyprawy. Z kilku względów wybrałem przeprawę katamaranem „Jantar” z Kołobrzegu. Koszt biletu to 120-130 zł/os w jedną stronę. Przy okazji informacja praktyczna dla potencjalnych naśladowców. Kupujcie bilety na „Jantara” bezpośrednio przez stronę Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej. W przypadku zakupu online cena jest o 10 zł niższa od oficjalnej. Przy kupnie biletów dla dwóch osób w obydwie strony to już konkretna kwota.
AKAPITOd wczesnej wiosny studiowałem fora internetowe. Sporo informacji praktycznych można znaleźć na stronie bornholm.modos.pl. Niestety Dania, na nasze warunki jest dość droga, więc właściwie jedyną opcją zakwaterowania pozostał namiot i wyżywienie przy sporym, ale rozsądnym udziale własnego prowiantu. Rozsądnym z uwagi na wagę plecaków. Na szczęście w niemal każdej większej miejscowości na wyspie jest kemping, nie było więc problemów z podzieleniem trasy na kilkunastokilometrowe odcinki dzienne. Z pomocą internetu udało mi się wyszukać księgarnie wysyłkowe, w których kupiłem przewodnik i mapę Bornholmu. Bardzo dobra  jest mapa wydawnictwa  Galileos w skali 1:45000. Przewodnik „Bornholm” Marcina Jakubowskiego pod względem merytorycznym jest równie pożyteczny i zawiera wiele cennych informacji, ale wydawanie przewodnika na kredowym papierze w formie sklejki jest według mnie kpiną z użytkownika. Nasz jeszcze przed wyjazdem zaczął gubić kartki. O tym, w jakim stanie wrócił z podróży, nawet nie wspominam. Panie i Panowie Wydawcy! To nie jest album do postawienia na półce. To jest książka, która ma zmieścić się w plecaku, być z niego co rusz wyciągana i ponownie chowana, kładziona w przypadkowych miejscach, zaginana, zakładana i traktowana w mało subtelny sposób. Żadna sklejka tego nie zniesie! Chętnie dołożyłbym kilka złotych, by tylko przewodnik pozostawał w całości przynajmniej przez jeden sezon. Nawet kosztem tego kredowego papieru i kolorowych zdjęć miejsc, które podróżnik i tak przecież w większości zobaczy na własne oczy.
AKAPITTermin wyjazdu zaplanowałem tak, by na miejscu być już we w miarę letnim czasie, a jeszcze zanim rozpocznie się tzw. wysoki sezon, który ma tu bezpośredni wpływ na wysokość cen. Przez kilka tygodni przed planowanym dniem „W” sprawdzałem prognozy pogody. Nie chcieliśmy przecież znaleźć się na wyspie w maleńkim namiociku, w czasie gdy nad Bałtykiem zaległby np. stacjonarny niż z opadami deszczu i temperaturą oscylująca w okolicy 10 stopni Celsjusza. I tu ciekawostka. Na stronie, której adresu z premedytacją nie podam, ale jest to strona lokalna, prognozy przedstawiały się w lekkim skrócie następująco: sprawdzana w dni parzyste prognoza zapowiadała opady na cały niemal okres naszego pobytu na wyspie, sprawdzana w dni nieparzyste – słońce. I jak tu wierzyć prognozom? Oczywiście były to prognozy na kilkanaście dni naprzód, więc podchodziłem do nich ze stosowną rezerwą. Ale w końcu na około tydzień przed datą wyjazdu musieliśmy się na coś zdecydować. Trzeba było przecież kupić bilety i wymienić złotówki na duńskie korony. No i zagraliśmy vabanque. Wóz albo przewóz. Kupiliśmy, wymieniliśmy, a więc nie było odwrotu. Jedziemy!

Pierwszy dzień...