|
|
|
|
AKAPITWyjazd
do Austrii, jak zresztą
wszystkie inne nasze podróże, był gruntownie przygotowywany
w czasie długich zimowych miesięcy. Miał to być wyjazd
głównie turystyczny, choć nie pozbawiony
elementów trekingowych. Trzeba było rozwiązać kilka
problemów logistycznych, w tym sposób
pomieszczenia w samochodzie wszystkich naszych bagaży, przy opcji
dwuosobowej
sypialni. Taki test, który da nam odpowiedź na
pytanie, czy we Włóczykiju da się podróżować i
spać w dwie osoby. Nie było to wcale oczywiste, bowiem w założeniu miał
to być raczej camper jednoosobowy. Po przeanalizowaniu wszystkich za i
przeciw, najefektywniejszym (czytaj najwygodniejszym) sposobem okazało
się zabranie dodatkowego gąbkowego materaca, który po
wyjęciu bocznej szafki rozkładany był na podłodze, obok skrzyni
stanowiącej właściwe miejsce do spania. Była to trochę
łamigłówka z gatunku tych, które pamiętam z
dzieciństwa: "jak pojedynczo przewieźć łódką na drugą stronę
rzeki wilka, kozę i kapustę, by nic nie zostało zjedzone". Problem
polegał bowiem na tym, że szafki nie można było na noc pozostawiać poza
samochodem. Musiała zmieścić się gdzieś w środku. Do tego dochodziły
torby z rzeczami, które nie zmieściły
się do skrzyni do
spania. Koniec końców udało
mi się |
|
wymyślić
optymalny plan, w wyniku którego wylądowałem na podłodze,
Basia
na właściwym miejscu do spania, a szafka w nogach Basi. I kto
mówi, że niewysoki wzrost nie jest zaletą?! Pozostało
jeszcze wytyczyć ciekawą trasę. Ale, by nie było za łatwo, trasę tę
trzeba było dostosować do istniejących w Austrii stacji tankowania LPG,
czyli oferujących gaz do samochodów. A w roku 2008 było ich
na terenie całego kraju aż 11, z czego przydatnych dla nas z racji
położenia jeszcze mniej...
|
|
AKAPITW
końcu
ustaliliśmy, że zrobimy objazd Austrii jadąc na południe do
Klagenfurtu, stamtąd do Lienzu, następnie przez Wysokie Taury w rejon
Zell am See, a potem w Alpy Salzburskie skąd wrócimy do
domu. Oczywiście po drodze zaplanowaliśmy kilka krajoznawczych
atrakcji. Jak to często bywa, pogoda
nieco zweryfikowała nasze plany. Z
tym, że głównie była to pogoda przeszła, bo na przeszkodzie
naszym planom stanęła sroga zima, która co prawda oficjalnie
dawno się wyprowadziła, jednak zanim się to stało, bardzo się
napracowała i pozostawiła po sobie mnóstwo śniegu.
Podróż
na pewnym fragmencie
trasy miała walor wspomnieniowy, bowiem na trasie od Wiednia do
Klagenfurtu pokonywaliśmy ją kilkanaście lat wcześniej odbywając
swoistą podróż poślubną. Podróżowaliśmy
wówczas przez miesiąc po wielu krajach Europy, jako campera
wykorzystując... Skodę Favorit. Dało
się! |
AKAPITWszystkie
punkty przejściowe, a zwłaszcza campingi i stacje LPG, zlustrowałem
dokładnie za pomocą Google Earth. Ich współrzędne wylądowały
w nawigacji. Muszę przyznać, że w połączeniu z wcześniejszą lekturą
mapy i stosownym skonfigurowaniu trasy - "omijaj drogi gruntowe" ;-) -
mimo kilku prób wyprowadzenia nas w pole, nawigacja okazała
się sporym ułatwieniem. Zwłaszcza, gdy np w Lienzu trzeba było znaleźć
stację LPG, położoną na totalnym uboczu, w strefie industrialnej,
niemal na terenie jakiegoś zakładu produkcyjnego.
AKAPITOczywiście
jak zwykle była to wyprawa typu "budget", co oznaczało, że
zabraliśmy z sobą niemal wszystko, co mogło być potrzebne,
głównie jedzenie. Zaoszczędzone w ten sposób
"ojro" mogliśmy przeznaczyć na odwiedzenie ciekawych miejsc. W czasie
wyjazdu wydaliśmy około
500 euro. Wchodziło w to paliwo, noclegi na
kempingach, drobne przyjemości ;-), pamiątki, niewielkie zaopatrzenie i
spora część, przypadająca na przejazdy specjalnymi odcinkami
dróg, kolejki linowe, autobusy, płatne wejścia itp. Ponieważ
euro było wówczas w nieosiągalnej dziś cenie poniżej 3,5
złotego, ogólny koszt wyprawy nie zrujnował nas, a
dostarczył naprawdę niezapomnianych wrażeń.
|
|
|