Strona główna


dzień1 dzień2 dzień3 dzień4 dzień5 dzień6 dzień7 dzień8 dzień9 dzień10


WSTĘP

AKAPITWyjazd do Austrii, jak zresztą wszystkie inne nasze podróże, był gruntownie przygotowywany w czasie długich zimowych miesięcy. Miał to być wyjazd głównie turystyczny, choć nie pozbawiony elementów trekingowych. Trzeba było rozwiązać kilka problemów logistycznych, w tym sposób pomieszczenia w samochodzie wszystkich naszych bagaży, przy opcji dwuosobowej sypialni. Taki test, który da nam odpowiedź na pytanie, czy we Włóczykiju da się podróżować i spać w dwie osoby. Nie było to wcale oczywiste, bowiem w założeniu miał to być raczej camper jednoosobowy. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, najefektywniejszym (czytaj najwygodniejszym) sposobem okazało się zabranie dodatkowego gąbkowego materaca, który po wyjęciu bocznej szafki rozkładany był na podłodze, obok skrzyni stanowiącej właściwe miejsce do spania. Była to trochę łamigłówka z gatunku tych, które pamiętam z dzieciństwa: "jak pojedynczo przewieźć łódką na drugą stronę rzeki wilka, kozę i kapustę, by nic nie zostało zjedzone". Problem polegał bowiem na tym, że szafki nie można było na noc pozostawiać poza samochodem. Musiała zmieścić się gdzieś w środku. Do tego dochodziły torby z rzeczami, które nie  zmieściły  się  do  skrzyni  do  spania.  Koniec  końców  udało  mi  się
wymyślić optymalny plan, w wyniku którego wylądowałem na podłodze, Basia na właściwym miejscu do spania, a szafka w nogach Basi. I kto mówi, że niewysoki wzrost nie jest zaletą?! Pozostało jeszcze wytyczyć ciekawą trasę. Ale, by nie było za łatwo, trasę tę trzeba było dostosować do istniejących w Austrii stacji tankowania LPG, czyli oferujących gaz do samochodów. A w roku 2008 było ich na terenie całego kraju aż 11, z czego przydatnych dla nas z racji położenia jeszcze mniej...
AKAPITW końcu ustaliliśmy, że zrobimy objazd Austrii jadąc na południe do Klagenfurtu, stamtąd do Lienzu, następnie przez Wysokie Taury w rejon Zell am See, a potem w Alpy Salzburskie skąd wrócimy do domu. Oczywiście po drodze zaplanowaliśmy kilka krajoznawczych atrakcji. Jak to często bywa, pogoda nieco zweryfikowała nasze plany. Z tym, że głównie była to pogoda przeszła, bo na przeszkodzie naszym planom stanęła sroga zima, która co prawda oficjalnie dawno się wyprowadziła, jednak zanim się to stało, bardzo się napracowała i pozostawiła po sobie mnóstwo śniegu. Podróż na pewnym fragmencie trasy miała walor wspomnieniowy, bowiem na trasie od Wiednia do Klagenfurtu pokonywaliśmy ją kilkanaście lat wcześniej odbywając swoistą podróż poślubną. Podróżowaliśmy wówczas przez miesiąc po wielu krajach Europy, jako campera wykorzystując... Skodę Favorit. Dało się!
AKAPITWszystkie punkty przejściowe, a zwłaszcza campingi i stacje LPG, zlustrowałem dokładnie za pomocą Google Earth. Ich współrzędne wylądowały w nawigacji. Muszę przyznać, że w połączeniu z wcześniejszą lekturą mapy i stosownym skonfigurowaniu trasy - "omijaj drogi gruntowe" ;-) - mimo kilku prób wyprowadzenia nas w pole, nawigacja okazała się sporym ułatwieniem. Zwłaszcza, gdy np w Lienzu trzeba było znaleźć stację LPG, położoną na totalnym uboczu, w strefie industrialnej, niemal na terenie jakiegoś zakładu produkcyjnego.
AKAPITOczywiście jak zwykle była to wyprawa typu "budget", co oznaczało, że zabraliśmy z sobą niemal wszystko, co mogło być potrzebne, głównie jedzenie. Zaoszczędzone w ten sposób "ojro" mogliśmy przeznaczyć na odwiedzenie ciekawych miejsc. W czasie wyjazdu wydaliśmy około 500 euro. Wchodziło w to paliwo, noclegi na kempingach, drobne przyjemości ;-), pamiątki, niewielkie zaopatrzenie i spora część, przypadająca na przejazdy specjalnymi odcinkami dróg, kolejki linowe, autobusy, płatne wejścia itp. Ponieważ euro było wówczas w nieosiągalnej dziś cenie poniżej 3,5 złotego, ogólny koszt wyprawy nie zrujnował nas, a dostarczył naprawdę niezapomnianych wrażeń.

pierwszy dzień...