Wstęp

Strona główna

dzień1 dzień2 dzień3 dzień4 dzień5 dzień6 dzień7 dzień8 dzień9 dzień10

...poprzedni dzień
Dzień 6, 6 maja 2008 r. trasa na mapie
AKAPITPrzed nami kolejny słoneczny dzień. Tak przynajmniej wynika z bezchmurnego nieba. Czeka nas około 60 km jazdy do miejscowości Werfen, która słynie między innymi z XI-wiecznego zamku Hochenwerfen. Nie sposób go nie zauważyć, położony jest bowiem na szczycie wysokiego wzgórza pośrodku doliny rzeki Salzach. Ma on również swoją kartę we współczesnej historii. To tutaj były kręcone sceny do słynnego niegdyś filmu „Tylko dla orłów”. Stąd kilka kilometrów na południe leży miejscowość Bischofshofen. Miejscowość, w której odbywają się konkursy skoków narciarskich w ramach Turnieju Czterech Skoczni. To między innymi tu w 2001 roku Adam Małysz wyskakał zwycięstwo w Turnieju. Naszym celem jednak będzie nie zamek ani skocznia, ale prawdopodobnie największa w świecie jaskinia lodowa.

Zamek Hochenwerfen


Faktycznie tylko dla orłów
AKAPITZ Zell am See wyjechaliśmy dość wcześnie, więc na miejscu jesteśmy około 9:00. Na miejscu tzn. u podnóża gór Tennengebirge. Zastanawiamy się nad próbą dojścia do jaskini na piechotę. Póki co zjeżdżamy z autostrady i po krótkim kluczeniu wąskimi lokalnymi uliczkami trafiamy na tę właściwą. W pewnym momencie obok niewielkiego pensjonatu położonego właściwie niewiele ponad dnem doliny, zauważam jakby zakaz ruchu. A że obok pensjonatu jest akurat parking zatrzymujemy się. Znak jest co najmniej dziwnie ustawiony. To co zasadniczo powinno być słupkiem, jest jakby szlabanem. Ale szlabanem podniesionym. Tak czy owak znak jest wyraźny. Nic nie jedzie do góry, więc nie całkiem pewni sytuacji postanawiamy dalej iść pieszo. Szybko się zbieramy i idziemy pod górę asfaltową drogą. Jednak chyba wykazaliśmy się nadgorliwością, bo co kilka minut mija nas jakiś pojazd. Nie mając pewności jaki odcinek mamy przed sobą, zaczynamy się zastanawiać, czy jednak nie wrócić po samochód. Decydujemy się po przejściu kilkuset metrów stromego podejścia. Basia czeka na poboczu, a ja wracam. Okazuje się, że do właściwego parkingu jest jeszcze około 3 km...
AKAPITZostawiamy nasz środek lokomocji tym razem już we właściwym miejscu. Dalej już jest „z górki” choć pod górę. Przechodzimy obok nowo budowanego pawilonu (od 2009 roku znajdują się tam kasy, sklepy z pamiątkami i toalety
[przyp. autora z 2011 r.]). Idziemy drogą przyklejoną do skalnej ściany.  Niekiedy droga wgryza się w skałę, czasem prowadzi  zawieszonym  nad  przepaścią  mostkiem.  Basia  idzie



cały czas jak najbliżej ściany przy krawędzi drogi. Dla osoby z lękiem wysokości taki spacer to średnia atrakcja, bo ekspozycja jest naprawdę wyraźna. Po kilkunastu minutach dochodzimy do dolnej stacji kolejki linowej. I znów mamy wybór. Albo wspinamy się półtorej godziny wąską, prowadzącą przez kamienne rumowiska ścieżką, albo chowamy ambicje do plecaka i wsiadamy do wagonika. Dodatkowy koszt na poziomie 9 euro od osoby nie zniechęca nas, bo skała na którą musielibyśmy się wspiąć wygląda na naprawdę stromą. W dodatku, jak wcześniej czytałem, ścieżka miejscami jest dość eksponowana, a to dla Basi nie do zaakceptowania. Nabywamy więc bilety na kolejkę w obydwie strony i wejściówki do jaskini. Razem kosztują 19 euro  od  osoby.  Po  chwili  oczekiwania  stoimy  już  w  wagoniku.  Po  drodze



Przy dolnej stacji kolejki linowej
momentami widzimy ścieżkę, którą musielibyśmy iść. Utwierdzamy się w słuszności decyzji o skorzystaniu z kolejki. Oczywiście gdyby była taka konieczność dalibyśmy radę, ale marsz przez kamienne rumowiska i ścieżkę przyklejoną do skalnej ściany mógłby być dla Basi sporym wyzwaniem. Z górnej stacji czeka nas jeszcze kilka minut marszu drogą częściowo przykrytą stropem, mającym zabezpieczać ją przed spadającymi kamieniami. Serpentynami dochodzimy do wejścia do jaskini. Widać je z daleka jako ogromną okrągłą dziurę w skalnej ścianie.

Wagonik, jak z Kasprowego...

...tylko o wiele bardziej stromo

Zakosami do dziury
AKAPITEisriesenwelt czyli Świat Lodowych Olbrzymów to system jaskiń ciągnący się na długości około 40 km. Są one przez cały rok wypełnione lodem. Wiosną, latem i jesienią wejście do jaskini jest zamknięte, otwierane tylko na czas wchodzenia turystów. Zimą natomiast jaskinia jest otwarta, by dostęp miało zimne powietrze, ale wówczas jest niedostępna dla turystów. Ciekawa sprawa – do jaskini wolno wchodzić ze zwierzętami! U nas nie do pomyślenia, a tam... Co prawda jest też informacja, że gospodarze nie zalecają wchodzenia z dużymi czworonogami. Ale nie chodzi bynajmniej o ewentualne zanieczyszczenie. Po prostu trasa wewnątrz to w większości schody lub pomosty. Wiadomo, że czworonogi ich nie lubią. Małego zwierza można wziąć na ręce, a dużego raczej byłoby trudno. Temperatura wewnątrz oscyluje w granicach zera, musimy więc się odpowiednio ubrać. Bez specjalnego zdziwienia dowiadujemy się, że nie ma przewodnika opowiadającego w języku polskim. Z wrodzonej niechęci do germańskiego szwargotania wybieramy język angielski. Przed samym wejściem

Wejście do jaskini

zostajemy wyposażeni w prawdziwe lampy karbidowe. Przy okazji czeka nas mały instruktaż p-poż. Co prawda w środku mało jest materiałów łatwopalnych, ale w tłoku i na wąskich przejściach o przysmażenie sąsiada nietrudno. Wchodzimy w skalno-lodowe czeluście. Następne około półtorej godziny spędzamy wśród lodowych olbrzymów. Rzeczywiście wnętrze jaskini robi wrażenie. Kilka razy wspinamy się po schodach obok ogromnych lodospadów. Chodzimy pośród lodowych  ścian,  sopli  i  figur.  Przechodzimy
także przez lodowe jeziora i tunele wykute w lodzie. Przewodnicy mają pręty magnezowe, które po zapaleniu dają bardzo jasne, białe światło. W tym świetle lodowe cuda wokół nas nabierają nowych barw i ożywają. Niestety światła tego jest stosunkowo niewiele, nie jest więc łatwo o nieporuszone zdjęcie. Kilkanaście najlepszych prezentuję poniżej. Najprościej będzie mi jednak zaprosić na wirtualne przejście jaskini przy pomocy zdjęć pochodzących z jej strony internetowej.
 
Galeria Świata Lodowych Olbrzymów







Karbidówka



Lodowy olbrzym




Warstwy lodu z różnych sezonów

Wyspa na lodowym jeziorze

Tunel wykuty w lodzie

AKAPITPonieważ trasa turystyczna to zaledwie ułamek z 40 km długości systemu jaskiń, po około 1,5 godzinie wynurzamy się na powierzchnię. Chwilę przyzwyczajamy się do zdecydowanie wyższej temperatury i jasnego dziennego światła, po czym zaczynamy powoli schodzić w kierunku górnej stacji kolejki linowej. Po drodze odkrywamy wykutą w skale toaletę. Ale oczekujący spartańskich warunków, czy budek ToiToi srodze by się zawiedli. Wejście i owszem, stanowią drzwi w kamiennym murze, ale za nim znajdują się eleganckie sanitariaty z kafelkowanymi ścianami i oczywiście bieżącą wodą. Schodzimy serpentynami przyklejonymi do skalnej ściany. Spoglądamy w dół skalych żlebów, gdzie w dolinie wije się rzeka Salzach. Kilka minut później dochodzimy do stacji. Szybki zjazd na dół i po chwili na ławce przy drodze jemy drugie śniadanie.

Skalny wucet


Autostrada i rzeka Salzach w dolinie


Czy to aby solidne?



W dolinie Werfern i Bischofshofen
AKAPITPo odpoczynku wracamy do samochodu. Przed nami kolejne 60 km. Tym razem jedziemy w Alpy Salzburskie, konkretnie w rejon zwany Salzkammergut. Obszar ten leży na pograniczu austriackich landów Górna Austria, Salzburg i Styria. Jego znaczną część stanowią góry i jeziora. Był to od zawsze ważny ośrodek wydobycia soli. Eksploatację jej złóż rozpoczęto już wiele lat przed początkiem naszej ery. Uzyskiwane dzięki sprzedaży soli środki dały regionowi zamożność, która przełożyła się na inwestycje w architekturę i sztukę. Za jego perłę uważane jest miasteczko Hallstatt - jedna z najstarszych w dziejach ludzkości osada. I to właśnie będzie cel naszej wędrówki w dniu dzisiejszym.
AKAPITJedziemy drogami mniej uczęszczanymi. Mam momentami wrażenie, że Hołowczyc prowadzi nas tak jakoś... okrężnie? A może to moje wrażenie i właśnie jedziemy drogą najkrótszą. W każdym razie w pewnym momencie, by minąć się z samochodem jadącym z przeciwka musimy obydwaj zjechać na pobocza. Właściwie nie zdziwiłbym się, gdyby droga w pewnym momencie wprowadziła mnie do czyjejś stodoły. Na szczęście tak się jednak nie dzieje i po kilkudziesięciu minutach znajdujemy się nad Jeziorem Hallsztackim. Chwilę jedziemy wzdłuż brzegu, po czym zagłębiamy się w tunelu. Wewnątrz Solnej Góry (Salzberg) biegnie swoista obwodnica omijająca stare centrum miasteczka. Bez problemu odnajdujemy kemping położony w Lahn – „dzielnicy” Hallstatt. Właściwie jest to spory trawiasty placyk z dwoma budynkami W jednym mieści się recepcja i oczywiście knajpa, w drugim sanitariaty i niewielka kuchnia. Jak nietrudno się domyślić jesteśmy jednymi z bardzo nielicznych gości. Szybko się meldujemy. Miła pani, jak podejrzewamy właścicielka tego miejsca, tłumaczy nam co, gdzie i jak łamaną angielszczyzną, rozumiemy się więc doskonale. Płacimy 17 euro za noc za cały nasz obóz.


Herb Hallstatt
AKAPITKemping leży w dość wąskiej dolinie pomiędzy niemal pionowymi skalnymi ścianami przyklejony do jednej z nich. W ogóle gór jest tu jakoś dużo i w dodatku wysokie są. Ma to swoje dobre strony – głównie estetyczne, ale ma i złe. Słonko późno wschodzi i wcześnie zachodzi. Zmierzch zapada tu dość wcześnie, w powietrzu czuć nieustannie wilgoć. Wieczory są zdecydowanie chłodne i wilgotne. Ale póki co jest środek dnia i cieplutko, więc nie przejmujemy się tym, co dopiero ma nadejść. Rozkładamy obozowisko szukając cienia. Drzew jest jak na lekarstwo, więc lokujemy się w cieniu wielkiej góry. Na dziś nie mamy już ambitnych planów. Trochę więc odpoczywamy, jemy jakiś posiłek, organizujemy teren wokół siebie, tzn. pożyczamy stół oraz krzesła i podziwiamy otoczenie. Szybko jednak nudzi nam się taka bezczynność, więc wybieramy się obejrzeć stare miasto.
AKAPITOto co na temat historii regionu i samego Hallstatt można przeczytać w internecie:

AKAPITW Alpach Salzburskich, na terenie obecnej Górnej Austrii, nad górskim jeziorem Hallstatt See istnieje jedna z najstarszych w dziejach, nie tylko Europy, ale i całej cywilizacji ludzkiej, osada Hallstatt, zawdzięczająca swoje powstanie wydobywanej tu od 2500 lat soli. Wyżej, w stoku góry, znajduje się najstarsza na świecie, czynna do dzisiaj, kopalnia soli kamiennej. Rozpoczęte w jej pobliżu, na Solnej Górze (Salz-berg), w 1846 roku prace archeologiczne doprowadziły do odkrycia olbrzymiego cmentarzyska, którego rozmiary i zasoby świadczą o istnieniu dużego i zamożnego ośrodka związanego niewątpliwie z wydobywaniem soli. Odkrycie to było na tyle istotne dla nauki, że początkowy okres epoki żelaza, datowany na około 750—400 lat przed naszą erą, otrzymał miano okresu halsztackiego — od nazwy wspomnianej osady. Obok wykopalisk o pradawnych solnych tradycjach tego regionu świadczą nazwy miejscowe. Jest więc miasto Salzburg (Solny Gród), wywodzące się od niego Alpy Salzburskie, należąca do nich kraina Salzkammergut, czyli dobra (majątek) komory solnej, Salzberg — Solna Góra i położone u jej stóp Hallstatt See. Austriacy śmieją się, że wszystko jest tu słone.
AKAPITMiasteczko Hallstatt, położone na wysokości 508 m n.p.m., jest dosłownie wciśnięte między strome, skaliste stoki a taflę jeziora. Jeszcze do końca XIX wieku jego mieszkańcy utrzymywali kontakt ze światem tylko drogą wodną przez jezioro. Dzisiaj biegnie tędy szosa przedzierająca się przez góry tunelami i karkołomnymi serpentynami. Jezioro ma 8 km długości, około 2 km szerokości, a jego głębokość dochodzi do 135 metrów. Latem ciepła, nagrzana słońcem woda przyciąga amatorów kąpieli. Początki osady związane są niewątpliwie z kopalnią soli. Wiadomo też, że w okresie rzymskim była już znanym ośrodkiem handlowym. Pozostałości jednej z rzymskich budowli można oglądać przez płytę chodnikową wykonaną ze szkła zbrojeniowego. Obecny Hallstatt zachował średniowieczny układ architektoniczny z niewielkim trójkątnym ryneczkiem otoczonym domami. Jego ozdobą jest XVIII-wieczna kamienna figura Matki Bożej. Ze względu na brak miejsca uliczki, zamiast rozchodzić się promieniście od rynku, biegną równolegle do brzegu jeziora. Poza centrum budynki wznoszą się tarasowato na stoku góry. Łączą je strome zaułki pełne scolor: rgb(70, 70, 70);chodów, często przypominające górską ścieżkę. W każdym załomie skały, na każdym wolnym spłachetku ziemi rosną kwiaty i krzewy, co sprawia, że miasteczko wygląda jak skalny ogród. Najcenniejszym zabytkiem Hallstattu jest kościół farny pw. Wniebowzięcia Matki Bożej, gotycki, wzniesiony w 1505 r. obok romańskiej wieży — pozostałości pierwotnej świątyni. Wewnątrz zwraca uwagę tryptyk z początku XVI wieku z rzeźbionymi w drewnie figurami Matki Bożej z Dzieciątkiem, św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Barbary. Szaty Madonny podtrzymują postacie aniołów. Obok, na miniaturowym cmentarzu, znajduje się kaplica św. Michała Archanioła, będąca rodzajem niezwykłej nekropolii. Na skutek braku miejsca trumny do dzisiaj zakopuje się pionowo, co rozwiązuje problem tylko na pewien czas; po 10—20 latach kości są więc ekshumowane, i „układane” we wspomnianej kaplicy. Pomnik nagrobny zastępuje... „podpisana” czaszka, na której umieszcza się imię i nazwisko, oraz daty urodzin i śmierci zmarłego. Ponadto czaszki niewiast zdobią kwiaty, a mężczyzn — gałązki bluszczu.
AKAPITWejście do historycznej kopalni położone jest na wysokości ponad 800 m n.p.m. Z Hallstattu wyjechać można tam kolejką linową. W pobliżu zaczyna się teren prahistorycznego cmentarzyska. Archeolodzy odkryli tutaj ponad trzy tysiące grobów. Zmarłych, układanych niekiedy w glinianych tzw. wannach, chowano z całym wyposażeniem: bronią, biżuterią, przedmiotami codziennego użytku. Można je oglądać w muzeum, w osadzie.
AKAPITPrzez teren rozrzuconego na stoku cmentarzyska droga wiedzie do kopalni. Na zwiedzających czeka atrakcja w postaci zjazdu sztolnią, rodzajem kolejki, jaką dostają się pod ziemię górnicy. W odległej przeszłości zjazd odbywał się bez tego udogodnienia, górnicy ześlizgiwali się w dół pochylni drewnianymi rynnami, a ich pośladki zabezpieczała tzw. skóra górnicza nazywana natylnikiem — rodzaj przywiązywanego z tyłu, w pasie, skórzanego fartucha. Z czasem skóra górnicza, szyta z sukna i zaopatrzona w pas z ozdobną klamrą stała się elementem paradnego munduru górniczego w całej Europie. Jako odwieczny atrybut górnika do dzisiaj spełnia ważną funkcję w tradycyjnym obrzędzie przyjmowania nowego adepta zawodu, w tzw. skoku przez skórę.
AKAPITW podziemnych korytarzach można zobaczyć ślady prac górniczych sprzed wieków, fragmenty kopalni z XIX stulecia, solne jezioro, a w podziemnej sali wykładowej, za pomocą nowoczesnego sprzętu, zapoznać się z geologią i dziejami tego miejsca. Dzisiaj wiadomo, że prehistoryczne sztolnie osiągały głębokość do 330 metrów, a chodniki liczyły prawie 4 km długości. Odkryto tu pradawne narzędzia górnicze, zaś w 1734 roku znaleziono zakonserwowane przez sól ciała ofiar podziemnej tragedii z okresu halsztackiego. Najciekawsze znaleziska trafiły do muzeum we Wiedniu, część jest eksponowana na miejscu.
AKAPITDzisiaj Hallstatt nadal „żyje z soli”; to właśnie kopalnia sprzed 2500 lat sprawia, że miasteczko odwiedzają rzesze turystów z całego świata.
(za www.opoka.org.pl)
AKAPITW międzyczasie nad miasteczko nadchodzi ciemna chmura i zaczyna padać deszcz, więc chwilowo cofamy się do swoich włości. Ale jak to w górach, warunki zmieniają się bardzo szybko i po niedługim czasie rozpogadza się na tyle, że możemy kontynuować spacer po miasteczku. Ponieważ znów nie mamy mapy fotografujemy tę wywieszoną na sporej tablicy. Będzie pomocna przy wędrówkach po górach, które mamy zaplanowane na następne dni.

Rzeka Waldbach

Hallstat




Tradyccje górnicze są wszechobecne
AKAPITZrobiło się już późno, więc właściwie wszystko jest pozamykane, łącznie z wieloma sklepikami z pamiątkami. Oczywiście wszędzie można tu spotkać lampki solne i tym podobne suweniry, związane nierozerwalnie z pobliską kopalnią soli. Jest też sporo szkła i ceramiki. Chodzimy jakiś czas po wąziutkich uliczkach rozmieszczonych tarasowo w stosunku do siebie. Rzeczywiście panuje tu niesamowita ciasnota. Nawet drzewa są przycinane w taki sposób, by ich pnie mogły wyrastać bezpośrednio przy murze kamienicy. Swoją drogą wygląda to przepięknie. Natomiast dzięki tarasowemu usytuowaniu, sąsiedzi mimo niewielkich odległości pomiędzy budynkami nie zasłaniają sobie widoków z okien. A widoki są piękne i temu zaprzeczyć się nie da.

Tak uformowanych drzew...

...jest w Hallstatt bardzo wiele

Narzędzia górnicze

Ludzie mieszkają tu na głowie sąsiadom ;-)

Nadbrzeżna uliczka



Wszędzie lampki solne...

... i szklane precjoza
AKAPITWpadamy na chwilę na maleńki ryneczek i podziwiamy stylowe kamieniczki. W większości znajdują się kawiarnie, restauracje, pensjonaty i hotele. Hallstatt żyje wszak z turystyki.
AKAPITZapada już wieczór, powoli zaczynają zapalać się lampy uliczne. W ich świetle wracamy na kemping.


Rynek


Widok Hallstatt
następny dzień...