|
Dzień 2, 2 maja 2008 r. |
|
AKAPITRanek
budzi nas słońcem, ale nie
upałem. Po śniadaniu wybieramy się do parku miniatur, jednak pierwsze
kroki kierujemy znów nad jezioro. Widoczne w oddali
zaśnieżone szczyty gór pięknie kontrastują
z błękitnym
niebem. Widzimy między innymi sprawiający monumentalne wrażenie samotny
Dobratsch (2166 m). Przechodząc ulicą w kierunku parku Minimundus
zauważam zaparkowaną... maszynę budowlaną. W tym miejscu swoimi
stosunkowo niewielkimi rozmiarami sprawia wrażenie, jakby była tu
zaparkowana przez jakiegoś ekscentryka, który używa jej po
prostu do poruszania się po mieście. Na polskie drogi jak znalazł! |
Na przystani
|
|
Dobratsch 2166 m n.p.m.
|
|
Słońce świeci, ale chłodddek...
|
|
Lanserska fura ;-)
|
|
AKAPITPrzechodzimy
przez
Europapark. Tu jeszcze nie ma miniatur, są za to wypielęgnowane
trawniki,
kwitnące klomby, drzewa i krzewy. Jest też sadzawka z fontanną. Muszę
przyznać, że to wszystko
z ośnieżonymi szczytami Karawanków
w tle wygląda... mmmm... smakowicie!
|
Klomb w Europapark
|
|
Wszystko wokół kwitnie
|
|
Ładny landszafcik
|
|
AKAPITMimo
stosunkowo wczesnej pory w parku
miniatur
Minimundus jest już sporo ludzi. Na szczęście przed kasami nie ma
kolejek. Wysupłujemy 11 euro od osoby (13 euro w 2011 r. [przyp.
autora])
i
już po chwili czujemy się jak gdybyśmy nagle na skutek
tajemnego zaklęcia stali się olbrzymami, niczym Guliwer w krainie
liliputów. Do tego zaklęcie to przenosi nas... no właśnie, w
wiele niepowtarzalnych miejsc na świecie. Jak pionierów w
Nowym Świecie pierwsza
wita nas nowojorska Statua Wolności, obok
której przepływa statek pasażerski „Queen
Mary” i parowiec „Natchez”. Po chwili
przenosimy się
|
Statua Wolności, po lewej Queen Mary
|
|
do
Grecji, a
konkretnie na ateński Akropol. Robimy kilka
kroków i oto już jesteśmy na kontynencie azjatyckim w
Indiach, gdzie podziwiamy świątynię Taj Mahal... I tak przez następne
półtorej godziny oglądamy zabytki przemieszczając się co
kilkadziesiąt sekund po całym świecie.
|
Akropol - Ateny - Grecja
|
|
Taj Mahal - Agra - Indie
|
|
Świątynia Borobudur - Indonezja (wyspa Jawa)
|
|
Bazylika św Marka i dzwonnica - Wenecja - Włochy
|
|
Cerkiew metropolitalna - Curtea
de Argeş - Rumunia |
|
Katedra św. Szczepana - Wiedeń - Austria
|
|
Zamek Churburg - Sluderno - Włochy
|
|
Zamek Tower - Londyn - Anglia
|
|
Kościół
św. Mateusza i Baszta Rybacka - Budapeszt - Węgry
|
|
Wieża
zegarowa Uhrturm - Graz - Austria
|
|
AKAPITCelowo
ograniczam podpisy jedynie do
podania nazw i położenia obiektów, by zachęcić czytelnika
do odwiedzenia ich
oryginałów nawet
tylko wirtualnie i zasięgnięcia szerszych informacji choćby w
przepastnych zasobach internetu. |
AKAPITDochodzimy
do
wspólnego wniosku, że pietyzm z jakim odtworzono budowle i
wierność szczegółom są naprawdę godne podziwu. Na mnie
chyba największe wrażenie zrobiły watykański Plac i Bazylika św.
Piotra. Wystarczy kucnąć, przymknąć oko na poruszających się w tle
nadnaturalnie wielkich
ludzi i już oto możemy się czuć jakbyśmy tam
byli. Trzeba tylko uruchomić wyobraźnię, by zobaczyć przechadzających
się po placu szwajcarskich gwardzistów w epokowych strojach,
uzbrojonych w halabardy.
|
Plac św Piotra - Watykan
|
|
Bazylika św Piotra - Watykan
|
|
AKAPITNie
byłbym dużym chłopcem, gdybym nie
zwrócił uwagi na modele kolei. Pomykający niemiecki szybki
pociąg Intercity, współczesne składy towarowe i osobowe, ale
przede wszystkim piękne parowozy. Mało że jadą, mało że wydają odgłosy
przypominające prawdziwe lokomotywy, to jeszcze z ich
kominów
unosi
się najprawdziwszy dym. Do tego zatrzymują się na stacjach,
które odzwierciedlają te autentycznie istniejące. W moim
chłopięcym mózgu rodzi
się myśl: a może by tak tu zostać i
pracować w charakterze obsługi, konserwatora, czy kogokolwiek? Byleby
móc się bawić tymi nieco przerośniętymi dziecięcymi
kolejkami... |
Nie dość, że jedzie...
|
|
...to jeszcze dymi
|
|
Stacja kolejowa Maria Elend - Austria
|
|
Bocznica stacji kolejowej Maria Elend
|
|
Bocznica stacji kolejowej Maria Elend
|
|
Stacja kolejowa Maria Elend - Austria
|
|
Pociąg retro i szwedzki kontenerowiec Ragna
|
|
InterCityExpress Deutsche Bahn
|
|
Stacja kolejowa Bad Ischl - Austria
|
|
Stacja kolejowa Bad Ischl
|
|
InterCityExpress
Deutsche Bahn
|
|
AKAPITPora
na ziemię. Czy może raczej z
ziemi. Oto
bowiem w najdalszym krańcu parku odbywa się właśnie start promu
kosmicznego Atlantis. Huk, dym i oto kolejna misja została pomyślnie
rozpoczęta. Po chwili napotykamy na polski akcent. Jest tu miniatura
zamku królewskiego w Warszawie. Nie byłbym krakusem gdybym
nie zapytał: Czemu nie Wawel?
AKAPIT
Kilka prezentowanych miniatur zabytków jest nam znanych
„z natury”. Część odwiedziliśmy
wspólnie, część w pojedynkę podczas różnych
etapów życia.
A reszta? Reszta na nas czeka.
|
|
Warszawski Zamek Królewski
|
|
|
|
AKAPITTuż
przed
południem opuszczamy park miniatur i wracamy na kepming. Pogoda w
dalszym ciągu jest piękna, postanawiamy więc zjeść coś na szybko i
pójść do centrum. Idziemy znanym sobie szlakiem wzdłuż
kanału. Znów mijamy park, w którym trawniki
odwrotnie niż w Polsce nie służą do oglądania i pilnowania ich przez
uzbrojonych
po zęby strażników miejskich, ale do
korzystania z nich. Ludzie siedzą na kocach, grają w badmintona, w
piłkę, ogólnie mówiąc piknikują. Mamy przecież
piątkowe popołudnie, w dodatku wczorajszy 1 maja to święto obchodzone
również w Austrii. Ciekawe czy znają też tradycję długiego
weekendowania?
|
|
|
AKAPITMamy
do
przejścia
około 4 km. Trochę dużo, ale stać nas ;-). Po drodze znów
obserwujemy spore ilości rowerzystów. Na mnie największe
wrażenie robi parking rowerowy przed jednym z mijanych
pubów. Jest tu naprawdę sporo zaparkowanych
pojazdów napędzanych siłą mięśni. I co najdziwniejsze,
nigdzie nie widać
czyhających za rogiem policjantów z alkomatem.
AKAPITDochodzimy
do centrum miasta. Oczywiście jest tu tłok. Rynek ze znanym nam już z
poprzednego pobytu
posągiem-fontanną przedstawiającym walczącego z Herkulesem
smokopodobnego stwora nazywanego
Lindwurm, jest w remoncie. Nie możemy
więc nawet
zrobić |
|
zdjęć, bo
wszystko zasłaniają szczelnie ogrodzenia. Za miesiąc rozpoczynają się
tu piłkarskie mistrzostwa Europy, więc Austriacy remontują, sprzątają,
budują. Jednym słowem przygotowania na ukończeniu. Dociera do nas
nawet, że to w Klagenfurcie nasza wspaniała narodowa reprezentacja
zagra mecz z Niemcami (nasi
dzielni chłopcy z reprezentacji po nadludzkim wysiłku, cofając się na z
góry upatrzone pozycje przerżnęli 0:2) i
Chorwacją (było tak
blisko, ale nie obronili się przed zmasowanym atakiem zdradzieckiego
wroga i przerżnęli 0:1 [przypisy autora z
2011 r.]). |
Herb Klagenfurtu
|
AKAPITKlagenfurt
to szóste co do
wielkości
miasto Austrii. Jest stolicą kraju związkowego Karyntii. Mieszka tu
około 100 tysięcy ludzi. Według legendy Klagenfurt powstał dawno temu,
kiedy na ziemi żyły jeszcze smoki. Jeden z nich, wspomniany już wyżej
Lindwurm, zamieszkiwał mokradła
w pobliżu dzisiejszego Klagenfurtu.
Zjadał młode niewiasty z okolicznych osad. Szczególnie
gustował podobno w dziewicach. Nikt nie mógł go pokonać, aż
do czasu, gdy pojawił się olbrzym, który rozprawił się ze
smokiem.
|
Godło Karyntii |
Do dzisiaj w muzeum w Klagenfrucie
pokazywana jest potężna
czaszka tego, który terroryzował tereny dzisiejszego miasta.
Lindwurm, już martwy, zjednał sobie sympatię mieszkańców
Klagenfurtu i trafił do herbu Klagenfurtu. Obecnie jest jego symbolem.
Według przekazów historycznych Klagenfurt jest względnie
młodym miastem. Został założony pomiędzy 1193 a 1199 rokiem przez
księcia Karyntii, Hermana z nadreńskiego rodu Spanheimerów.
Herman, chcąc zapewnić sobie kontrolę nad strategicznym szlakiem
kupieckim na południe Europy, założył małą wioskę nad brzegiem rzeczki
Glan. Nazwał ją Forum Chlagenfurth. |
AKAPITCentrum
Kalgenfurtu to pięknie
utrzymane kamieniczki. Stare miasto trzykrotnie odznaczone zostało
tytułem Europa Nostra za dbałość o utrzymanie zabytków.
Reprezentacyjnym miejscem na starym mieście jest Alter Platz - szeroka
ulica zamieniona w deptak.
Oczywiście jest tu mnóstwo
ogródków piwno-kawowych. Kupujemy małe lody i
chwilę pokręciwszy się wśród tłumu turystów i
mieszkańców uciekamy spowrotem na kemping. Po drodze wpadamy
do supermarketu i robimy drobne zakupy. Zauważamy z niejakim
zdziwieniem, że wino jest tu dość tanie nawet jak na polskie warunki.
Skrzętnie z tego korzystamy. |
|