|
Dzień 1,
3 czerwca 2016 r. |
|
|
AKAPITJest
piątkowe popołudnie. Dworzec Główny w Krakowie na co dzień
raczej senny dziś jest wyjątkowo ożywiony. Studenci i słoiki wracają do
domów na weekend. Mam pewne obawy, jaki będzie to miało
wpływ na
ilość wolnych miejsc w pociągach, ale co tam, przypominam sobie czasy,
gdy
jeździło się na stojąco w tłumie na korytarzu czy w korytarzyku przy
drzwiach. Przyjemności jazdy w toalecie nie dane mi było zasmakować.
Raczej tego nie żałuję, bo aktualny stan toalet w
niektórych,
zwłaszcza starszych wagonach niewiele odbiega od stanu z przed lat 30 i
nadawałby się świetnie na temat przewodu doktorskiego w zakładzie
epidemiologii jakiejś medycznej uczelni.
AKAPITPierwsze
kroki kieruję do
automatu z biletami. Hmmm... tam gdzie go pamiętam już go nie widzę.
Trudno, poszukam innego. Przy kolejnym najpierw muszę pomóc
innemu pasażerowi w zakupie biletu na pociąg Kolei Małopolskich na
balickie lotnisko. Niestety bezskutecznie. Być może jest już za
późno, a być może, co bardziej prawdopodobne, system
„nie
ogarnia”. Dalej idzie jak z płatka. Pierwszy pociąg będzie
należał do Przewozów Regionalnych. Kupuję bilet do Trzebini,
potem idę do kasy po Bilet
weekendowy* PKP IC. Mimo długiej kolejki
zabiera mi to tylko parę minut. O dziwo działających kas jest chyba z
sześć, więc sprzedaż idzie bardzo sprawnie. Zazwyczaj trwa to kilka
razy dłużej, bo czynne są najwyżej 2-3 okienka.
AKAPITPrzy
korzystaniu z biletu weekendowego należy pamiętać o konieczności
wpisania na nim swojego imienia i nazwiska oraz numeru dokumentu ze
zdjęciem. Bez tego bilet jest nieważny. Trzeba zatem mieć przy sobie
jakiś dokument i coś do pisania.
AKAPITIdę
na peron. Mam jeszcze sporo czasu. Na peronie sąsiednim widzę już
podstawiony mój kolejny pociąg. Lustruję go dokładnie
i w
myślach zastanawiam się nad wyborem wagonu. Nie będę miał
miejscówki, więc w razie całkowitego obłożenia może być
krucho, jednak z drugiej strony będę miał dowolność przy wyborze miejsca, jeśli
będzie
ich w pociągu sporo wolnych – „wolność
rządzi!”
– to znów Osiołek. Na pierwszy rzut oka nie jest
źle.
Przód jakby zajęty bardziej, tył mniej. Jeżeli kupując
bilet,
nie
wybierze się konkretnego miejsca (co z racji znacznej ułomności
internetowego systemu sprzedaży biletów PKP IC wymaga sporo
cierpliwości i determinacji), system rezerwacji biletów
przydziela je kolejno, zazwyczaj począwszy od początku składu. Jednak
to nie zawsze idzie w parze z kolejnością wagonów za
lokomotywą.
Dlatego bywa, że w pierwszych wagonach przedziały są pełne, a w
ostatnich całkiem puste. I na odwrót. Tu również
mi na to
wygląda. Ale ćśśś... żeby nie zapeszyć.
AKAPITPociąg
Regio do Oświęcimia to stary poczciwy kibelek*. Odkąd
Koleje
Małopolskie dość bezpardonowo „łyknęły” wszystkie
nowsze i
starsze Acatusy*,
kierując je na obsługiwane przez siebie linie kolei
aglomeracyjnej, na
trasie do Oświęcimia nie uświadczy żadnego innego składu. Do odjazdu
mam około 20 minut. Bez problemu znajduję miejsce, choć lekko się o to
obawiałem. Wszak jest około osiemnastej i wszyscy powinni właśnie teraz
wracać z
pracy. Może jednak wrócili wcześniej albo innymi drogami? W
każdym razie pociąg jest pustawy. Miarowy stukot kół i
skrzypienie wózków wypełnia mi pierwszą godzinę
podróży. Tę trasę znam bardzo dobrze. Jeżdżę nią często w
kierunku Trzebini na fotograficzne plenery albo ot tak po prostu, dla
przyjemności. Wzdłuż torów widać efekty gorączkowych prac
przed
Światowymi Dniami Młodzieży. Krzaki i drzewa idą pod topór
czy
raczej pod mechaniczne piły. Stare, kompletnie rozsypujące się
drewniane podkłady zastępuje się ich nowszymi, choć też drewnianymi
modelami, zostawiając bez
zastępstwa te rozsypujące
się mniej.
|
Jednym
słowem
wielka spontaniczna prowizorka
i pacykarstwo. Znikł też częściowo mural z budynku dworca w
Zabierzowie. Przedstawiał on nie do końca zresztą wiernie,
ale za to z
usilniością, wizerunek
pawia. Paw ten budzi moje skojarzenie ze stanem polskiej Kolei. Niby to
paw, ale po dogłębniejszej analizie to raczej nieco wyliniała indyczka
z doklejonym nie do końca pawim ogonem. Co najciekawsze,
póki co
nie cały mural został zamalowany. Pozostała jego centralna część na
środkowej części budynku. Nie widzę żadnych rusztowań. Czyżby miało tak
zostać? No, niby mogłoby. Tyle, że odmalowana część jest koloru
piaskowego, a nie odmalowana szarego. Pasują do siebie te kolory jak
pięść do nosa. Ale w naszej kolei nic mnie już chyba nie zdziwi. (Jednak po około miesiącu
wszystko zostało zamalowane „na równo” [przyp. autora z
sierpnia 2016 r.])
|
dworzec w Zabierzowie, fotografia z maja 2016 r.
|
|
...wtacza
się pociąg TLK Centaurus...
|
|
AKAPITPlanowo
dojeżdżamy do Trzebini, gdzie mam 15 minut oczekiwania na przesiadkę.
Spacerując po peronie, obserwuję dwie młode dziewczyny kręcące tu film,
zapewne na YouTuba. Nie sądzę byśmy się tam kiedyś spotkali, bowiem
peron jest tu raczej tylko tłem, a nie treścią.
AKAPITZgodnie
z rozkładem wtacza się na stację pociąg TLK Centaurus z Krakowa
Głównego do Świnoujścia. W pierwszych wagonach widzę sporo
pasażerów. Pociąg nie jest może pełen, ale najlepsze miejsca
(przy oknach rzecz jasna) są raczej pozajmowane. Zgodnie z planem
wsiadam zatem do ostatniego. To starszy wagon klasy pierwszej zdeklasowany*
teraz na drugą. Jednak dwójka widniejąca na
kartce
przyklejonej do jego drzwi nie dla wszystkich jest czytelna i jasno
zrozumiała. Wagon ten dla niezorientowanego w kolejowych sztuczkach
pasażera to po prostu wagon klasy pierwszej,
zazwyczaj dla niego
niedostępny.
|
Idę
korytarzem
wzdłuż przedziałów. Pusty, pusty, pusty, pusty... I tak do
końca. W całym wagonie nie ma żywego ducha. Wchodzę do kolejnego.
Jest ciut nowszy, ale to też zdeklasowana
„jedynka”. Nie ma niemal nikogo. Niemal, bo
dopiero z
jednego z ostatnich przedziałów słyszę jakieś glosy.
Dobra, tu zakotwiczę. Siedzieć w całkowicie pustym wagonie to jakoś
tak... Jak gdybym jechał pociągiem widmo. Choć nie mam złudzeń
–
przed nami sporo stacji,
ktoś na pewno się dosiądzie.
AKAPITSześć
miejsc w przedziale gwarantuje jako
taki komfort. Jest nawet sprawna wentylacja póki co udająca
klimatyzację i niewielki lufcik w z założenia nieotwieralnym oknie. |
AKAPITSzlak
na Śląsk jest mi dobrze znany. Nie spodziewam się tu niczego nowego.
Mijamy mysłowickie pozostałości po kopalni i wtaczamy się na dworzec w
Katowicach. Nie ma zbyt wielu nowych pasażerów. Podobnie w
Gliwicach. Już oczyma duszy widzę się wygodnie rozpartego na całej
szerokości foteli, gdy tymczasem dojeżdżamy do Kędzierzyna Koźla. O kurrr...cze!
Na peronie stoi grupa dobrych kilkudziesięciu osób w tym
dzieci czy może raczej wczesna młodzież. W zasadzie to na oko nawet
koło setki ich być może. No tak... Spełnia się oto właśnie moje
najczarniejsze przypuszczenie – zielona szkoła. Stoimy. Czas
mija, a grupa, mimo że wyraźnie celuje w nasz pociąg, nie wiedzieć
czemu nie wsiada. Po chwili słyszę ruch na korytarzu i głosy
zdecydowanie dorosłe szukające wolnych miejsc. Jak się okazuje, grupa
młodzieży miała rezerwację na jeden z wcześniejszych
wagonów, ale w tym siedzieli już pasażerowie z wykupionymi
miejscówkami. Czy coś kiedyś wspominałem o przestarzałym i
niewydolnym systemie rezerwacyjnym PKP IC?
|
Jedna ze śląskich pzostałości - dawna wieża ciśnien huty cynku
Uthermanna w Szopienicach |
|
AKAPITDo
mojego przedziału dosiada się tylko jeden starszy pan. Jak
mówi, jedzie do Brzegu. Jest już 3 godziny
spóźniony, bo Pendolino w Warszawy do Katowic,
którym wcześniej jechał, miał 30 minut
opóźnienia, stracił więc wcześniejsze połączenie. Teraz
jeszcze musiał się przesiadać do innego wagonu. Jest solidnie
zniesmaczony cała tą sytuacją. Wcale mu się nie dziwię.
AKAPITPostój
w Kędzierzynie trwa dobrych 20 minut, przez co i nasz pociąg łapie
opóźnienie. Gdy ruszamy, przez korytarz cały czas
przemieszczają się szukający wolnych miejsc pasażerowie z walizami. Do
mojego
przedziału dosiadają się w końcu jeszcze dwie kobiety. Po bagażu
sądząc, jadą do końca. No cóż, cztery osoby w przedziale to
może nie będzie superkomfort, ale i tak fotel pod oknem naprzeciw mnie
pozostaje
wolny, więc bezpardonowo zdejmuję buty i wyciągam na nim nogi. Niby nie
jest
źle, ale w wagonie włącza się ogrzewanie. Wieczór jest dość
ciepły. Ogrzewanie nie jest włączone na full, ale i tak przy czterech
osobach po chwili w przedziale robi się upał. Wyłączyć go nie
sposób. Po konsultacji z paniami otwieram
lufcik okna. Świeży powiew wprowadza nieco chłodu. Próbuję
się ułożyć do spania, ale niespecjalnie mi to wychodzi. Nie pomaga
nawet dmuchana poduszka. No nic, może jakoś dotrwam do rana...
|
* - odnośniki z
wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu |
|