|
Dzień 4,
6 czerwca 2016 r. |
|
|
AKAPITPociąg
dojeżdża do Przemyśla 30 minut po północy. Kolejny, tym
razem
już do Krakowa, choć dla mnie jeszcze nie ostatni ma odjazd o 1:53. Mam
więc trochę czasu. Nie lubię dworcowych poczekalni. Raz z racji nie
zawsze doborowego towarzystwa, dwa z racji panującej tu zwykle
atmosfery odrętwienia i bezczynnego wyczekiwania. Mimo dość kosmicznej
godziny na spacery wolę iść do miasta. Zaletą Przemyśla jest położenie
dworca tuż przy starówce. Starówce bardzo ładnie
położonej i (jak na nocne oświetlenie i mój zmęczony już
nieco
wzrok) dość ładnie utrzymanej. Chciałbym napisać, że idę szybkim
krokiem wąskimi, pochyłymi uliczkami, ale z racji wyraźnego nadejścia
kumulacji zmęczenia nogi mi się nieco plączą i zasadniczo wyglądam
zapewne jak właśnie wyrzucony z pubu nie do końca dopity pasażer...
znaczy przepraszam, klient. Zaczepia mnie młody Ukrainiec i pyta o
ogień. Też jest po co najmniej kilku piwach. Właściwie dlaczego
napisałem
„też”? Mówi coś o jakimś morzu,
które
przepłynął. Wspinam się na wyżyny moich umiejętności posługiwania się
językiem sąsiadów, wówczas zza Buga,
wpajanych mi
od szkoły podstawowej poprzez wszystkie późniejsze etapy
edukacji i prawie płynną rusczyzną odpowiadam
AKAPIT–
Nu i widisz,
ty morie prapłynuł, a spiczek u tiebia niet...
AKAPITJest
chyba lekko zdziwiony moją reakcją, ale dziękuje i przeprasza za
kłopot. Zresztą żaden kłopot. Zapałek i tak nie mam. Właściwie to mam,
ale o tym przypominam sobie, gdy jest już za późno i się
rozstajemy. Alarmowe pudełko podróżuje w najmniejszej
kieszeni
plecaka razem z innymi niezbędnymi przedmiotami, jak folia NRC, papier
do... no właśnie, kolejowy klucz uniwersalny (idealny do otwierania
zamkniętych i zapomnianych przez systemy rezerwacyjne
przedziałów), latarka czołówka i parę innych
drobiazgów. A od kilkudziesięciu godzin także igła i nitka.
AKAPITSpaceruję
z wolna przemyskimi uliczkami. Ładnie tu jest. Zwłaszcza teraz, gdy nie
ma samochodów, nie ma ludzi, dookoła panuje cisza i
spokój, a centrum miasta jest ładnie oświetlone.
Tylko od czasu do czasu przemknie spóźniona
taksówka, lub jej ostatni wysadzony właśnie pasażer.
Dochodzę do
Rynku i niedźwiedziej fontanny. Opodal dostrzegam siedzącą na ławeczce
bardzo mi znajomą postać. (Tak po prawdzie, to postać siedzi na
skrzynce z amunicją, ale po kilku nieprzespanych nocach i w dodatku po ciemku kto
by to rozeznał? [przyp. autora z 2017 r.]).
AKAPIT–
„Posłusznie melduję panie feldkurat, że znowu
jestem!”
AKAPITZ
nieodłączną fajeczką w jednej, kuflem złocistego trunku w drugiej ręce,
z sympatycznym uśmiechem idioty, który wszak bynajmniej
idiotą
nie jest, siedzi sobie szeregowy Józef Szwejk, żołnierz C. i
K.
Armii, który do perfekcji opanował sztukę gubienia się w
drodze
na wojnę. Z wytartych kolan jego brązowych spodni oraz świecącego
złotem nosa wnioskuję, że jest częstym obiektem dla amatorów
selfie z celebrytami. Figura stoi, a raczej siedzi tu nie bez powodu.
Twierdza Przemyśl była w czasie trwania akcji książki Jaroslava
Haška niezwykle ważnym obiektem wojskowym. Jako trzecia co
do
wielkości twierdza w Europie 1914 roku podlegała najzacieklejszemu, bo
aż trzykrotnemu oblężeniu (dwa razy przez Rosjan, raz przez
wypierających ich ze zdobytej twierdzy Austriaków). To tutaj
trafił Szwejk do własnej niewoli, gdy „jako członek armii
austriackiej, dobrowolnie, bez przymusu z czyjejkolwiek strony,
przebrał się w rosyjski mundur, a po odwrocie Rosjan został zatrzymany
przez żandarmerię polową za frontem.”
AKAPITZostawiam
bohatera jednej z moich ulubionych książek własnemu losowi, a sam z
wolna kieruję się na dworzec. Do odjazdu zostało jeszcze sporo czasu,
ale kto wie, a nuż podstawią pociąg wcześniej? Moje przewidywania
sprawdzają się. IC Matejko już czeka przy peronie. Tym razem nieco
zmieniam taktykę. Po pierwsze nie mam zamiaru czekać do odjazdu z
zajęciem miejsca. Tłumów o tej porze się raczej nie
spodziewam.
Po drugie tym razem wybieram wagon bezprzedziałowy. Względy
bezpieczeństwa przeważają wygodę. Może uda mi się choć zdrzemnąć
zwiniętym w kłębek na dwóch fotelach. Po chwili dosiadają
się
kolejni, ale na szczęście nieliczni pasażerowie. Rozpoznaję
wśród nich i spotkanego w mieście Ukraińca. Jest z kilkoma
rodakami. Chyba mnie nie poznaje. Było ciemno, alkohol tę ciemność
jeszcze potęgował. Usiłuję się umościć na fotelach. Proste to nie jest.
Mam co prawda szczupłą (by nie powiedzieć przeraźliwie chudą) sylwetkę,
ale słuszny wzrost robi swoje. Składam się jak scyzoryk, ale coś gdzieś
zawsze wystaje. Wygodnego spania zatem nie będzie. Do tego te sufitowe
światła... Jak spać pani premier, jak spać? Za oknami ciemność, więc i
krajobrazów nie pooglądam. Pozostają rozmyślania.
AKAPITChoć
zmęczony jestem już diabelnie, to bardzo się cieszę z tego wyjazdu.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że był naprawdę udany. Nawet
przygoda z nocnym złodziejem wiele mnie nauczyła. I przede wszystkim
okazało się, że dałem radę. Przed wyjazdem miałem spore obawy z tym
związane. W zamierzchłych czasach mojej pracy zdarzało się nie spać i
cztery noce pod rząd, ale wtedy jednak odsypiałem za dnia. Teraz mogę z
czystym sumieniem napisać, że nie licząc krótkiego snu w
Polarisie, od 55 godzin jestem na nogach. Są to co prawda nogi
ostatnie, ale mam nadzieję, że doprowadzą mnie jeszcze do domu. I co
najważeniejsze – nie bierze mnie obrzydznie na myśl o
kolejowej
podróży. Wręcz przeciwnie, zaczynam już myśleć gdzie by tu
się
wybrać następnym razem.
AKAPITZa
oknem z wolna dnieje. Szykuje się kolejny piękny dzień. Na niebie ani
jednej chmurki, słońce nie ma żadnych przeszkód, by z pełną
mocą
wychynąć zza horyzontu. Przed piątą pociąg zatrzymuje się w Tarnowie.
Na tutejszym dworcu trwa remont totalny. Trwa już zresztą od dość
dawna, ale widać solidne podejście do tematu. Perony i tory
przebudowywane są od podstaw. To nie jest pudrowanie.
AKAPITPo
chwili postoju ruszamy w dalszą drogę. Po
wschodniej stronie toru wyłaniają się kominy tarnowskich
Azotów.
Jeden z nich dymi niemiłosiernie. Czarny słup unosi się wysoko
zasnuwając
burą smugą połowę nieba. Współczuję okolicznym mieszkańcom.
Jeżeli tak
dymi
za dnia, no dobra, o świcie, to co musi się dziać w nocy, gdy zapewne
wyłączane są filtry?
AKAPITChoć
oczy mi się z lekka kleją, patrzę za okno. Dostrzegam coraz bardziej
znajome rejony. Znajome z wcześniejszych i znacznie bliższych
podróży kolejowych. Autostrada A4, Brzesko, Bochnia,
Podłęże,
Kłaj, Kokotów i kilka innych stacyjek. Nieuchronnie zbliża
się
Kraków Płaszów. Przejeżdżamy pod nową estakadą
tramwajową, a ja zastanawiam się czy wracać do domu tramwajem z dworca
czy może jednak...? Kilka ruchów palcem po tablecie i
okazuje
się, że czasowo mogę wyjść lepiej na powrocie pociągiem Kolei
Małopolskich do stacji Kraków Młynówka i stamtąd
autobusem. Zysk nie będzie duży, o ile w ogóle będzie, ale
zawsze to dodatkowy pociąg. I kilometry. Wysiadam więc na
Głównym i po kilku minutach oczekiwania przesiadam się do
pociągu jadącego na balickie lotnisko. Przejeżdżamy tuż obok mojego
domu. Cóż z tego, kiedy budowa mającego ogromny potencjał
(dwa
duże osiedla mieszkaniowe i kilka mniejszych) przystanku
Kraków
Bronowice wyleciała z planów szybkiej kolei aglomeracyjnej
czy
może raczej została przesunięta w bliżej niesprecyzowaną przyszłość.
Buduje się natomiast przystanek Kraków Sanktuarium położony
kilkaset metrów od istniejącego już przystanku
Kraków
Łagiewniki. Przystanek ten ma służyć pielgrzymom udającym się do
Sanktuarium i Centrum Jana Pawła II. Dowcip polega na tym, że w
założeniach miał on
służyć głównie pielgrzymom obecnym w Krakowie na Światowych
Dniach Młodzieży. Problem tkwi jednak w tym, iż jego budowa nie
zostanie zakończona przed ich rozpoczęciem. W tej perspektywie znikoma
liczba pociągów osobowych poruszających się po tej linii to
już
naprawdę drobny szczegół.
AKAPITJedenaście
minut od startu z Dworca Głównego po raz ostatni wysiadam z
pociągu. Idę na przystanek, a chwili oczekiwania siedzę w pustawym o
tej porze miejskim autobusie. Jest 6:15. Za góra 10 minut
będę w
domu.
*
* *
ROZKŁAD JAZDY
17:58
Kraków Gł. –>
Trzebinia 19:00 (Regio)
39 km
19:16 Trzebinia –>
Szczecin Dąbie 5:44 (TLK CENTAURUS)
641 km
5:52 Szczecin Dąbie –>
Świnoujście 7:13 (Regio)
99 km
8:15 Świnoujście –>
Szczecin Dąbie 9:41 (Regio)
99 km
10:03 Szczecin Dąbie –>
Poznań Gł. 12:21 (TLK BARNIM)
198 km
14:35 Poznań Gł. –>
Olsztyn Gł. 18:39 (TLK UKIEL)
305 km
19:29 Olsztyn Gł. –>
W-wa Gdańska 22:03 (IC MAZURY)
271 km
23:06 W-wa Gdańska –>
Kołobrzeg 8:23 (TLK POLARIS)
562 km
10:07 Kołobrzeg –>
Poznań Gł. 14:25 (IC SZKUNER)
266 km
14:28 Poznań Gł. –>
W-wa Zachodnia 17:23 (TLK CZECHOWICZ) 302
km
17:40 W-wa Zachodnia –>
Przemyśl Gl. 0:30 (TLK LUBOMIRSKI) 465 km
1:53 Przemyśl Gł. –>
Kraków Gł. 5:55 (IC MATEJKO)
244 km
6:04 Kraków Gł. –>
Kraków Młynówka 6:15 (Koleje
Małopolskie)
7 km
RAZEM 3498
km
13
pociągów
|
|