|
Dzień 1,
18 sierpnia 2015 r. |
|
|
AKAPIT4:30
AKAPITNieludzka
godzina.
AKAPITBudzik
wyrywa mnie ze snu w sposób nie znoszący sprzeciwu. Wstaję
bez
ociągania, bo czasu nie mam zbyt wiele, a muszę jeszcze zjeść coś na
rozruch organizmu. Potem czeka mnie 25 minutowy spacer na stację
Kraków Mydlniki, skąd zacznę dzisiejszą wędrówkę.
Będzie
ona jednak zupełnie inna od dotychczasowych, pieszych. Przede mną ponad
14 godzinna podróż z kilkoma przesiadkami pociągami
Przewozów Regionalnych. Celem jest Toruń.
AKAPIT–
To nie można prościej, bezpośrednio? – zapytacie.
AKAPITPewnie
że można, ale w końcu chodzi o to, żeby sobie pojeździć.
AKAPITSłońce
dopiero przeciera zaspane oczy, gdy dochodzę do stacji. Do odjazdu mam
jeszcze kilkanaście minut. Wokół żywego ducha. Na bocznym
torze
stoi kilka towarowych wagonów z uśpioną lokomotywą. Ptaki
zaczynają nieśmiało poranne trele, choć w ich głosach słychać wyraźnie,
że to już koniec sierpnia i że zamiast radośnie świergotać zaczynają
się zastanawiać, jak przetrwają zimę lub czy aby nie pora spakować
walizy i wracać w cieplejsze rejony świata. |
...przyjazd
pociągu do Katowic... |
|
AKAPITZachrypnięty
megafon budzi mnie z chwilowej zadumy i zapowiada przyjazd pociągu do
Katowic. Przyjeżdża punktualnie o 5:28. Jego donośny sygnał słyszę już
z daleka. Rozpoznaje go od razu – Impuls*. A zatem
dobry
początek.
Chwilę później na stacji pojawia się
biało-niebiesko-żółty skład ze Śląska. Znajduję wolną
czwórkę i siadam przed 50 calowym ekranem, na
którym nie
ma polityków, klęsk żywiołowych, morderstw i całego zła tego
świata. Są tylko przesuwające się z wolna krajobrazy. Z wolna, bo
katowicka trasa z racji fatalnego stanu torów pozwala na
rozwijanie mocno ograniczonych prędkości. Co tu ukrywać, na sporym
odcinku jedziemy 30-40 km/h. Czasem nawet wolniej. Na szczęście nie
spieszy mi się zanadto. I tak będę musiał czekać na przesiadkę. Na
przystanku Kraków Business Park wysiada spora część i tak
niespecjalnie licznych pasażerów.
Korposzczurki od
|
świtu ruszają do boju. "...giełdowy
ranek,
informacji szum". A ja siedzę i wpatrując się w okno słucham
kolejarskich opowieści dochodzących z miejsc przede mną. Jeżeli to
tylko możliwe, staram się zajmować miejsca z przodu składu, gdzie
zazwyczaj siadają jadący do lub z pracy kolejarze. W ten
sposób
można poznać wiele zakulisowych historii z kolejowego świata.
AKAPITKilkanaście
minut po godzinie siódmej za oknami pojawia się typowy
śląski
krajobraz. Kamienice, w których ceglastą cerwień już dawno
przykrył gruby węglowy osad, postindustrialne tereny nieczynnych kopalń
straszące szkieletami niegdyś tętniących pracą budynków i
górniczych szybów. Robi to wszystko mocno
przygnębiające
wrażenie. Teraz okoliczni mieszkańcy “kopią” węgiel
w nieco
inny sposób, okradając przejeżdżające tędy wagony. Ślady tej
działalności widać co chwila w postaci kopców węglowego
miału
usypanych przy torach.
AKAPITPółgodzinna
przerwa w podróży na stacji Katowice Szopienice Południowe,
skądinąd również mocno obskurnej i zaniedbanej, przebiega
szybko. Stara tablica w tunelu przejścia podziemnego upstrzona
resztkami ogłoszeń wygląda niczym malarskie dzieło awangardowego
artysty. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał okazji i nie zrobił
kilku zdjęć. Także przejeżdżającym tędy pociągom. Zresztą to właśnie
jest główny cel mojej podróży. Nie nastawiam się
na
zwiedzanie. Jeżeli, to tylko niejako przy okazji. Celem nadrzędnym jest
fotografowanie taboru. Spodziewam się obfitych łowów. W
końcu
województwo kujawsko-pomorskie to dla mnie jeszcze absolutna
terra
incognita na kolejowej mapie Polski. |
...postindustrialne
tereny... |
|
...przykrył
gruby węglowy osad... |
|
...dzieło
awangardowego artysty... |
|
AKAPITPunktualnie
nadjeżdża skład Kolei Śląskich jadący do Częstochowy. Sześciowagonowy Elf* jest nieco brudny
z zewnątrz. Niestety nie wszystko da się
skorygować fotoszopem... ;) W zasadzie brudny jest bardzo. Jest to o
tyle zastanawiające, że lato mamy tego roku wyjątkowo suche, a na boku
pociągu widać wyraźne rdzawe zacieki. Podobno Koleje Śląskie nie mają
własnego zaplecza umożliwiającego |
umycie
brudnych składów. Ale czy to może być wystarczające
usprawiedliwienie? Wygodę foteli oceniłbym na 3 punkty w
pięciostopniowej skali. Poważnym mankamentem jest jednak brak gniazdek
elektrycznych. W składach nowej generacji to jednak standard. Nie ma
też nawet najmniejszych stolików. Pociąg jest prawie pusty.
Razem ze mną w sumie jedzie może 20 osób. Choć przynajmniej
prędkość, jaką teraz rozwija pociąg, jest bardziej zbliżona do
normalnych standardów. |
...jadący
do Częstochowy... |
|
|
AKAPITW
rozkładowym czasie dojeżdżamy do Częstochowy. Mam tutaj godzinę postoju
przed następnym pociągiem. W sam raz tyle, by obskoczyć kilka razy
wszystkie perony i sfotografować co tylko jest do sfotografowania, w
tym ładnie odmalowany parowóz TKt48-151 stojący
obok budynku
dworca w charakterze pomnika. Sam dworzec świeci pustkami. Okazały
budynek z ciągnącą się nad peronami antersolą wydaje się zupełnie nie
wykorzystany. Ale nie ma się czemu dziwić, mając na uwadze ilość
pociągów na peronach, a przede wszystkim w rozkładach. Spora
ich
część poruszająca się na kierunku wschód –
zachód
omija tę stację, jadąc przez sąsiednią Częstochowę Stradom. |
...dojeżdżamy
do Częstochowy... |
|
...dworzec
świeci pustkami... |
|
...w
charakterze pomnika... |
|
AKAPITKolejny
pociąg okazuje się być niestety wysłużonym kiblem*. No
cóż,
nie
codziennie jest niedziela. W dodatku z kibla w kiblu capi
niemilosiernie. Na szczęście podróż do Koluszek potrwa tylko
dwie godziny. Tylko? Chyba jednak aż, bo smród jest nie do
zniesienia... Dobra, przesiadam się nieco dalej i na nawietrzną.
Najpierw jednak spróbuje skorzystać z tego przybytku.
Ufff...
Udało się, choć łatwo nie było. Dobrze, że chociaż ręce mogłem umyć.
Krajobraz za oknem robi się mało urozmaicony. Jest płasko i monotonnie.
Wysuszone na step pola i zeschnięte trawy na łąkach są świadectwem, że
tegoroczna susza dała się tu wszystkiemu mocno we znaki. W Koluszkach
meldujemy się dokładnie z rozkładem. Tu mam około 40 minut. Na stacji
ruchu wielkiego nie ma, choć to przecież jeden z większych
węzłów kolejowych. Jednak dla myśliwego zawsze coś się
znajdzie.
Zauważam spalinowy szynobus*
SA135 w malowaniu Przewozów
Regionalnych, zmodernizowany EN57 w łódzkich barwach, a w
oddali
na jednym z wielu bocznych torów Dragona* z
cysternami. Tego
ostatniego spróbuję ustrzelić z biegu.
|
...nie
codziennie jest niedziela... |
|
AKAPITPojawia
się mój kolejny transport jadący z Łodzi do Skierniewic.
Znowu
kibel... Tym razem jednak zapachowo bez większych uwag. Zaraz po
ruszeniu
składu wystawiam się przez okno i celuję w czarno-pomarańczowego
Dragona.
Fotki nie będą na pewno specjalnie udane, ale tak to już bywa przy
dynamicznym
robieniu zdjęć. Nie ma czasu na wybieranie dobrego kadru, a i z
ostrością bywa rozmaicie.
|
Szynobus SA135 |
|
Lokomotywa Dragon |
|
AKAPITKrajobraz
za oknem znów jest monotonny. Pola wysuszone na step i lasy
z
gęstym poszyciem, przez które niewiele widać. Mijane
stacyjki są
świeżo wyremontowane. Widać, że na tym szlaku wiele się dzieje.
Niestety ma to wybitnie ujemny wpływ na tempo poruszania się pociagu.
Na szczęście do Skierniewic przyjeżdżamy bez opóźnienia, bo
mam
tu jedynie 50 minut postoju. Niewiele, jeśli brać pod uwagę chęć
odwiedzenia pobliskiej lokomotywowni. Sprężam się, ale czasu wystarcza
mi tylko na cykniecie kilku fotek i szybki
powrót na stację, |
Budynek skierniewickiego dworca kolejowego |
|
Parowóz Ok1-266
|
|
Parowozy Ty51-1 i Ol49-4 |
|
...model
"full plastic"... |
|
gdzie
już czeka pociąg do Kutna. A jakże,
kibel... Tym razem model "full
plastic"* z twardymi laminatowymi
siedzeniami. Twardymi, jak cholera. Ale na takie właśnie okazję mam
kawałek karimaty zwany poddupnikiem. Poprzedni został niestety parę dni
temu w szynobusie ze Szczecinka do Słupska. Tego muszę już pilnować jak
oka w głowie.
AKAPITZe
stosownym hukiem, piskiem i zgrzypieniem oraz kolysaniem i
szarpaniem składu toczymy się teraz w kierunku kolejnego punktu
przesiadkowego. W Kutnie mam dwie godziny przerwy, które
wykorzystuję na spacer po okolicy dworca. Okolicy wyznaczonej
głównie przez kolejowe tory. Jak już wspomniałem, nie
nastawiam
się na zwiedzanie miast. Ale spotykam tu jeden jakże znajomy wycinek
rzeczywistości – czerwony szlak turystyczny. Nie mam pojęcia
skąd
i dokąd biegnie, ale od razu robi mi się cieplej na sercu.
Spotykam tu |
Odnowiony dworzec kolejowy w Kutnie |
|
...wyznaczonej
głównie przez kolejowe tory... |
|
W oczekiwaniu na wolną drogę |
|
|
...znajomy
wycinek rzeczywistości... |
|
także świeżynkę w postaci pociągu
Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, która nieco ponad
rok temu
zaczęła swoją działalność. Używają nowych składów Stadler Flirt 3*, więc jest
co fotografować. Przez stację przejeżdża jeszcze
pociąg InterRegio*
Mewa. Już niedługo zniknie z rozkładu podobnie jak
niemal wszystkie pozostałe InterRegio. Brązowa lokomotywa EU07 z racji
malowania zwana czekoladką i zbieranina
mocno leciwych wagonów to zdecydowanie łabędzi śpiew
Przewozów Regionalnych w tej kategorii. |
Flirt3 ŁKA |
|
InrerRegio Mewa |
|
Poczciwy kibelek |
|
AKAPITNastępny
i tym razem już ostatni odcinek trasy
pokonam pociągiem Arrivy. Miałem nadzieję na coś ciekawszego, tymczasem
podjeżdża skład ED72A. Choć dla mnie i to jest okazją. Tego
typu
zmodernizowanych zespołów jest tylko 6. Dobrze, że
choć klimatyzacja w nim działa, bo wbrew pozorom
temperatura
jest całkiem wysoka. W wagonach są gniazdka
elektryczne, jest i WiFi,
|
ED72A Arrivy |
|
|
z
tym że to
ostanie działa średnio, bo dostępu do internetu brak. Pani konduktor
biega po peronię z młotkiem na długim obuchu i ostukuje osie
wózków
jezdnych. Pełna samoobsluga. Ciekawe tylko jakie ma pojęcie o tym co
robi. Jak się po chwili okazuje to nie pani konduktorka, ale...
“personel pokładowy”, co odczytuję z przypietej do
jej bluzki
plakietki. Bilety jednak też sprawdza. Pociąg jest niemal pusty.
Prócz
mnie dostrzegam ledwie kilka, może kilkanaście osób. |
AKAPITKrajobraz
za oknem nieco się urozmaica, a może to tylko kwestia oświetlenia, bo
słońce jest już stosunkowo nisko nad horyzontem i oświetla wszystko
coraz bardziej miękkim światłem. Za okiem przesuwają się łany
kukurydzy, rżyska i nieużytki. Z kładącymi się na nich długimi cieniami
wyglądają o wiele lepiej niż w południe. Wsuwam ostatnie kanapki. Tym
sposobem kolację mam już zaliczoną.
Do Torunia dojeżdżamy 11 minut po godzinie, o której Miś
Uszatek
niegdyś zaczynał śpiewać dzieciom na dobranoc. To nie koniec atrakcji
na dziś. Mam jeszcze zamiar przeprawić się na drugą stronę Wisły, czyli
na toruńską starówkę. Na szczęście do miejsca postoju, czyli
hostelu nie mam daleko. Właściwie to po wyjściu z pociągu jestem na
miejscu, albowiem Hostel Toruń Główny zgodnie ze swą nazwą
mieści się na jednym z dworcowych peronów. Znalazłem go w
sieci
i zarezerwowałem spanie na dwie noce. Cena 39 zł za nocleg ze
śniadaniem jest więcej niż przystępna. Poza tym z opisów
wynika,
że jest to obiekt dopiero co oddany do użytku, choć mieści się w starym
budynku Poczty Polskiej. Starym, ale odnowionym. I to odnowionym
solidnie. Oglądając wscześniej zdjęcia w internecie, byłem bardzo
przyjemnie zaskoczony. Wszystko wyglądało na nowe i czyste, pachnące
wręcz świeżością. Teren wokół budynku to niestety
póki co
wieki plac budowy, ale to dla mnie nie stanowi wielkiego problemu. W
końcu mam tu zamiar wyłącznie nocować resztę czasu spędzając dość
aktywnie.
AKAPITWejścia
do hostelu bronią drzwi. Sa szczelnie zamknięte, wygląda, że na
elektroniczny zamek. Chwila konsternacji. Łapię za uchwyt w miejscu
klamki, ciągnę – nie poddają się. Dzwonka nie ma. Wyciągam
telefon. Na szczęście mam zapisany numer. Zanim zdążyłem go wybrać
otwiera mi od środka młoda długowłosa blondynka, jak się po chwili
okazuje, pracująca w recepcji. Formalności trwają minutę. Dowiaduję się
jedynie, że moja rezerwacja ulegla lekiej modyfikacji i będę spał w
pokoju na górze. No cóż, sztuka jest sztuka, choć
w tych
górnych spodziewam się “nieco“ wyższych
temperatur.
I słusznie, bo gdy już się w nim znajduję, pierwsze co musze zrobić to
otworzyć okno. Bez większego zresztą skutku, bo po upalnym dniu nastał
właśnie niemal równie gorący wieczór.
AKAPITKilka
słów warto poświęcić samemu hostelowi. Wszystko wygląda
dokładnie tak jak przedstawiały to fotografie. Świeżo odmalowane ściany
ozdobione są stylizowanymi na komiks rysunkami. Pomieszczenia są czyste
i przytulne, a sprzęty sprawne. Jest ogólnodostępna kuchnia
z
pełnym wyposażeniem, jest świetlico-jadalnia, jest także pomieszczenie,
w którym można przechować np. rowery. Pokoje wieloosobowe
mają
piętrowe łóżka, podstawowe wyposażenie i są dość
przestronne. Do
wyposażenia tego należą między innymi zamykane na klucz szafki.
Sanitariaty są czyste, choć nie ukrywam – przydałby się mop,
by
można było po sobie posprzątać pod prysznicem. Jeżeli do tego
wszystkiego dodać miłą obsługę, czegóż chcieć więcej? |
AKAPITMój
pokój jest nagrzany niczym piekarnik. Może ciut przesadzam.
Daleko mu do naszej kwatery w Kotorze z 2011 roku, ale wychłodzenie mi
tu na pewno nie grozi. Klapki leżące przy sąsiednim łózku
zdradzają, że najprawdopodobniej nie będę spał sam. Mam jednak spory
wybór. Z pięciu pozostałych łóżek zajmuję to na
parterze
najbliżej okna. Szybko się wypakowuję, zamykam swoje manatki w szafce i
wyposażony wyłącznie w aparat fotograficzny wyruszam do miasta. Czas
najwyższy, albowiem słońce wyraźnie zmęczone całodzienną
wędrówką po nieboskłonie szykuje się już do przejścia na
drugą
stronę linii horyzontu. Jeżeli chce zdążyć obejrzeć jego złotawe
oblicze, muszę się pospieszyć. Czeka mnie przecież przeprawa przez 900
m kratownicowy most im. Józefa Piłsudskiego. Przechodzę obok
campingu położonego tuż przy południowym przyczółku mostu.
Budzą
się wspomnienia. Byłem tu z rodzicami i spaliśmy na nim w trakcie
jednej z licznych wakacyjnych wędrówek po Polsce.
Który
to mógł być rok? Chyba 1976. Trochę czasu zatem minęło. Z
tej
wizyty prawie nic nie pamiętam, ale tę dłużącą mi się
wówczas
drogę w obydwie strony przez Wisłę i owszem. Wchodząc na most zauważam
co? A jakże |
–
czerwony szlak. Zresztą nie jest tu sam. Wspiera go dwóch
kolegów, czarny i niebieski. Na moście znajduję się
dokładnie w
momencie, gdy słońce zaczyna chować się za horyzont. Najlepszy moment
na zrobienie zdjęcia. Starówka po drugiej stronie
również
prezentuje się pięknie. Ten widok chyba też utrwalił się w bardzo teraz
zakurzonych zakamarkach moich zwojów mózgowych,
bo coś
jakbym tę panoramę rozpoznawał...
|
...zauważam
co?... |
|
...najlepszy
moment... |
|
Toruń |
|
AKAPITW
oddali widzę podobny most. To most kolejowy, za którym z
kolei
widać przęsła następnego, tym razem już nowoczesnego mostu drogowego.
Stan wody jest niski. Widać wyłaniajace się z wody nie tylko wysepki,
ale i całe ogromne łachy piasku. Suche lato zrobiło swoje...
AKAPITPrzedostawszy
się na drugą stronę, chwilę zastanawiam się, gdzie najpierw skierować
kroki. Postanawiam się przejść wiślanym bulwarem w kierunku mostu
kolejowego. Ciepły i przyjemny wieczór wyciągnął nad wodę
sporo
ludzi. Spacerują, przyglądając się leniwie płynącej rzece. Na murku
wzmacniającym brzeg namalowane są cytaty z filmu
“Rejs”
–
|
“W
damskiej ubikacji napisane jest głupi kaowiec”,
“Bardzi mi
przykro – Sidorowski jestem” i wiele innych.
Dlaczego
akurat tutaj? A no dlatego, że to przy tym właśnie nabrzeżu kręcone
były pierwsze sceny filmu, gdy Stanisław Tym wraz z Jerzym Doborwolskim
“służbowo” wsiadali na wycieczkowy statek.
AKAPITOd
wody ciągnie charakterystyczny zapaszek. Nie, nawet nie kanałowy, po
prostu taki zgniło-wodny. Gdy dochodzę do mostu kolejowego, zaczyna już
zmierzchać. Próbuję robić zdjęcia. Jest już jednak trochę
ciemnawo i wychodzą nieostre.
|
...namalowane
są cytaty... |
|
...dochodzę
do mostu kolejowego... |
|
Most J. Piłsudskiego |
|
Most kolejowy |
|
AKAPITTeraz
czas na stare miasto. Jest o wiele spokojniej, niż o tej porze w
Krakowie. Ludzie z wolna spacerują lub siedzą w kawiarnianych
ogródkach. Przechodzę najpierw przez Rynek Nowego Miasta, a
następnie idę ulicami Królowej Jadwigi i Szeroką po drodze
fotografując ładnie oświetlone akmienice. Księżyc w nowiu wiszący nisko
nad środkiem ulicy prowadzi mnie
do Rynku
Staromiejskiego. |
Kościół Garnizonowy |
|
Kościół św. Jakuba Apostoła |
|
kamieniczki Rynku Nowomiejskiego |
|
Tu wita mnie stojący obok ratusza
spiżowy Mikołaj Kopernik. Obchodzę rynek i kieruję się w stronę
miejskich murów, gdzie stoi kilka zabytkowych
spichrzów.
Po drodze napotykam piekarnię. O tej porze jest oczywiście zamknięta,
ale już wiem, gdzie jutro skoro świt zrobię zakupy. Ponownie wychodzę
nad wiślany brzeg. Most Piłsudskiego jest teraz ładnie oświetlony.
Równie ładnie wygląda Stare Miasto z mostu, a mam się o tym
możliwość przekonać już po kilku minutach, gdy postanawiam z wolna
wracać do hostelu. |
Ulica Królowej Jadwigi |
|
Ratusz i pomnik Kopernika |
|
Rynek Staromiejski |
|
Spichlerz przy ul. Św. Ducha |
|
Rynek Staromiejski |
|
Ulica Bankowa |
|
Wieczorny most J. Piłsudskiego |
|
|
Toruń nocą |
|
AKAPITNa
miejscu zastaję swojego współlokatora. To Włoch z Mediolanu.
Próbujemy zamienić kilka słów, ale mimo że obaj
posługujemy się angielskim w stopniu komunikatywnym, rozmowa się nie
klei. No tak, spotkały się dwie gaduły... Skoro nie zanosi się na
długie międzynarodowe dyskusje, postanawiam szybko się wykąpać i iść
spać. Na jutro mam bardzo bogaty plan, a pobudkę planuję już o
szóstej, więc po całym dzisiejszym dniu należy mi się
porządny
odpoczynek. Oczywiście obowiązkowo wkładam stopery do uszu. Z racji
temperatury wewnątrz pokoju okno musi pozostać otwarte, a to jednak
stacja kolejowa. |
* - odnośniki z
wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu |
|