Wstęp Główny Szlak Beskidzki Strona Główna
Etap I - Bieszczady Etap II - Beskid Niski Etap III - Beskid Niski i Sądecki Etap IV - Gorce Etap V - Beskid Żywiecki Etap VI - Beskid Żywiecki Etap VII - Beskid Śląski
dzień25 dzień26 dzień27
...poprzedni dzień

Dzień 27, 10 października 2010 r.

Noc była krótka. Wstajemy kilka minut po szóstej. Właściwie dopiero świta. Z samych okien mamy niezły widok, ale na moment wschodu i tak wyjdziemy przed schronisko. Na razie obserwujemy sytuację. Tatry już wstały, podobnie Mała Fatra. Przeciągają się i myją w porannych niskich mgłach. Za Pilskiem niebo robi się coraz jaśniejsze. Wychodzimy przed budynek. Jest zimno, a wiatr kołysze okolicznymi świerkami. Na szczęście przewidujemy taką sytuację i ubieramy się, jak na wyprawę w okolice koła podbiegunowego. Chowamy się wśród drzew. Bliższe i dalsze horyzonty wypełniają góry, górki, góreczki.

...obserwujemy sytuację...

Na Rysiance przed wschodem słońca

...za Pilskiem niebo robi się jaśniejsze...

...Tatry juz wstały...

...podobnie Mała Fatra...
Też czekają na wschód. Poświata nad Pilskiem z różowego przechodzi w odcień złoty, a po niedługiej chwili nad szczytem rozbłyska pierwszy promień słońca. Fanfary gra wiatr na okolicznych świerkach. Nie jesteśmy jedynymi, którzy wstali tak wcześnie, ale inni obserwują wschód głównie z okien. Chwilę w zadumie patrzymy na wstający powoli dzień i wracamy na śniadanie.

Pilsko i Babia Góra z Rysianki

...przechodzi w odcień złoty...

...pierwszy promień słońca...
Zjadam porcję pierogów serowo-jagodowych – tutejszego specjału. Basia zjada śniadaniowy zestaw frankfuterek. Jemy w słonecznej jadalni z widokiem na Tatry.

Tuż po wschodzie słońca

...wracamy na śniadanie...

...z widokiem na Tatry...
Posileni pakujemy się i wychodzimy ze schroniska. Nie musimy się dziś spieszyć. Mamy przed sobą tylko zejście do Węgierskiej Górki, skąd ma nas zabrać Grzesiek. Czeka nas zatem około 5 godzin marszu. Póki co siadamy na hali koło schroniska i wystawiamy się do słońca. Chłoniemy piękne, trójwymiarowe obrazy, stające przed naszymi oczami.

Tatry

...siadamy koło schroniska...

Na horyzoncie Niżne Tatry 

Panorama z pod schroniska na Rysiance

Mała Fatra

Wielka Rycerzowa

...chłoniemy piękne, trójwymiarowe obrazy...

...ruszamy w drogę...
Ruszamy w drogę około dziesiątej. Pogoda jest w dalszym ciągu piękna, choć na niebie pojawiają się pojedynczo niewielkie, wysokie obłoczki. Mimo słońca jest chłodno. Wiatr cały czas mocno wieje, toteż ubieramy się ciepło. Po kilku minutach marszu wchodzimy na Halę Pawlusią. Stąd widać już Beskid Śląski. Ale jego zostawiamy sobie na deser. Z Hali Pawlusiej schodzimy trawersując strome zbocza Romanki (1366 m), na której szczyt szlak nie prowadzi.

Romanka

Widok z Hali Pawlusiej w kierunku zachodnim na Beskid Śląski
Spotykamy tu również nie lada atrakcję: jedyne na całym Głównym Szlaku Beskidzkim łańcuchy! Pomagają w zejściu lub wejściu na niewielką skalną półkę na ścieżce. Idziemy głównie lasem, ale las ma tu piękne i ciepłe, jesienne oblicze. Zewsząd otaczają nas złociste i brązowe buki, które w słońcu ostro kontrastują z zimnym błękitem nieba. Chwilami otwierają się przed nami szerokie połacie wiatrołomów, dające możliwość spoglądania w kierunku Baraniej Góry i Skrzycznego. Tego drugiego nie odwiedzimy, ale Barania Góra będzie pierwszym celem kolejnego etapu wędrówki. Widzimy też grzbiet Abrahamowa, którym już niedługo będziemy schodzić oraz dolinę Żabnicy.

Na horyzoncie Skrzyczne

...złociste buki...

...kontrastują z błękitem nieba...

...szerokie...

...połacie...

...wiatrołomów...

...widzimy też grzbiet Abrahamowa...
W okolicy Suchego Gronia (868 m) robimy postój przy opuszczonym domu, mylnie biorąc go za pozostałości po stacji turystycznej, która faktycznie znajduje się kilkaset metrów dalej, na Słowiance (840 m). Dla równowagi zatem, zjedzone na postoju kanapki Basia zapija kawą w tejże stacji. Gospodarz poproszony o słabą kawę, lekko zdziwiony pyta: "To znaczy lurę?" Utwierdzony, po chwili niosąc na tacy kubek oznajmia : "Lura raz!" Sympatyczne miejsce i ludzie. Może kiedyś tu wrócimy.

Po opuszczeniu terenu stacji mijamy jeszcze trzech juhasów pasących owce.
Właściwie pasieniem zajmował się najtrzeźwiejszy z całego towarzystwa owczarek niemiecki, bo juhasi zajmowali pozycje od leżącej, do z trudem utrzymywanego pionu. Przy czym ten z trudem utrzymywany pion połączony był z równie trudnym w tej sytuacji procesem opróżniania pęcherza moczowego. Mijamy ich z lekkim zażenowaniem. Zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie z miejscowym koniem. Widać, że zapuścił już sierść na zimę. Basia przez chwilę aplikuje sobie dawkę hipoterapii i przytula się do niego. Koń wydaje się naprawdę zadowolony. Widocznie potrzebował humanoterapii. Znów zanurzamy się w złotym lesie.

Stacja turystyczna na Słowiance

...przy zagrodzie z miejscowym koniem...

...zanurzamy się w złotym lesie...
Po chwili szlak dość niepostrzeżenie opuszcza kamienną drogę i ścieżką wchodzi na trawers Skały (946 m). Nie możemy się napatrzyć na piękne, otaczające nas zewsząd kolory jesieni. Dalsza trasa, o ile nie jest specjalnie wymagająca pod względem wysiłkowym, o tyle jest fragmentami bardzo niewygodna. Powodują to luźne kamienie, co rusz usuwające się spod naszych zmęczonych już nieco nóg.


Romanka i Rysianka
Dlatego po długim marszu grzbietem Abrahamowa z ulgą schodzimy w końcu do Żabnicy, gdzie z racji asfaltu możemy zdjąć buty i założyć sandały. Zanim to jednak się stanie, przez chwilę obserwujemy klucz żurawi kołujący nad Węgierską Górką. Bardzo charakterystyczny klangor jasno określa przynależność gatunkową ptaków.

Po kilkudziesięciu minutach marszu przez wieś wchodzimy do Węgierskiej Górki. Tu jeszcze chwilę czekamy pod znajomą pizzerią, wcinając resztki kanapek, a po przyjeździe Grześka pakujemy się do naszego samochodu i jedziemy do domu. Przyjemnie jest, nie musieć martwic się o transport.

Węgierska Górka, a za nią Skrzyczne

...zdjąć buty i założyć sandały...

To były piękne trzy dni. Pogoda zrobiła nam bardzo miłą niespodziankę, rewanżując się za naszą wytrwałość i rekompensując kiepskie warunki w trakcie wrześniowej wizyty na Babiej. My wykorzystaliśmy te trzy dni maksymalnie. Przeszliśmy ponad 56 km. Ponad, bo przebieg naszej trasy nieco odbiegał od czerwonego szlaku. Dodatkowo odwiedziliśmy Małą Babią Górę i Pilsko. Dobiliśmy do 460 km. Zostało ich jeszcze 59...
następny dzień...