wstęp Beskid Wyspowy - lista wycieczek Strona główna

25 maja 2013 r.
Kamionna
AKAPITDzisiejsza wycieczka miejsce mieć będzie niejako przy okazji. Bo właściwie nic prócz niej nie uzasadnia ruszania się z domu. Niebo spowija gruba zasłona chmur, z których co jakiś czas cieknie i nie ma najmniejszych perspektyw na poprawę tego pochlipującego stanu rzeczy. W dodatku i temperaturze daleko do tych przystojących końcówce maja. Dzisiejsza bardziej adekwatna byłaby dla końca marca.
AKAPITOkazją była trasa do Bełdna koło Żegociny, którą miałem pokonać, odwożąc tamże moich Rodziców na wczesnoletni (chłe, chłe...) wypoczynek. Krótki rzut oka na mapę tego rejonu pozwolił mi stwierdzić, że nie jest to absolutnie turystyczna pustynia. Zresztą była to tylko formalność. Byłem już przecież w tym miejscu kilkakrotnie przy analogicznych okazjach. Pozostawało więc w zasadzie wyznaczyć cel, który o ile nie będzie specjalnie ambitny, o tyle jednak osiągnięty spowoduje powiększenie mojego beskidzkowyspowego dorobku. Wytypowana została Kamionna.
AKAPITPo spełnieniu rodzinnych obowiązków zjeżdżam do Żegociny, gdzie na parkingu pod sklepem zostawiam samochód. Jest już prawie południe, ale nie mam się dokąd spieszyć. Trasa jest krótka i chyba tylko deszcz może mi ewentualnie pokrzyżować szyki. Ale i na tę okoliczność jestem jak zawsze przygotowany. Dość szybko odnajduję szlak, choć zastanawiam się jak będzie dalej z jego oznakowaniem. W końcu to raczej mało uczęszczane rejony Beskidu Wyspowego i w dodatku raczej jego rubieże. Pożywiom – uwidim, jak pewnie byliby powiedzieli w tej sytuacji dalsi sąsiedzi zza Buga.
AKAPITSzlak po opuszczeniu głównej drogi prowadzącej w kierunku Limanowej prowadzi również asfaltem przez osiedle nowych domów. Można by odnieść wrażenie, że się jest na przedmieściach. Mijam osiedle, mijam także ciągnące się wzdłuż szlaku luźno porozrzucane gospodarstwa. Spoglądam na północ. Bełdno widać stąd doskonale. I domek agroturystyki Agrobella, w którym zostawiłem Rodziców. W końcu opuszczam utwardzone ścieżki i zagłębiam się w lesie. Czuć tu przejmującą wilgoć i chłód. Od czasu do czasu z przykrywającego mnie teraz zielonego bukowego parasola skapuje pojedyncza kropla – pozostałość po padającym jeszcze kilka godzin temu deszczu. Auuuć... Ale dlaczego za kołnierz?!

Widziane z oddali Bełdno

...tu na dole jest wręcz ciemno...
AKAPITSzlak najpierw stromo wspina się na grzbiet, a po jego osiągnięciu już dużo łagodniej wznosi się ku górze. Zbocza Kamionnej porasta gęsty bukowy las, przez który nie widać absolutnie nic. Mam nadzieję, że choć z okolic stacji narciarskiej cokolwiek zobaczę. Zachmurzenie, gęsta zasłona ze świeżych, zielonych liści i ciemna barwa podszycia sprawiają, że tu na dole jest wręcz ciemno. Dookoła panuje cisza i spokój. Nie spodziewam się raczej nikogo tutaj spotkać. Nie w taką pogodę. Co najwyżej jakiegoś kłusującego drwala. Ale nie, nawet odgłosów pił motorowych nie słychać, a to dźwięk, który ostatnimi czasy można usłyszeć nawet w wydawałoby się najdzikszych i najbardziej niedostępnych rejonach. W końcu po około 45 minutach od startu docieram do górnej stacji wyciągów narciarskich. Stąd do szczytu Kamionnej jest jeszcze kilka minut, ale ponieważ jest on zarośnięty, postanawiam zostać w tym miejscu jakiś czas i przyjrzeć się okolicy.  A i zjeść drugie śniadanie, bo żołądek
zaczyna z cicha domagać się paliwa. Lokuję się na drewnianym podeście pod ostatnim słupem nieczynnego obecnie wyciągu krzesełkowego i podziwiam okolicę. Choć niebo w dalszym ciągu pokrywa szara i gruba zasłona, to na szczęście nie zasłania ona okolicy. Widzę  stąd  krótkie

Stacja...

...narciarska...

...Kamionna
pasmo Łopusza Wschodniego (612 m n.p.m.) i Zachodniego (661 m n.p.m.) a po drugiej stronie Pasmo Łososińskie z Jaworzem (921 m n.p.m.) i Sałaszem (909 m n.p.m.). Pomiędzy nimi w niewielkiej kotlince ulokowały się niewysokie wzniesienia: Laskowa Góra i Jastrząbka (565 m n.p.m.). Korzystając z unieruchomienia wyciągu wspinam się po drabince na ostatnią z podpór. Nie jest bardzo wysoka, ale na czymś w rodzaju balkoniku na szczycie jest całkiem niezłe miejsce widokowe i punkt obserwacyjno-fotograficzny bez psujących panoramę słupów czy przecinających niebo lub horyzont lin nośnych wyciągów.

Pasmo Łososińskie

Po lewej Łopusze, po prawej Pasmo Łososińskie, w środku Laskowa Góra i Jastrząbka


AKAPITTeraz został mi jeszcze krótki spacer na sam szczyt Kamionnej (801 m n.p.m.). Z wyglądu dość mało uczęszczaną ścieżką idę kilka minut, by osiągnąć niewielką, otoczoną drzewami polankę. Robię sobie pamiątkowe zdjęcie na szczycie i chwilę zastanawiam się co dalej. Nie chce mi się za bardzo wracać i choć pogoda jest blada, postanawiam pójść jeszcze kawałek w stronę Pasierbieckiej Góry. Ponieważ będę musiał w związku z tym stracić nieco wysokości, a potem wrócić tą sama drogą, ustalam, że pójdę w dół nie dłużej niż 15 minut. Dochodzę do niewielkiej polany na południowym stoku. Widzę stąd nie tak odległe zabudowania Tymbarku. Wyraźnie odcinają się jasne hale zakładów przetwórstwa owocowego. Nad Tymbarkiem rozłożył się Łopień. Położony ciut dalej szczyt Mogielicy ukrywa się w niskich chmurach, a nieco po prawej dostrzegam Ćwilin. Fajnie jest wiedzieć co się widzi dookoła. I choć do pełnej znajomości Beskidu Wyspowego trochę mi brakuje, to powoli zaczynam się już nieźle orientować w topografii tych miejsc. (Do pełnego opisu brak jeszcze leżącej w bliższym planie po lewej Paproci i Zęzowa po prawej. Poznam je dopiero za półtora miesiąca [przypis autora z 2014 r.])

Na szczycie Kamionnej

Jasne zabudowania ZPO w Tymbarku, nad nimi Łopień, po lewej ukryta Mogielica, po prawej Ćwilin, w bliższej perspektywie po lewej Paproć, po prawej Zęzów

Pasmo Łososińskie
AKAPITCzas minął, zarządzam powrót. Pod górę idzie się wolniej, więc marsz powrotny na szczyt zajmuje mi 20 minut. Ale nic mnie nie goni. Może jedynie widmo głodu. Ale i na to jest rada. Ostatnia, alarmowa kanapka w plecaku i ewentualnie sklep w Żegocinie. W dalszym ciągu nikogo nie spotkałem. Tak będzie już do końca, ale nie ma się czemu dziwić. Szlaki w tym rejonie są mało uczęszczane, a i pogoda wcale nie chce się poprawić. Momentami odnoszę wrażenie, że wręcz robi się coraz ciemniej. A może to tylko ten las...
AKAPITZe szczytu schodzę pod stację wyciągów. Niebieski szlak, którym teraz idę biegnie teraz wygodną i szeroka leśną drogą w kierunku zabudowań Laskowej Górnej i Rozdziela. Wyszperałem informację o istniejącej tu Bacówce nad Wilczym Rynkiem. Z mapy wynika, że powinienem koło niej przechodzić. Gdy jednak dochodzę do zabudowań i rozglądam się intensywnie, nie odnajduję nawet cienia informacji o schronisku. Trochę to dziwne, ale na szczęście nie jest mi ono niezbędne. Dostrzegam natomiast wielki (jak na lokalne warunki) hotel o nieco biblijnej nazwie Sara. Sądząc po raczej ustalonym wystroju widocznym przez okna sali balowej, zarabia on głównie na organizowanych tu weselach.
AKAPITSzlak prowadzi dalej w kierunku drogi nr 965. Aby uniknąć marszu asfaltem, porzucam niebieskie znaki i wchodzę na trakt, który jak mi się wydaje powinien mnie doprowadzić do Żegociny. Tak też jest, choć nie bez lekkich komplikacji, ponieważ droga w pewnym momencie kategorycznie kończy się na bramie samotnego leśnego gospodarstwa. Zza niej ciekawie ale i zawadiacko spogląda na mnie spory wilczur. Cenię sobie integralność własnego organizmu, nie będę zatem testował jego poczucia humoru ani tym bardziej zwinności. Jestem zmuszony wrócić kawałek, a potem przedzierać się przez las. Ten na szczęście nie jest tu mocno zarośnięty i gęsty, w dodatku idę w dół. Kilka minut przełajowego spaceru później docieram do niewyraźnej ścieżki, która stopniowo staje się coraz wyraźniejsza i szersza, po czym gładko przechodzi w dwuśladową dróżkę, a ta w drogę. Dobrze jest! Znaczy się idę ku cywilizacji. O słuszności tych przypuszczeń świadczą pojawiające się po chwili zabudowania. Kilkanaście minut później dochodzę do centrum Żegociny. W samochodzie niszczę ostatnią kanapkę – szkoda byłoby ją wozić po próżnicy.
koniec
Beskid Wyspowy - lista wycieczek