wstęp strona główna
dzień1 dzień2 dzień3
poprzedni dzień
Dzień 3,
30 sierpnia 2013 r.
mapa odcinka KTT
AKAPITNoc mija spokojnie. Nawet pies z kulawą nogą mnie tu nie odwiedził. Ale nie żebym z tego powodu czuł się zignorowany. Ranek jest pochmurny i niezbyt ciepły, jednak deszcz w nocy nie padał. Szybko przygotowuję śniadanie i zwijam obozowisko. Namiot jest co prawda mokry, ale na wysuszenie go przy tej pogodzie nie mam szans. Na szczęście dziś i tak spotkam się z końcem drogi, więc grozi mi co najwyżej niesienie kilkudziesięciu dodatkowych gramów wody wsiąkniętej w jego powłokę.

Po prawej na pierwszym planie Wierzbanowska, w tyle Lubomir, po lewej Lubogoszcz
AKAPITGdy ruszam, w dolinach snują się jeszcze poranne mgły. W Kasinie żegnają mnie nieczynne semafory. Ktoś przekreślił ich żywot ukośnymi krzyżami, jakie „zdobią” większość urządzeń sygnalizacyjnych na całej trasie. Trasa biegnie teraz wyraźnie w dół. To jej najbardziej stromy odcinek. Do Mszany Dolnej spadek momentami osiąga 27 promili.
AKAPITPrzekraczam most na Kotówce. Zaraz za nim, gdy uwieczniam stalową konstrukcję na zdjęciach, wyprzedza mnie młode blonddługowłose dziewczę. Wyraźnie zmierza w kierunku Mszany. Musi tędy chadzać często, bo krok ma tak dopracowany i dopasowany do podkładów, że nie ma szans bym ją dogonił mimo zdecydowanie dłuższych nóg. Znika w oddali jak sen złoty za kolejnymi zakrętami, gdy ja tymczasem coraz mocniej walczę z obolałymi łydkami i coraz bardziej dokuczającym Achillesem w prawej nodze. Szlak do Mszany biegnie niespiesznie. Najpierw przecinam prowadzącą tu z Dobczyc i Wiśniowej drogę nr 964, a do samej Mszany wędruję wzdłuż oznaczonej numerem 28 trasy z Nowego Sącza do Wadowic. Od tyłu osłaniają mnie Śnieżnica i Ćwilin, zaś przednią straż stanowią Luboń Wielki z charakterystycznym budynkiem przekaźnika telewizyjnego na szczycie i leżący opodal niego Strzebel.
AKAPITTory biegną teraz wzdłuż ruchliwej drogi, oddalone od niej od kilku do kilkudziesięciu metrów. Z ciszą i spokojem musze się więc tymczasowo pożegnać. Przechodzę od czasu do czasu tyłami zabudowań. Te generują grube warstwy wyrzucanych stamtąd śmieci. Nigdy nie pojmę jak możliwe jest, że śmieci o ile jeszcze niekiedy rażą na własnym podwórku, to kilka metrów za jego ogrodzeniem przestają stanowić jakikolwiek problem...
AKAPITOkoło 10:30 wiaduktem przecinam drogę nr 28 i wchodzę do Mszany Dolnej. Teraz zostaje do pokonania most na Mszance oraz leżący tuż za nim wiadukt nad drogą nr 968 prowadzącą w kierunku Zabrzeża i przede mną wyrasta stacja kolejowa Mszana Dolna. Wita mnie, a jakże – opuszczonymi semaforami. Te jednak są sprawne i obowiązujące, ponieważ Mszana Dolna jest okazjonalnie działającą stacją kolejową.

AKAPITCo prawda regularny ruch skończył się tu dobrych kilka lat temu, jednak sezonowo przyjeżdżają tu pociągi retro z Chabówki. W latach świetności na stacji w Mszanie znajdowały się urządzenia do uzupełniania w lokomotywach wody i węgla, a także obrotnica dla parowozów stacjonujących w małej lokomotywowni w Dobrej. Wszystkie te instalacje zostały dawno zdemontowane,  a  na  stacji  urzędują
teraz bezdomni. Na szczęście nie w samym stacyjnym budynku, a tylko we wnękach pod niedaleką rampą starego magazynu. Jeden z nich podchodzi do mnie krokiem dalekim od pewnego i na dzień dobry usiłuje wysępić parę groszy. Wygląd urągający poczuciu wszelkiej estetyki i przyzwoitości, oraz woń jaka się wokół niego roznosi, nawet mnie, osobę dość wyrozumiałą i tolerancyjną zniechęca do podejmowania jakichkolwiek pertraktacji, więc po prostu przyspieszam kroku, nie zważając na jego nie do końca zrozumiałe wywody.
AKAPITSemafory na tle Strzebla wyglądają ładnie, zwłaszcza, że od rana pogoda wyraźnie się poprawiła, ale czas najwyższy opuścić Mszanę i udać się w dalszą drogę. Zaraz za miastem linia skręca zdecydowanie na południe, by po krótkiej chwili doprowadzić mnie do przystanku Mszana Dolna – Marki. Tu pod stojącą na betonowym peronie niewielką wiatą robię krótki postój wynikający z założonej kilometrówki. Przyznaję, że jestem już nieco zmęczony i mimo nie najcięższego przecież plecaka idzie mi się średnio. Temu kto nie pojmuje dlaczego, proponuję przejść się nieco po główce szyny. Ja mam za sobą 65 km takiej drogi. Do przejścia zostało ich około 12.

Mszana Dolna - Marki
AKAPITZaraz za przystankiem napotykam kolejny kratownicowy most. Ten zbudowany jest z dwóch przęseł. Stalowa, spojona setkami nitów konstrukcja spina dwa brzegi niezbyt tu jeszcze szerokiej Raby. Doliną tej właśnie rzeki tor doprowadzi mnie aż do samej Rabki. Skończyły się malownicze pagórki, wśród których wiódł kręty kolejowy szlak. Nastał czas płaskich i długich prostych oraz nieco mniej urozmaiconych krajobrazów.

AKAPITOkoło w pól do pierwszej osiągam przystanek w Rabie Niżnej. Stojący tu budynek, jakkolwiek góralski w stylu, to jednak jest mocno zaniedbany i właściwie w niczym nie przypomina stacji kolejowej. Około kilometra dalej urządzam ostatni dziś odpoczynek. Rozkładam się na dużej łące w cieniu pod rozłożystym drzewem. Zabieram się do przygotowywania kanapek. Po niezbyt długiej chwili z pobliskich zabudowań przybiegają dwa psiaki. Mniejszy stara się być bardzo groźny i grając rolę niezłomnego strażnika, szczeka bez opamiętania. Większy raczej przygląda mi się z zaciekawieniem, ale nie podchodzi bliżej. Dopiero kawałek kromki z pasztetem przekonuje go, że nie stanowię zagrożenia. Odpoczywam dłuższą chwilę zbierając siły na finisz po czym niechętnie ruszam dalej.

Raba Niżna
AKAPITNastępnym przystankiem, do którego dochodzę jest Rabka – Zaryte. Stojący tu niegdyś stacyjny budynek podobny do tego znajdującego się w Mszanie Dolnej został zniszczony przez wycofujących się po II wojnie Niemców. Drewniany, odbudowany po wojnie, w 1992 roku strawił pożar. Obecnie znajdują się tu jedynie dwie maleńkie nastawnie, z których odbywało się sterowanie pełniącymi do tej pory wartę w obrębie stacji semaforami. Kiedyś znajdowały się tu jeszcze cztery bocznice, na których odbywał się załadunek kamienia z pobliskiego kamieniołomu.
AKAPITOd czasu do czasu mijam kolejowe znaki ostrzegające o zbliżaniu się do przejazdu drogowego. Zazwyczaj widnieje na nich sylwetka mniej lub bardziej wiernie oddająca kształt samochodu osobowego lub ciężarowego. Mijany właśnie w tej chwili żywcem przypomina mi... nowe Kangoo.

Rabka - Zaryte
AKAPITNa 2 km przed Chabówką nad moją głową pojawia się nitka trakcji elektrycznej. Tor również zaczyna być podobny do normalnego szlaku kolejowego, a szyny nabierają stosownego, lśniącego srebrem połysku. Czyżby zaglądały tu jakieś pociągi? Zagadka zostaje rozwiązana, gdy docieram do jedynego czynnego przystanku na linii 104 znajdującego się w Rabce – Zdroju. Choć sam budynek stacji jest akurat remontowany i dokładnie zasłonięty płotem i rusztowaniami (po remoncie poza punktem obsługi podróżnych ma tu być miejska biblioteka), to na peronie wisi jak wół aktualny rozkład jazdy. Wynika z niego, że pociągi jak najbardziej tędy jeżdżą. W czasach, które pamiętam (czyli bardzo, bardzo dawno temu) jadące z Zakopanego do Krakowa i odwrotnie pociągi zmieniały czoło (czyli kierunek jazdy wymuszony budową linii kolejowej) w Chabówce. Wtedy jednak linią do Nowego Sącza jeździły normalnie inne pociągi. Obecnie zakopiańskie składy dojeżdżają do Rabki i to tutaj robiąc w tył zwrot, kierują się w stronę Suchej Beskidzkiej.
AKAPIT
Drapiąc się po głowie studiuję ten rozkład dość długo i wychodzi mi, że za kilka minut powinien jechać pociąg do Krakowa. Kusząca oferta. Co prawda nie doszedłbym wówczas do końca trasy, czyli stacji w Chabówce, ale biorąc pod uwagę, że ostatni odcinek linii jest normalnie eksploatowany i tak mógłbym iść tylko drogą obok. Mocno mnie jednak zniechęca czas podróży. Otóż do Krakowa z Rabki pociąg jedzie ni mniej ni więcej tylko... 3 godziny. Autobus tę odległość pokonuje w niewiele ponad godzinę. Jako swoistą acz smutną ciekawostkę dodam, iż na dzień 24 kwietnia 2014 roku PKP oferuje JEDNO połączenie kolejowe Krakowa z Zakopanem na dobę, ale uwaga, realizowane autobusową komunikacją zastępczą. Sytuacja ta związana jest z budową zapory wodnej Świnna Poręba koło Wadowic i koniecznością przełożenia 8,5 km torów, które po wypełnieniu zbiornika znalazłyby się na jego dnie. Smaczku całej sytuacji dodaje też fakt, że zapora budowana jest z przerwami od 1986 roku, a o konieczności przebudowy linii przypomniano sobie tuż przed wypełnieniem zbiornika. Co najciekawsze, w praktyce nieczynna jest cała linia kolejowa od Zakopanego przez Nowy Targ, Chabówkę, Suchą Beskidzką aż do Stryszowa. Niezbadane są decyzje odpowiedzialnych za stan polskich kolei. Biorąc pod uwagę częstotliwość kursowania autobusów na trasie do Zakopanego (co ok. 15-20 minut) i czas przejazdu (2 h 10 min.), PKP bardzo trudno będzie odzyskać ten fragment rynku. Ale obserwując poczynania kolejowych włodarzy, chodzi im chyba o coś dokładnie odwrotnego. Parafrazując księdza Twardowskiego: spieszmy się jeździć pociągami tak szybko odchodzą...
AKAPITTymczasem postanawiam, że jeżeli przyjedzie jakiś ciekawy skład, to poświęcę czas i wrócę nim do Krakowa. Gdy jednak po kilku minutach podjeżdża elektryczny EN57 z racji roznoszącego się w nim zazwyczaj zapachu zwany pieszczotliwie kiblem, postanawiam dokończyć trasę na piechotę, a do domu wrócić z Chabówki autobusem.

Rabka - Zdrój
AKAPITOddalona o około 2 km od Rabki Stacja w Chabówce jest dużą węzłową stacją. To tutaj zaczyna się linia nr 104. W tej chwili jednak panuje tu grobowa cisza i pustka. Kilkanaście torów jest zupełnie pustych. Nie ma ani jednej lokomotywy, ani jednego wagonu czy choćby najmniejszej drezyny. Smutny to widok dla kogoś kto pamięta czasy, gdy na peronach stały tu tłumy pasażerów z walizkami, po torach przetaczały się buchające parą lokomotywy i zielone elektrowozy, a pełne ludzi składy osobowe jechały stąd w kierunku Zakopanego, Krakowa i Nowego Sącza. Wtedy nawet wyjątkowa brzydota budynku tutejszego dworca nie była tak  dokuczliwa.  Jedynym  świadectwem

Węzłowa stacja w Chabówce

Budynek stacji w Chabówce
tych czasów jest znajdujący się na terenach byłej parowozowni skansen taboru kolejowego. Brałem pod uwagę możliwość złożenia w nim wizyty, ale jest już trochę za późno. Zresztą nie sądzę, by wiele się zmieniło od czasu mojej ostatniej w nim bytności.
AKAPITKilkanaście minut później za wiaduktem na zakopiance wsiadam do autobusu. Jest pełny. Do tego stopnia, że przez krótki odcinek siedzę na schodkach środkowego wyjścia. Potem zwalnia się miejsce. Wysiadam na Placu Inwalidów, przesiadam się do tramwaju. Wchodzę do mieszkania i nastawiam gorącą kąpiel. Po wyjściu z wanny rzucam okiem na zegarek. Pociąg z Rabki planowo powinien wjeżdżać na Dworzec Główny w Krakowie.
AKAPIT„Podróż koleją skraca czas”...


koniec