wstęp jednodnióki - lista wycieczek strona główna


26 października 2016 r.
trasa :
Kraków Mydlniki - Katowice - Gliwice - Opole Gł. -
- Wrocław Gł. - Miękinia - Wrocław Gł. - Opole Gł. -
- Gliwice - Katowice - Kraków Mydlniki
[546 km / 10 pociągów]

mapa
AKAPITPaździernik w tym roku mnie zawiódł. Aura była mocno kapryśna, a dni naprawdę pogodne można było policzyć na palcach jednej ręki. Może stąd wynikała moja niechęć do wystawiania nosa poza próg domu. Aby jednak ze szczętem nie skostnieć, trzeba by się w końcu gdzieś ruszyć. Kilka planów wycieczek jest gotowych, czeka nowo zakupiony RegioKarnet*. Czegóż więc chcieć więcej? No właśnie... Pogody! Wystrzeliwuje się w prognozowo najmniej deszczowy dzień.
Pobudka o 6.30 o tej porze roku to żadna przyjemność. W zasadzie jest jeszcze ciemno. Dopiero gdy po śniadaniu wychodzę  z domu, zaczyna się lekko rozwidniać. Nie mam ochoty przeprawiać się przez okołostacyjne błota, do miejsca startu jadę zatem miejskim autobusem. Z przystanku mam 5 minut marszu asfaltem na stację Kraków Mydlniki. Tu czekam na peronie jeszcze około 15 minut. Na wschodzie spomiędzy chmur przebijają się nieśmiałe promienie słońca, nie dając jednak wielkich nadziei na ładną czy nawet tylko względną pogodę. Na stacyjnych torach stoją cysterny na paliwo i uśpiona spalinowa lokomotywa. Zapewne niedługo obudzi się i zacznie je pracowicie przeciągać do bazy paliwowej w Olszanicy. Teraz jednak wokół panuje cisza mącona jedynie brzęczeniem peronowego głośnika. Po chwili rozlega  się w nim trzask, a następnie głos dyspozytora z pobliskiej nastawni zapowiada wjazd mojego pociągu. Z doświadczenia wiem już, że nie mam co liczyć na komfortowe warunki. Faktycznie po chwili wjeżdża z lekka zmodernizowany kibel*. Jest nabity  do  granic  możliwości.  Staję w przejściu przy drzwiach w tłumie młodych ludzi o różnych kolorach skóry, porozumiewających się różnymi językami. Wiem, że w takich warunkach będę musiał przetrwać jedynie dwie stacje. Na przystanku Kraków Business Park tłum wylewa się ze składu i momentalnie znika. Połyka go gardziel podziemnego przejścia, by wypluć po drugiej stronie, przy kompleksie nowoczesnych szklanych biurowców. Tam odbywać się będzie jego powolne, acz systematyczne korporacyjne trawienie. Ilekroć tędy przejeżdżam, zawsze przypomina mi się tekst piosenki “Malcziki” autorstwa Kazika Staszewskiego:
AKAPIT”Moi koledzy ścigają ze mną się,
AKAPITBo do wyścigu każdy gotów jest”
AKAPITSkład wyludnia się niemal całkowicie. Teraz spokojnie mogę podbić u kierownika pociągu swój RegioKarnet i rozglądnąć się za miejscem do siedzenia. Na wszelki wypadek sprawdzam pieczątkę na karnecie. Nie, żebym nie miał zaufania, ale... No tak, nie wpisał daty. Zatem zwrot i do poprawki.
AKAPITNa linii kolejowej trwa obecnie remont. Remont totalny. Czynny jest tylko jeden tor, drugi jest rozebrany do samego podtorza. Ma to  oczywiście  wpływ  na  prędkość  poruszania  się  pociągów. Jest  ona  zbliżona  do  prędkości  mniej  sprawnego   cyklisty.   Na   stacji w Zabierzowie rozebrana jest większość torów. Czynne są tylko dwa. Zmiana jest kolosalna, a sama stacja wygląda teraz niczym zapasowe lotnisko. Jakiś czas temu wycięto wszystkie drzewa w okolicy dworca, teraz rozebrano jeszcze tory. Ciekaw jestem, jak będzie tu po rewitalizacji.
AKAPITPowolna jazda usypia. Na szczęście dziś w termosie zamiast zwyczajowej herbaty z sokiem malinowym mam kawę z mlekiem, sporą (jak na mnie) ilością cukru i kilkoma kropelkami “rudej wódy na myszach” (tu ukłon w kierunku fanów “Misia” Stanisława Barei). No dobra, tych kropelek może jest ciut więcej niż kilka, ale warunki atmosferyczne tę ilość usprawiedliwiają całkowicie. I tej wersji będę się trzymał. W każdym razie po zaaplikowaniu dwóch maleńkich kubeczków senność umyka spod moich powiek.
AKAPITZa oknem późna jesień, choć po kalendarzu tego nie widać. Ta piękna, złota, nie miała w tym roku szans. Zbyt szybko ją pochwaliłem pod koniec września. Mimo to  spoglądam  ciekawie  przez  nie  pierwszej  czystości  okna,  za  którymi  widać  zaorane  pola, a gdzieniegdzie stojące jeszcze i oczekujące zbiorów łany wysuszonej kukurydzy.
AKAPITDojeżdżamy do  Katowic.  Na  tutejszym  dworcu  przeważnie  panuje  spory  ruch.  O  wiele  większy  niż  zwykle  o  tej  porze w Krakowie. Pociągi co chwila przyjeżdżają i odjeżdżają, wymieniając się pasażerami. Mój kolejny zawiezie mnie do Gliwic. Liczę na jeden z nowych składów Kolei Śląskich. I niestety się przeliczam. Na peron katowickiego dworca wtacza się powoli następny kibel. No nic, damy radę. Jego zmodernizowane wnętrze wcale mnie nie cieszy. Cechą charakterystyczną tych modernizacji są bowiem fotele o wiele mniej wygodne niż pokryte dermą kanapy ze starych składów.
AKAPITPodróż do Gliwic trwa niewiele ponad pół godziny. Na trasie niewiele się zmieniło od mojej ostatniej tu bytności. W dalszym ciągu wszelkie wolne powierzchnie na budynkach są pozajmowane “dziełami” tego samego pseudograficiarza.
AKAPITNa gliwickim dworcu czeka gotów do odjazdu Pendolino do Gdyni. Rusza niedługo po tym, jak wysiadam. Chwilę później przyjeżdża pociąg Regio z Opola. To turbokibel* w żółto-niebieskich barwach województwa opolskiego nazwany "Karliczkiem". Podobnym składem wracałem tu z sierpniowej włóczęgi. Wewnątrz są wysokie fotele i gniazdka elektryczne. Podłączam się więc do źródła prądu i ładuję tablet.

...rusza niedługo po tym, jak wysiadam...

"Karliczek"
AKAPITCały czas jest zimno i pochmurno. Dopiero w okolicy Toszka gruba warstwa chmur staje się nieco cieńsza, a miejscami przedziera się przez nią słońce. Prognozy obiecywały sukcesywną poprawę w miarę przemieszczania się na zachód. Czyżby zatem we Wrocławiu miało mnie przywitać piękne słońce? W miarę upływu drogi pociąg się zapełnia. W okolicy Strzelec Opolskich mniej więcej połowa miejsc jest zajęta.

opolski SA134

Impuls w opolskich barwach
AKAPITW Opolu mam 8 minut na przesiadkę. Starcza w sam raz na tyle, bym zdążył zrobić zdjęcia oczekującemu na odjazd spalinowemu zespołowi SA134 do Nysy oraz zaparkowanemu nieopodal na  bocznym torze Impulsowi* w barwach województwa opolskiego. Z Impulsem to po prawdzie jadę trochę po bandzie, bo chcąc go uwiecznić w całej okazałości, muszę nieco po partyzancku dostać się o jeden tor dalej, za przesłaniającego
go kibla. Odblaskowych kamizelek z zawartością w zasięgu wzroku nie ma, więc szybko zeskakuję z peronu i znajduję dobre ujęcie, po czym równie szybko wracam. Ufff... Udało się. Swoją drogą opolski Impuls ma całkiem ładne malowanie.
AKAPITMój kolejny pociąg jedzie z Raciborza. Zmodernizowany kibel w starych czerwono-grafitowych barwach Przewozów Regionalnych wtacza się z wolna na peron. Czeka na niego sporo ludzi, sporo również nim już jedzie. Miejsce dla siebie znajduję jednak bez problemu. Droga do Wrocławia przebiega bez zakłóceń. Niestety jak pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, tak pierwsze słoneczne promienie nie przyniosły zdecydowanej poprawy pogody. Znów jest szaro i ponuro. Do tego jest dziś zimno. Po analizie wrocławskiego rozkładu jazdy decyduję się nie marznąć bez sensu na dworcu dla sfotografowania kilku siódemek* i jednego Darta* tylko postanawiam przeczekać  chłód w drodze i przejechać jeszcze nieco dalej za Wrocław. Pomoże mi w tym pociąg Kolei Dolnośląskich jadący do Żar. Pojadę  nim  tylko kilka

...pociąg Kolei Dolnośląskich jadący do Żar...
stacji, konkretnie do Miękini, a potem pierwszym pociągiem wrócę do Wrocławia. Wsiadam więc do czekającego już przy peronie spalinowego zespołu trakcyjnego*. Po nieco ponad 20 minutach od momentu ruszenia wysiadam w Miękini. Przystanek jakich wiele. Nieciekawy, choć odnowiony budynek dworca, niegdyś zapewne ceglany, teraz przykryty skorupą ocieplenia, nowe perony i szlaban przy przejściu przez tory zamykający się na mniej więcej 5 minut przed przyjazdem pociągu.  Zastanawiam się,

przystanek Miękinia
co ma zrobić biedny pasażer, który wbiega na stację w ostatniej chwili, a nawet niekoniecznie w ostatniej. Bo 5 minut to przecież cała masa czasu. Całości dopełniają wysokie, chyba pięciometrowe ekrany akustyczne zasłaniające szczelnie niemal całą okolicę.
AKAPITMoje rozmyślania przerywa wjazd pociągu powrotnego. To czterowagonowy Impuls Kolei Dolnośląskich o numerze bocznym 001. Ten egzemplarz w dniu 19.02.2013 r. pobił ówczesny rekord prędkości pojazdu szynowego polskiej konstrukcji, jadąc 211,6 km/h. Kolejny rekord ustanowił w dniu 29.08.2015 r. także Impuls, ale w wersji pięciowagonowej przeznaczonej dla Kolei Mazowieckich. Do tej pory niepobity wynosi 225,2 km/h.
AKAPITW pociągu urzędują dwie młode konduktorki. Chyba trzeba tu będzie częściej zaglądać ;-) Udaje mi się znaleźć wolną czwórkę*. Siadam przy oknie i podziwiam szarobury krajobraz za oknem. Wszelkie nadzieje na rozpogodzenia rozwiały się dokładnie odwrotnie do chmur, które szczelną i grubą ołowianą zasłoną przykryły już całe niebo.


"rekordowy" Impuls

wnętrze Impulsa Kolei Dolnośląskich
AKAPITDolnośląski Impuls ma nieregulowane i trochę twardawe siedzenia pokryte moim zdaniem nieco zbyt krzykliwą i pstrokatą czerwoną tapicerką. Świętokrzyskie składy tego typu chyba już na zawsze pozostaną niedoścignione, jeśli chodzi o estetykę i komfort podróżowania.
AKAPITZa moimi plecami siedzi, sądząc po głosach, dwóch młodych chłopaków. Nie widzę ich, ale mimowolnie przysłuchuję się rozmowie, jaką prowadzą. Wymieniają uwagi na temat pobytu w Anglii i brexitu. Jak na swój wiek mówią bardzo rozsądnie. Następnie płynnie przechodzą do krajowej polityki. I tu nie można ich zganić. Mimo dość rozbieżnych poglądów umieją rozmawiać bez zacietrzewienia. Potrafią prowadzić dialog i wymieniać się rzeczowymi argumentami. Jakże bardzo brakuje tej cechy naszym politykom. I nie tylko politykom.

AKAPITWe Wrocławiu wita mnie namalowany na ścianie Teatru Polskiego mural stworzony z okazji 250 lat istnienia teatru publicznego w Polsce. Z perspektywy czasu widniejące na nim hasło rozumiane dosłownie, paradoksalnie świetnie oddaje sytuację panującą w tym zawłaszczonym przez polityków przybytku kultury.
AKAPITPrzed wjazdem na stację oczekujemy chwilę przed semaforem. Zauważam Linka* w dolnośląskich barwach także czekającego na równoległym torze na wolną drogę. Może więc będzie okazja go sfotografować? W końcu ruszamy, a po chwili zatrzymujemy się przy peronie. Wysiadam i rozglądam się wokół. Na sąsiednim peronie widzę czerwony skład niemieckich kolei Trilex jadący do Drezna. To tzw. “Pociąg do Sztuki”, na którego pokładzie w ramach podróży cyklicznie organizowane są różne artystyczne performance`y. Gdzie indziej stoi Pendolino odjeżdżający za chwilę do Warszawy. Biegam i robię im zdjęcia, bo przez niewielkie opóźnienie nie mam zbyt wiele czasu. A spóźnić się nie mogę, bo utknę tu na amen. Niestety widziany wcześniej Link gdzieś mi umknął.

"generalnie dramat"

"Pociąg do Sztuki"

Pendolino do Warszawy
AKAPITDo Opola znów pojadę kiblem. Wyciągam się wygodnie na starej dermowej kanapie. Zaraz po tym, jak ruszamy, na jednym z bocznych torów widzę stojącego Linka, któremu wcześniej udało się uniknąć sfotografowania. Niestety stoi dość daleko, w dodatku zdjęcie robione w ruchu i przez brudną szybę wychodzi kiepsko. Gdy przejeżdżamy przez Wrocław Brochów, zauważam, że stacja ta ma ładny, i zapewne niedawno odnowiony budynek dworca. Będę musiał tu kiedyś wrócić i dokładniej mu się przyjrzeć.
AKAPITZa oknem cały czas panuje szarość. Szare jest niebo, szare są pola, szare są pozbawione liści drzewa. Nawet nieliczna dzika zwierzyna szukająca po zagonach pożywienia przybrała już szare zimowe barwy. Nie lubię tej pory roku. To dla mnie najtrudniejszy do przetrwania okres.


Link Kolei Dolnośląskich

pomnikowa "tekatka" w Opolu
AKAPITW Opolu przesiadam się do pociągu jadącego do Gliwic. To ten sam żółto-niebieski opolski turbokibel, którym przyjechałem tu rano. Podejrzewam zresztą, że stoi tu od tamtego czasu. Zanim jednak do niego wsiądę, robię obchód całej stacji. fotografuję rónież stojący przed dworcowym budynkiem parowóz. To jest chyba najpopularniejszy i najczęściej spotykany “pomnikowy” typ parowozu, czyli TKt48 zwany "tekatką".

Dworzec Opole Główne
AKAPITJuż w pociągu opróżniam termos z resztek kawy. Nie wiem, czy to jej zasługa, czy może raczej napiętego harmonogramu i licznych przesiadek, ale dzisiejsza podróż mimo sporej liczby przejechanych kilometrów przebiega mi nadzwyczaj szybko. Ani się spostrzegam, jak mija 17:00, dziesiąta godzina od wyjścia z domu.
AKAPITW Gliwicach jest już ciemno. Dzięki temu mam okazję zrobić kilka nocnych zdjęć oświetlonych sztucznym światłem peronów. Choć właściwie cały czas trwa tu jeszcze remont, bo w dalszym ciągu gdzieniegdzie ustawione są rusztowania, to przy kolorowym podświetleniu perony prezentują się całkiem, całkiem.

AKAPITDo Katowic pojadę Elfem* Kolei Śląskich. Z głośnika płyną zapowiedzi wygłaszane doskonale metroseksualnym głosem wirtualnego lektora. A może lektorki? No właśnie. Chyba po raz pierwszy słyszę głos, któremu nie da się jednoznacznie przypisać żadnej płci. Parytet w wersji hard.
AKAPITPo składzie przechadza się człowiek w kamizelce z napisem “Ochrona EZT”. Z jednej strony dobrze, z drugiej jednak, biorąc pod uwagę jego posturę, nie sądzę, by kogokolwiek przed czymkolwiek był w stanie ochronić.
AKAPITZa oknami panują ciemności, skupiam się wiec nad notatkami z dzisiejszej podróży. Niestety jesienne popołudnia zdecydowanie zbyt wcześnie zmieniają się w wieczory.
AKAPITNa katowickim dworcu nie działa wizualny system informacji pasażerskiej. To znaczy pół biedy, gdyby w ogóle nie działał. Tu jednak peronowe tablice wyświetlają całkowicie błędne dane. Na usprawiedliwienie tego faktu muszę jednak dodać, że przez megafony ciągle słychać komunikaty przestrzegające przed tym faktem.
AKAPITPrzyjeżdża jak zwykle spóźniony EIC* Polonia z Wiednia. Wygląda na to, że przez niego wyruszający z Katowic IC* Górnik do Łodzi będzie miał już na wstępie 20 minut opóźnienia. Zastanawiam się, dlaczego nie mógłby go przepuścić po drodze w Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej czy Zawierciu.
AKAPITNa koniec w pewnym sensie spodziewana, ale jednak niespodzianka. Spodziewana, bo ile razy o tej porze wracałem do Krakowa, tyle razy jechałem kiblem. A niespodzianka, bo tym razem pojadę kiblem w wersji “full plastic”*. Zupełnie niepotrzebny niemiły akcent na zakończenie całkiem miłego dnia. Przede mną dwie godziny mordęgi na twardym siedzeniu we wlokącym się w nieskończoność po katowiczance pociągu. Wysiadam w Mydlnikach, rozmasowując sobie obolałą odwrotną stronę.
AKAPITTeraz małe podsumowanie. W ciągu 14 godzin dziesięcioma pociągami przejechałem dziś 546 km. Pod względem ilości przesiadek był to przejazd rekordowy. Udało mi się zrobić kilka zdjęć, w tym również taboru, którego jeszcze nie mam w mojej galerii. Wszystko to za cenę jednego dnia z RegioKarnetu, czyli za 25 zł. Zdecydowanie warto było. No i powoli, ale systematycznie zbliżam się do granicy 20 tysięcy przejechanych w ciągu roku kilometrów. Mam nadzieję ją przekroczyć. Czy się uda? Jeżeli tylko zdrowie i warunki pozwolą to na pewno. W domu już przecież czekają gotowe plany kolejnych wycieczek.

* - odnośniki z wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu
jednodnióki - lista wycieczek