|
22
września 2016 r.
trasa :
Kraków Główny. - Oświęcim - Katowice -
Lubliniec -
- Częstochowa - Katowice - Tychy - Katowice - Kraków
Główny
[402 km / 8 pociągów]
|
|
|
AKAPITInformację
o Dniu bez samochodu znalazłem na jednym z kolejowych portali. Z tej
okazji Koleje Śląskie zaoferowały darmowe przejazdy posiadaczom
samochodów pod warunkiem, że w tym dniu pozostawią je w
domu.
Zamiast biletu, wystarczyć ma dowód rejestracyjny. Grzechem
byłoby nie skorzystać z takiej okazji i nie pozwiedzać kolejowo Śląska
i jego przyległości. Muszę się tylko tam dostać. Najtaniej będzie
pojechać przez Oświęcim, gdzie będę już mógł przesiąść się
do
pociągu Kolei Śląskich jadącego do Katowic.
AKAPITW
domu przygotowuję prowiant na drogę, sprawdzam, czy aby na pewno
zabrałem dowód rejestracyjny i... w drogę. Dziś nie
nastawiam
się na fotografowanie. Nie będzie na to raczej czasu. Przesiadki mam
dość wyśrubowane. Zabieram tylko małego Nikonka na tzw. wsiakij pożarnyj słuczaj.
Najpierw czeka mnie jazda tramwajem na krakowski Dworzec
Główny.
Tu czeka już na mnie mój pociąg. Nim właśnie pojadę do
Oświęcimia. Jak nietrudno było mi przewidzieć, jest to kibel*.
Nie narzekam jednak, bo ma wygodne kanapy. Ruszamy planowo, a kilka
minut później przejeżdżamy obok mojego osiedla. Za stacją
Kraków Mydlniki zjeżdżamy na lewy tor. Ku mojemu zaskoczeniu
na
linii w kierunku Katowic trwają intensywne prace remontowe. Przyznaję,
jakiś czas tędy nie jechałem i jest to dla mnie kompletna nowość.
Właściwie nie jechałem tędy od trzech miesięcy, czyli od
końcówki czerwca. Potem były wakacje, Austria, pobyt nad
Bałtykiem, później włóczęga po kolejowych
szlakach
Pomorza, Warmii i Kujaw no i... tak jakoś zeszło. A tu praca wre! Od
Mydlnik do Krzeszowic czynny jest tylko jeden tor, drugi... drugiego po
prostu nie ma. Jakby go coś zjadło. Na sporych odcinkach jest rozebrany
do samego podtorza, po którym miejscami jeżdżą
ciężarówki, koparki i diabli wiedzą co jeszcze. Stacja w
Zabierzowie wygląda, jakby spadła na nią bomba. Niestety to wszystko ma
bardzo realne przełożenie na prędkość pociągu. Prędkość,
która
od dłuższego czasu i tak nie była na tej trasie powalająca. Teraz
jednak pociąg jedzie tu maksymalnie 20 km/h. Jazda do Krzeszowic trwa
godzinę, tyle, co wcześniej do Trzebinii. Jeżeli ten remont potrwa
dłużej, a potrwa na pewno, to kolei bardzo trudno będzie
później
odzyskać utraconych pasażerów.
AKAPITKonduktorka
bardzo długo ogląda moją legitymację uprawniającą do zniżki. Prosi o
dowód osobisty. Widzę, że coś jej nie pasuje. W końcu
stwierdza,
że wygląd jej się z wiekiem nie zgadzał. W kontekście co dopiero
obchodzonych 50 urodzin mile mnie to łechce.
AKAPITW
Oświęcimiu będę miał tylko 5 minut na przesiadkę. A tymczasem
mój pociąg właśnie tyle ma opóźnienia. Na wszelki
wypadek
zgłaszam skomunikowanie*,
choć robię to tylko na wszelki wypadek.
Zauważyłem, że pociąg do Katowic i tak zazwyczaj czeka z odjazdem do
momentu przyjazdu krakowskiego. Na szczęście po drodze
opóźnienie częściowo nadrabiamy, nie muszę więc biegać po
peronach z wywieszonym językiem. Pociąg Kolei Śląskich do Katowic jest
prawie pusty. O tej porze na tej trasie to norma. Za każdym razem, gdy
tędy jadę, sytuacja jest podobna. Pociąg toczy się nieśpiesznie. Na
linii do Mysłowic także trwa remont. Nie jest może tak gruntowny, jak
na katowiczance, ale pracujący na torach robotnicy równie
skutecznie spowalniają bieg pociągów. Zastanawiają mnie te
nagłe
remonty na tak wielu trasach. Przez lata nic się w tej materii nie
działo, a teraz, jakby chcąc nadrobić kilkudziesięcioletnie
zaniedbania, prowadzi się je na tak wielu odcinkach, że w praktyce
prowadzi to często do paraliżu lokalnego i nie tylko lokalnego ruchu
kolejowego. Ja jestem w stanie zrozumieć potrzebę remontów,
poza
tym mnie się nigdzie nie spieszy. Co jednak ma powiedzieć przeciętny
pasażer, dla którego kolej jest po prostu środkiem
lokomocji,
mającym go dowieźć w rozsądnym czasie do pracy, szkoły, domu? Zazwyczaj
klnie i wybiera podróż albo wpasowującymi się błyskawicznie
w
rynkową lukę busami, albo własnym samochodem. To z kolei ma zgubny
wpływ nie tylko na ekologię, ale i na stan polskich dróg i
ich
zatłoczenie. Taaaak... Dzień bez samochodu... À propos,
konduktor bez zająknienia przyjmuje za wystarczający do przejazdu
dowód rejestracyjny Włóczykija.
AKAPITPogoda
nadaje się w sam raz na podróż. Jest typowo wrześniowa,
stosunkowo ciepła i lekko pochmurna. Na drzewach panuje raczej lato niż
jesień, choć ta ostatnia właśnie przekracza próg czasu.
Pewnie
to duża ilość letnich deszczy spowodowała, że liście na drzewach są
jeszcze zupełnie zielone i ani myślą szykować się do odlotu. Tylko te
bardziej niecierpliwe zaczynają się już lekko złocić.
|
AKAPITW
Katowicach nie muszę się nawet przesiadać. Kilka minut
później
ten sam skład odjeżdża do Lublińca, a ja w nim. Tego odcinka szlaku
jeszcze nie znam. Jedziemy przez samo serce Górnego Śląska.
Katowice, Chorzów, Bytom i dalej do Tarnowskich
Gór.
Mijamy kopalniane hałdy, leżące u ich stóp szachownice
działkowych ogródków, opłotki nieczynnych
zakładów
przemysłowych, przejeżdżamy także przez centra miast wzdłuż
rzędów kamienic. W Chorzowie prężnie działa sekcja malarska
jednego ze śląskich klubów sportowych. Na wielu budynkach
widzę
namalowane hasła wyrażające niezbyt pochlebny stosunek do warszawskiej
Legii. Dla równowagi na szczytowej ścianie jednej z
Bytomskiej
kamienic znajduje się niezły mural umiarkowanie nachalnie reklamujący
firmę Castrol. Tuż za stacją w Bytomiu pociąg przejeżdża obok stacyjki
Bytom Wąskotorowy. Stacyjka jest w dalszym ciągu czynna, choć
regularny ruch pociągów w
przeszłości
wożących tu surowce
|
mural w Bytomiu
|
|
i
półprodukty pomiędzy śląskimi zakładami przemysłowymi
zastąpiły
teraz składy turystyczne, których organizacją zajmuje się
Górnośląskie Stowarzyszenie Kolei Wąskotorowych. Za
zaroślami
majaczy sylwetka czerwonej spalinowej lokomotywki Lxd2. Będę się tu
musiał wybrać, choć zapewne dopiero w przyszłym roku. Zresztą kto wie?
Gdyby tegoroczna jesień okazała się tak łaskawa, jak poprzednia...
Pociąg wlecze się usypiająco. Konduktor i tym razem jest świadomy dnia
bez samochodu i na sam widok dowodu rejestracyjnego macha ręką.
Opuszczamy zwartą miejska zabudowę. Pojawiają się lasy. W Tarnowskich
Górach przejeżdżamy wzdłuż ogromnej stacji towarowej. Jest
pełna
węglarek. Nic dziwnego. Od pewnego czasu jedziemy przecież linią
kolejową nr 131 prowadzącą z Chorzowa do Tczewa, a potem dalej do
trójmiejskich portów. To magistrala węglowa,
główny szlak transportowy, którym transportowany
jest
urobek ze śląskich kopalń.
AKAPITTuż
przed stacją w Miasteczku Śląskim na bocznych torach zauważam długi
sznur stojących tam lokomotyw ET40. Te odesłane na emeryturę
dwuczłonowe czeskie lokomotywy były poprzedniczkami obecnych jamników*
ET41 i Czapajewów*
ET42. Zapisuję w notatniku: Miasteczko Śląskie, ET40, sesja foto, jak
najszybciej.
AKAPITW
końcu
pociąg zatrzymuje się na stacji końcowej w Lublińcu. Tutaj mam 12 minut
wolnego. Odprawiam zatem TLK Osterwa jadący z Krakowa do Gorzowa
Wielkopolskiego i zaraz wsiadam do kolejnego składu. Bez zdziwienia
odkrywam, że i tym razem pojadę kiblem. Trasa do Częstochowy jest dość
krótka, pociąg pokona ją w zaledwie 35 minut. Muszę zresztą
przyznać, że zasuwa całkiem nieźle. Od Herbów do Częstochowy
tory biorą pod rękę drogę krajową nr 46 i idą z nią
równolegle w
odległości kilkunastu metrów od siebie. Kibel po kolei
wyprzedza
wszystkie jadące nią samochody.
AKAPITDojeżdżamy
do następnego dziś punktu przesiadkowego, a tymczasem na zasadniczo już
niebieskim niebie pojawia się ogromna ciemna chmura. Zbliża się od
północy, dążąc w naszym kierunku z chyżością, o jaką nie
podejrzewałbym tak zapasionego wodą tłuściocha. |
antresola w Częstochowie, zdj. z 2015 r.
|
|
Podejrzewam
za to, że w zanadrzu ma niezłą ulewę. Na szczęście i w Częstochowie
czasu nie będę miał wiele, nie grozi mi zatem błąkanie się w deszczu.
Gdy pociąg zatrzymuje się przy peronie, spadają pierwsze ostrzegawcze
krople. Przez nieco przerośniętą antresolę przechodzę na sąsiedni
peron. Po drodze mijam ulokowane tutaj lumpex, kiermasz przecenionych
książek i... jak przystało na pielgrzymkową stolicę –
kaplicę.
Pociąg do Katowic już
stoi przy
peronie.
|
Elf Kol. Śl. w Częstochowie, zdj. z 2015 r.
|
|
Zgodnie
z przewidywaniami, ale i
cichą nadzieją jest to Elf*
Kolei Śląskich w sześcioczłonowej wersji. Gdy wchodzę do wagonu, ulewa
jest już całkiem solidna. Przechodząc pod szeroką peronową wiatą,
właściwie tego nie zauważyłem. Gdyby jednak zgodnie z panującą na kolei
nową modą zastąpiono je jedynie śmiesznymi przystankowymi budkami,
dostałoby mi się solidnie. Siadam w prawie pustym pociągu. Choć nie ma
tu charakterystycznego smrodku kibla, to jednak siedzenia, mimo że
ładniejsze, wygodą do kibelkowych kanap się nie umywają. No i ten brak
gniazdek elektrycznych...
AKAPITPociąg
jedzie szybko i wyprzedza ciemnego spaślaka kłebiącego się na niebie.
Wychodzi nawet słońce. A tymczasem życie na Górnym Śląsku
toczy
się swoim charakterystycznym i dość osobliwym rytmem. Kilkaset
metrów od jednej ze stacji w obrębie Dąbrowy
Górniczej, w
środku miasta, w biały dzień, na oczach ludzi dwóch
zakapturzonych złodziei spokojnie pakuje usypany z wagonów
węgiel do worków. Nikt nie reaguje. Żadne służby się tym
faktem
nie zajmują, choć pracownicy SOK-u w tym czasie zapewne czujnie strzegą
dworcowych peronów przed... no właśnie, przed czym? Być może
przez islamskimi zamachowcami.
Kolejny obrazek, stacja Dąbrowa Górnicza Gołonóg.
Budynek
dworca od fundamentów po dach łącznie z przewyższającą go
niemal
dwukrotnie prostopadłościenną wieżą opakowany jest szczelnie ścianami z
banerów, na których zobrazowany jest jego
niegdysiejszy,
a może i docelowy wygląd. Napis na banerze sygnowany przez
spółki PKP odpowiedzialne za kolejową infrastrukturę niesie
za
sobą szczytne przesłanie: „zmieniamy dworzec dla
Ciebie”.
Jeżeli przyjąć to zapewnienie za dobrą monetę i uwzględnić fakt, że
póki co zmiana ta prócz szczelnego osłonięcia
zrujnowanego budynku polega wyłącznie na zabiciu płytami
wiórowymi wszystkich jego otworów, to jest to...
dobra
zmiana. Typowa „Dobra zmiana”.
AKAPITMieli
rację Czesław Niemen i Waldemar Milewicz. Dziwny jest ten świat.
AKAPITW
Dąbrowie Górniczej stoimy nieco dłużej, niż wypadałoby to z
rozkładu. Kątem ucha podsłuchuję rozmowę konduktorki z pasażerką
– pracownicą kolei. Postój jest wynikiem
śmiertelnego
wypadku, w jakim uczestniczył jeden z poprzedzających nas
składów. Mój „plan lotu”
zaczyna być napięty.
W oczekiwaniu na pociąg do Krakowa, z Katowic miałem jeszcze zamiar
pojechać do Tychów Zachodnich. Zdążę czy nie zdążę? Na
katowicki
dworzec wjeżdżamy z ośmiominutowym opóźnieniem. A więc
zdążę.
Zdążę tym bardziej, że i pociąg do Tychów ma obsuwę. Ta
obsuwa
jednak powoduje, że decyduje się wysiąść z niego jedną stację
wcześniej. W przeciwnym razie mógłbym się minąć z pociągiem
powrotnym.
|
AKAPITStoję
przy drzwiach, bo pociąg jest pełny. Nastała pora powrotów z
pracy i szkoły. Kibelek z wolna toczy się, postukując kołami na
łączeniach wyeksploatowanych szyn. Mijamy kolejne katowickie stacje i
przystanki: Brynów, Ligota, Piotrowice, Podlesie. W końcu
zatrzymujemy się w Tychach. Wysiadam. Schody do przejścia podziemnego
zamknięte są kratą. Lekka konsternacja, bo chcę się dostać na drugi
peron, a innej niż podziemna drogi nie widzę. Rozglądam się
zdezorientowany. Peron ten wyraźnie jest czynny, widzę nawet ludzi
wychodzących tam z przejścia podziemnego. WTF? W końcu przechodzę do
budynku dworca i... zagadka zostaje rozwiązana.
Wejście do |
podziemnego
tunelu prowadzącego na drugi peron ukryte jest sprytnie wewnątrz
budynku. Po co mi drugi peron? A no, stoi tam spalinowa lokomotywa 6Dg,
czyli zmodernizowana stonka*
w firmowym newagowskim malowaniu, a nieco dalej odpoczywa czerwony sputnik* DB Cargo
Polska. Światło już nietęgie, aparat prosty, żeby nie rzec prostacki,
ale próbować trzeba.
AKAPITKilka
minut później na peron wtacza się kibel. Zasadniczo jest 6
minut przed planowym przyjazdem mojego
pociągu, ale
|
zmodernizowana stonka
|
|
sputnik
|
|
nie
będę grymasił, skoro na
wyświetlaczu pociągu widzę wyraźnie napis: Katowice. Zapewne to
opóźniony skład ze Zwardonia. Za oknem dzień z wolna udaje
się na spoczynek. Słońce już zaszło, niebo na zachodzie
różowieje, ale i ciemnieje od wschodu. Gdy dojeżdżam do
Katowic, zapada z wolna zmierzch. Mam tu pół godziny. Kupuję
w automacie bilet. Niestety to koniec darmochy na dziś. Niemniej i tak
jestem zadowolony. Włóczykij do spółki z Kolejami
Śląskimi zafundował mi około 260 km bezbiletowych
przejazdów. Za mniej więcej 140 km musiałem zapłacić
Przewozom Regionalnym.
AKAPITNie
mam dziś dnia. Do Krakowa znów pojadę kiblem. To już
siódmy dzisiaj. Tradycyjnie o tej porze pociąg jest prawie
pusty. Na sąsiedniej czwórce*
sadowi się czterech młodych chłopaków. Mają na oko po 25
lat. Po cichu wysączają „zerosiedem” i jakieś piwa.
Zachowują się przy tym nad wyraz poprawnie jak na warunki i alkoholową
okoliczność. Nie obywa się co prawda bez przekleństw, ale są one
dawkowane powściągliwie, poza tym sami siebie często mitygują.
AKAPITOd
Krzeszowic pociąg znów się wlecze. Za oknem panują egipskie
ciemności. Panują właściwie od samych Katowic, więc pooglądać to wiele
nie pooglądałem. Decyduję się jednak pojechać do Krakowa
Głównego. Po pierwsze nie bardzo chce mi się drałować po
ciemku ze stacji w Mydlnikach, a poza tym dziś chata pełna gości. Po co
im jeszcze ja?
|
* - odnośniki z
wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu |
|