16
marca 2017 r.
trasa:
Kraków Mydlniki – Katowice – Wisła
Głębce –
– Katowice –
Oświęcim – Kraków Mydlniki
[351 km / 5 pociągów]
AKAPITBudzę się
o normalnej godzinie. Normalnej, to znaczy ze snu tym razem nie wyrywa
mnie wrzask budzika. Za oknem jest już jasno, choć do zmiany czasu na
letni pozostały jeszcze prawie dwa tygodnie. Do tego świeci słońce i
dzień zapowiada się naprawdę sympatycznie. Prognozy jednak każą być
powściągliwym, a może raczej zapobiegliwym. Jednym słowem nie ma co
ufać słoneczku i trzeba się ubrać ciepło, bo słupek termometru za oknem
zdołał wspiąć się ledwie do kreski wyznaczającej 0. AKAPITKanapki
na drogę i termos zajmują swoje miejsca w plecaku. Do tego oczywiście
aparat fotograficzny, choć okazji do robienia zdjęć wiele dziś chyba
nie będzie. Jednak, jak to mówią, lepiej mieć i żałować niż
żałować, że się nie miało. Po śniadaniu wychodzę z domu i
rozpoczynam dzisiejszą wycieczkę od rozruchowego marszu na stację
Kraków Mydlniki. Stację, która przez cały czas
jest solidnie rozkopana. O przeprowadzanej tu modernizacji już
pisałem, nie będę się więc powtarzał. Sądząc po umiarkowanych postępach
prac, stan całkowitego roz...gardiaszu potrwa tu jeszcze baaardzo długo. AKAPITNadjeżdża
mój pociąg. Spięte w długą gąsienicę trakcji
podwójnej* dwa biało-pomarańczowe Impulsy są pełne. Jak
zwykle zresztą o tej porze. Jednak tak będzie tylko przez dwa kolejne
przystanki. W Business Parku 95% mocno różnokolorowych i
różnojęzycznych pasażerów opuści skład i uda się
do pracy w tamtejszych biurowcach. Dalej frekwencja jest mniej niż
umiarkowana. W drugim składzie, do którego wsiadłem, nie ma
nawet konduktora. Muszę się zatem przesiąść do pierwszego, by podbić u
kierownika pociągu mój RegioKarnet*. Zajmuję miejsce i
podziwiam krajobraz za oknem. Choć słowo
“podziwiam” nie jest do końca adekwatne do odczuć,
jakie towarzyszą moim obserwacjom. Zimne przedwiośnie sprawia, że za
oknem cały czas dominuje szarość. Zieleni właściwie jeszcze nie widać i
tylko z gałązek niektórych krzaków z
pączków nieśmiało wysuwają się bazie. Wykopy wzdłuż
remontowanej linii kolejowej potęgują wrażenie totalnego armagedonu.
Czyżby wiosna w tym roku w ogóle zastrajkowała? AKAPITDo
Katowic nie dzieje się nic ciekawego. Krajobraz za oknem jest tak
monotonny, że właściwie nie chce mi się na niego patrzyć. Do tego
poranne słońce jakby ciągle jeszcze niewyspane przykryło się kołdrą z
chmur i zapewne zasnęło, bo szarość na ziemi współgra teraz
z szarością na niebie. AKAPITWysiadam.
O kurcze! Zimno tu. I wiatr śmiga po niemal pustej stacji, przeszukując
ubrania nielicznych pasażerów. Mam godzinę do następnego
pociągu. Całe szczęście, że nie dałem się zwieść pozorom porannego
słońca i ubrałem ciepłe gacie. Mimo tego oraz dokładnego pozapinania
wszystkich możliwych zapięć wcale nie jest mi gorąco.
AKAPITPrzy
peronach stoją dwa gotowe do odjazdu pociągi Kolei Śląskich. Są tak
brudne, że właściwie powinny odmówić jazdy ze wstydu. Nie
wiem, z czego to wynika, ale według moich obserwacji ten właśnie
przewoźnik ma największy problem z utrzymaniem swoich
pociągów w zewnętrznej czystości. W zasadzie nie zależy to
od pory roku, bo brud można na nich zobaczyć tak w środku mroźnej zimy,
jak i w czasie suchego lata. Brud wyglądający, jakby jego najstarsze
warstwy pamiętały jeszcze czasy opuszczenia przez skład fabryki.
Podobno powodem jest fakt, że Koleje Śląskie nie mają własnego zaplecza
technicznego i automatycznej myjni. Tylko czy to jest jakiekolwiek
rozsądne i wystarczające wytłumaczenie? Do Wisły
śląski "czyścioch"
pojadę takim samym brudnym pociągiem z
brudnymi oknami, przez które przedwiosenny krajobraz robi
się jeszcze bardziej bury. Z trudem zauważam kilka niewielkich stadek
saren zapewne również niecierpliwie wyglądających wiosny na
okolicznych polach. AKAPITPociąg
z wolna zbliża się w rejon Beskidu Śląskiego. Na szczytach
gór widzę wyraźnie zalegające resztki śniegu. Powoli
zagłębiamy się w dolinę królowej polskich rzek –
Wisły. Zwraca uwagę bałagan architektoniczny, jaki tu panuje. Stare
betonowe budynki uzdrowiskowe i sanatoryjne, które
swój rodowód datują na lata 70 ubiegłego wieku,
sąsiadują tu z nowoczesnymi apartamentowcami lśniącymi szkłem, stalą i
aluminium. Pochodzące również z lat 70 poprzedniego stulecia
eleganckie (na ówczesne czasy i możliwości
materiałowo-technologiczne) wille stoją obok budowanych już
współcześnie pokaźnych rezydencji. Każda z nich stanowi
odrębny styl tak co do formy architektonicznej, jak i kolorystyki, a
wszystkie starają się być wizytówką czy może raczej
odzwierciedleniem zdolności kredytowej swoich inwestorów.
Szczytem absolutnym braku smaku i poszanowania dla górskiego
krajobrazu jest gigantomańska bryła hotelu Gołębiewski w Wiśle.
Pomiędzy to wszystko powciskane są gęsto składy budowlane i markety.
Łącznie daje to obraz puzzla, w którym ani jeden fragment
nie pasuje do drugiego, a już najmniej do obrazka, którym
jest tu urokliwy górski krajobraz. Najgorzej sytuacja wydaje
się wyglądać w Wiśle. Dolina jest tu wąska i budynki stoją na jej
zboczach. Z uwagi na wczesnowiosenną porę nagie drzewa nie są w stanie
zasłonić ich brzydoty. Ciut lepiej jest w Ustroniu, nad
którym górują piramidalne formy architektoniczne
domów wypoczynkowych. Być może jednak to tylko wrażenie,
dlatego że dolina jest tu znacznie szersza i mój wzrok nie
sięga tak daleko, jak w Wiśle. Z
rozrzewnieniem wspominam Austrię z jej
maleńkimi wioseczkami, w których niemal wszystkie domy
sprawiały wrażenie harmonii z otoczeniem poprzez swój
jednakowy styl oraz zbliżoną wielkość. A przede wszystkim były po
prostu bezpretensjonalnie ładne. Ładne, choć zazwyczaj skromne. Nawet
jeśli wyróżniały się wielkością, to ich styl pozostawał
zgodny ze stylem innych budynków stojących w okolicy. Nasze
domostwa najczęściej reprezentują po prostu nienachalny gust
właściciela, a przede wszystkim jego brak poszanowania dla harmonii
krajobrazu.
...ani jeden fragment nie pasuje do drugiego... (foto przez okno pociągu)
...gigantomańska bryła hotelu Gołębiewski w Wiśle... (foto przez okno pociągu)
AKAPITLinia
kolejowa nie jest w najlepszym stanie, dlatego pociąg sunie
niespiesznie, na licznych mostach przerzuconych nad wijącą się Wisłą
zwalniając do prędkości pieszego. Tuż przed końcem podróży
skład przejeżdża przez betonowy most przerzucony nad Doliną Łabajową.
Jest to konstrukcja ponad 25-metrowej wysokości i długości niemal 122
m. Składa się z 7 betonowych przęseł ułożonych w łuk o promieniu 200 m.
Nachylenie szlaku wynosi tu 23 promile, jest więc dość znaczne.
Elf na moście
most nad Doliną Łabajową
122 m dugości, 25 m wysokości, 23 promile nachylenia szlaku, 200 m promienia łuku
AKAPITOkoło
200 m dalej linia kończy swój bieg stacją kolejową Wisła Głębce.
W momencie budowy w latach 30 XX wieku projekt zakładał przedłużenie
linii przez Przełęcz Kubalonka aż do Zwardonia. Niestety plany te
pokrzyżował wybuch II wojny światowej, a po jej zakończeniu projekt
zarzucono. Pozostał po nim jedynie krótki, ślepo zakończony
fragment toru wybiegający ze stacji w kierunku południowo-wschodnim. AKAPITLicząc
ze mną, z pociągu wysiada czterech pasażerów. Obserwuję, że
przynajmniej jeden przyjechał tu podobnie jak ja, wyłącznie dla
przyjemności. Robię zdjęcia stacji, choć brudny Elf Kolei Śląskich nie
prezentuje się na niej zbyt przystojnie. Stację, jak i most nad doliną
fotografowałem i filmowałem w maju zeszłego roku. Pogoda starała się
mnie wówczas zniechęcić, zsyłając krótkie, ale intensywne
wiosenne ulewy. Tabliczki szlakowe zapraszają do podjęcia dłuższych
spacerów. Z żalem odmawiam. Niestety dziś nie mam na
nie czasu.
Po półgodzinnym postoju pociąg rusza bowiem
w drogę powrotną. Nie mając innego wyjścia, ruszam zatem wraz z nim.
Fragmentami trasy pociąg tak się wlecze, że aż przysypiam. Pogoda
wygląda na ustabilizowaną. Niebo pokrywa gruba warstwa chmur niedająca
nadziei na poprawę. O dziwo im bliżej Śląska, tym robi się jaśniej.
Podziwiam pokłady śmieci zalegające w przytorowych rowach. Węgiel
pewnie się tu kiedyś skończy – śmieci nigdy. AKAPITPrzez
Katowicki dworzec przetacza się wolno skład towarowy prowadzony
spalinową lokomotywą BR285. Na moment przystaje, a ja staram się
zrobić jej zdjęcie. Niemal dokładnie pod słońce nie jest to jednak
łatwe. Chwilę potem pociąg rusza, nie dając mi szans na poprawkę z
przeciwległego peronu. AKAPITDalej
pojadę przez Oświęcim. Dzięki temu zaoszczędzę prawie 2 godziny, bo
bezpośredni pociąg do Krakowa odjechał kilkanaście minut przed
przyjazdem tu pociągu z Wisły, a następny pojedzie dopiero za 3
godziny. O dzięki wielkie wam składam specjaliści z PKP PLK za tak
wspaniałe skomunikowania* pociągów w tworzonych rozkładach jazdy!
Skład do Oświęcimia to kibel z brudnymi i niemal przez to
nieprzezroczystymi szybami w oknach. Oczywiście nie tylko szyby są
brudne. Spod rdzawej warstwy brudu ledwie widać pierwotne barwy
pociągu. Słońce wyszło na dobre, ale nawet zbliżająca się złota godzina
nie jest w stanie zmienić krajobrazu na tyle, by stał się akceptowalny.
Zwłaszcza przez tak usyfione okno.
BR285 przy pracy
...chwilę potem pociąg rusza...
"okno z widokiem"
AKAPITW Oświęcimiu stoją gotowe do odjazdu dwa elektryczne zespoły trakcyjne*: 14WE*
niedawno pomalowany w barwy Kolei Śląskich i ED72A równie
niedawno przystrojony nowymi barwami PolRegio. Obydwa te składy to dość
rzadkie okazy na polskich torach. Pierwszy występuje w liczbie 9 sztuk,
drugi zaledwie 6. Jednym z nich pojadę. Jak nietrudno się domyślić,
będzie to ED72A zwany Edkiem. Z niejakim zdziwieniem odkrywam, że
tapicerka foteli jest w barwach Kolei Śląskich. Jak się okazuje,
zespół ten był kiedyś wypożyczony przez Przewozy Regionalne*
śląskiemu przewoźnikowi, który w ramach modernizacji
przystosował go do swoich potrzeb, przemalowując skład na własne barwy
oraz m. in. wymieniając fotele wraz z tapicerką. Jednym z
elementów tejże modernizacji są suwane przeszklone drzwi
rozdzielające przedziały wagonów. Ich elementem konstrukcyjnym
są aluminiowe listwy wystające z podłogi w przejściach. Ktoś wykazał
się niezłą pomysłowością, bo pierwsza rzecz, którą robię po
wejściu do pociągu, to potykam się o tę właśnie listwę. Nie
ja jeden...
14WE
ED72A
...wystające z podłogi w przejściach...
Przyznaję jednak, że skład ten ogólnie
prezentuje się nieźle. I mała uwaga. Na początku jednego z
wagonów rozrządczych (tych, w których znajduje się kabina
maszynisty) znajduje się przedział dawnej pierwszej klasy. Fotele są
tam szersze, wygodniejsze i ustawione w układzie 2+1. To pozostałość po
czasach, gdy zespoły ED72, które były platformą do modernizacji
do poziomu ED72A, jeździły na dłuższych międzywojewódzkich
trasach jako pociągi InterRegio*
i wówczas funkcjonowała w nich pierwsza klasa. Natomiast fotele
w części mniej komfortowej mają układ 2+2 i są zdecydowanie twardsze.
Przy tejże okazji przypominam sobie, jak podczas jednej z niedawnych
wycieczek
standard 2+2
standard 2+1
standard 2+1
miałem możliwość jechać klasycznym kiblem w nowych barwach PolRegio, ale po modernizacji w stylu vintage.
Skład ten miał pięknie odnowione kanapy pokryte nową czerwoną dermą,
okładziny ścian z laminatu w drewnopodobny wzorek, a na świeżo
pomalowanym suficie jarzyły się w nowych oprawach świetlówki.
Okna także były nowe, ale otwierały się w klasyczny sposób, tzn.
ich ramy były dzielone na pół ze zsuwaną górną częścią. AKAPITZa
oknami zapada ciemność. Na całe szczęście dnia coraz szybciej przybywa,
a za tydzień z okładem nastąpi zmiana czasu na letni. No i mam
nadzieję, że w końcu Zielona Pani sobie o nas przypomni. Wiosno,
przybywaj! Pomaluj mi świat, bo szarobure krajobrazy działają na mnie
mocno depresyjnie.
* - odnośniki z
wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu.
Zaprzestałem oznaczania w ten sposób często stosowanych w moich
tekstach wyrażeń. Do ich wyjaśnienia odsyłam do wcześniejszych
wpisów lub bezpośrednio do leksykonu.