|
15
stycznia 2017 r.
Wielka Orkiestra Świątecznej
Pomocy
z Kolejami Małopolskimi
pociąg
"Kręcimy się!"
trasa:
Kraków Główny – Jasło –
Gorlice – Kraków Główny
[364 km]
|
|
|
AKAPITNie
po raz pierwszy wstaję wczesnym rankiem. Jak zazwyczaj przy takich
okazjach, powodem jest podróż kolejowa. Dziś jednak będzie
nieco
inaczej. To znaczy, podróż kolejowa jak najbardziej się
odbędzie, ale nie będzie to podróż całkiem zwyczajna. Cel
jest
szczytny, albowiem pojadę pociągiem “Kręcimy się!”,
którego przejazd jest organizowany w ramach jubileuszowego
25
Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pociąg ten uruchamiają
Koleje Małopolskie wspólnie z władzami
województwa
małopolskiego, ale organizatorem i mózgiem całej imprezy
jest
Stowarzyszenie Miłośników Kolei w Krakowie. Przejazd
odbędzie
się najnowszym nabytkiem krakowskiego przewoźnika, zespołem trakcyjnym*
EN79 lub jak kto woli 45WE, czyli pięciowagonową odmianą Impulsa*
wyprodukowaną przez nowosądecki Newag*.
Dla mnie to będzie również pierwszy przejazd pociągiem tego
typu. Co prawda kilka dni temu w drodze do Przemyśla również
jechałem jednym z najnowszych Impulsów Kolei Małopolskich,
ale
była to jego odmiana czterowagonowa. Dziś pojedziemy w relacji
Kraków Główny – Tarnów
– Jasło –
Gorlice i z powrotem. Rok temu w czasie 24 Finału również
podróżowałem pociągiem WOŚP i jechaliśmy wówczas
analogiczną trasą. Wtedy był to jednak nieco już zabytkowy Pociąg papieski*,
czyli złoty EN61 – obudowany współczesnym
“nadwoziem”, ale mocno archaiczny pod względem
technicznym kibel*.
AKAPITNa
dworcu jestem dużo wcześniej niż to niezbędne. Wynika to z
dwóch
okoliczności. Po pierwsze chcę jeszcze kupić w kasie bilety do
Kołobrzegu, gdzie wkrótce wybieramy się na kilka dni z
Basią, a
po drugie chcę zająć dobre miejsce w pociągu. Zakup biletów
idzie sprawnie, być może dlatego, że jest to prosta trasa z tylko jedną
przesiadką. A zatem jak na mnie
bardzo nietypowa. Dlaczego
jednak w kasie, a
nie przez internet? Jak wspomniałem w kolejowym leksykonie, PKP IC* w swoim
najwspanialszym na świecie systemie
rezerwacji miejsc*
nie jest w dalszym ciągu w stanie zapewnić osobie niepełnosprawnej i
jej opiekunowi możliwości zakupu przez internet biletów na
miejsca znajdujące się obok siebie. Dla mnie jest to po prostu
kuriozalne i żenujące. |
AKAPITGdy
po zakupie biletów szwendam się po peronach, dość
niespodziewanie, bo przed czasem i zapowiedziany dosłownie w momencie
wjazdu podstawia się orkiestrowy pociąg. Niestety skutkiem tego
najlepsze miejsca mam już “wyjedzone”, bo jak się
po chwili
okazuje, ich część jest dodatkowo zarezerwowana. Udaje mi się jednak
znaleźć wolną czwórkę*.
Ruszamy zgodnie z planem o godzinie 9:06. Poza Krakowem Płaszowem na
trasie do Tarnowa pociąg nie ma zaplanowanych innych
przystanków. Przejazd ten ma także być próbą
przejazdu po
niej z maksymalną dopuszczalną prędkością, która na
przeważającym odcinku trasy wynosi 160 km/h, podobnie jak maksymalna
prędkość eksploatacyjna naszego zespołu trakcyjnego (maksymalna
prędkość, jaką zespół tego typu rozwinął w czasie
testów
to 225,2 km/h i jest ona w tej chwili rekordem prędkości polskiej
konstrukcji na torach [przyp. autora]).
|
...EN79
lub jak kto woli 45WE... |
|
|
AKAPITPo
zabraniu
kilkorga nowych pasażerów ze stacji
Kraków
Płaszów udajemy się w dalsza
trasę.
Nasz pociąg szybko nabiera prędkości, jednak dopiero po minięciu
Podłęża zbliża się ona do magicznej granicy. Przez chwilę jedziemy 159
km/h aż w końcu na monitorze ukazuje się liczba 160. Pasażerowie witają
ją gromkimi brawami. Niestety nasz pociąg dość szybko musi zwolnić do
setki.
Powodem prawdopodobnie jest ślimaczący
się w
pewnym odstępie przed nami
opóźniony TLK*
Malinowski jadący z Warszawy Wschodniej do Krynicy. Dopiero po dłuższej
chwili, gdy w końcu udaje nam się go wyprzedzić na jednej z mijanych
stacji, nasz
skład znów wyraźnie przyspiesza. Poruszamy się teraz wzdłuż
biegnącej równolegle do toru autostrady
A4, zostawiając z tyłu wszystkie samochody i ich zdziwionych
kierowców
oraz pasażerów.
|
AKAPITZa
oknem bieli się śnieg. I na ziemi, i w powietrzu, bo właśnie przebijamy
się przez chwilową, ale za to silną zadymkę. Zima najwyraźniej
przypomniała sobie o swoich obowiązkach i stara się nadrobić pewne
zaległości. Temperatura oscyluje w okolicy 0. Płatki śniegu,
które ciekawość przykleiła do bocznych szyb
wagonów, nie
mogą się zdecydować, jaki przybrać stan skupienia. Im szybciej
jedziemy, tym bardziej chcą być
grudkami
lodu i tym bardziej kurczowo trzymają się swoich pozycji. Gdy
zwalniamy, zaczynają powoli osuwać się w dół mokrymi
kroplami,
jakby nieco zrezygnowane. Pogoda dziś chyba zapomniała o przyzwoitości
i stara się utrudnić życie wolontariuszom zbierającym datki dla
Orkiestry. Oczywiście nie tu w
pociągu.
Tutaj wszystko odbywa się
sprawnie,
szybko i w cieple. Datek wrzucony do
puszki jest
jednocześnie formą opłaty za przejazd, biletem serduszko, a
wolontariuszami między innymi dzieci członków SMKK
ubrane w
kolejarskie czapki.
|
...jaki
przybrać stan skupienia... |
|
AKAPITDo
Tarnowa dojeżdżamy punktualnie o 9:52, czyli mimo pewnych perturbacji
na szlaku zgodnie z rozkładem. Z Krakowa Głównego jechaliśmy
tu
zatem 46 minut. Niezły czas, choć to zapewne nie jest dziś nasze
ostatnie słowo. Wyskakuję na peron, bo pociąg ma tu kilka minut postoju
i wykorzystuję je na małą sesję fotograficzną. W tym czasie dosiadają
się kolejni podróżni, choć słuszniejszym wydaje się
określenie
darczyńcy. Opuścimy teraz świeżo wyremontowany szlak i zjedziemy na
linię biegnącą w kierunku Nowego Sącza. Tu pociąg wraca do prędkości
znanych z realiów polskiej kolei. W
Łowczówku-Pleśniej
przepuszczamy spóźnialskiego Malinowskiego. Jadąc przed nim,
bylibyśmy takim samym hamulcowym, jakim on był dla nas na trasie do
Tarnowa. My mamy zaplanowane przystanki – on nie.
AKAPITGdy
próbujemy wystartować po kilku minutach postoju, mam
wrażenie,
że coś nie jest do końca tak, jak być powinno. Maszynista wyraźnie
kilka razy odhamowuje skład i próbuje bezskutecznie ruszyć.
W
końcu się udaje. Ufff... Mam nadzieję, że to tylko przejściowe problemy. |
wolontariusze w akcji na stacji w Tarnowie |
|
|
mijanka w Łowczówku-Pleśnej |
|
AKAPITW
miarę poruszania się na południe zaczynamy wyjeżdżać spod przykrywy
ciemnych chmur. Okolicę pokrywa warstwa świeżego białego puchu.
Krajobraz robi się dzięki temu coraz bardziej malowniczy. W dodatku
wokół piętrzą się wzgórza, a przez chmury zaczyna
wyraźnie przebijać słońce. To taki miły akcent. Kolory pociągu ładnie
będą współgrać na zdjęciach z błękitem nieba i bielą śniegu.
Pociąg oprócz postojów planowych na stacjach ma
po drodze
kilka fotostopów. Z niektórych udaje mi się
skorzystać i
łapię kilka naprawdę ładnych ujęć. Najpierw na
łącznicy
w Stróżach, a potem
przed
wjazdem do Biecza, gdzie nasz
pociąg
nawet przez chwilę
“udaje”
jazdę w przeciwnym niż faktycznie kierunku. Przyznaję, że
miejsca
są naprawdę dobrze wybrane, a miejscówka w Bieczu może
pretendować do ścisłej czołówki. Podobnie było rok temu,
jednak
pogoda była wówczas fatalna – po prostu przeważnie
lał
deszcz, więc nie wychylałem nosa z pociągu. Poza tym nie byłem wtedy na
fotostopy przygotowany. Teraz to zupełnie co innego. Choć nie ukrywam,
przebijanie się przez śnieżne zaspy w niskich butach to średnia
atrakcja. Czego się jednak nie robi dla dobrego ujęcia? |
zaczynamy
wyjeżdżać spod przykrywy chmur |
|
fotostop na łącznicy w Stróżach... |
|
...i w Bieczu |
|
AKAPITZa
część rozrywkową i specjalne atrakcje w pociągu odpowiadają zespoły
muzyczne. Jednak albo ich aktywność jest mniejsza niż w zeszłym roku,
albo tak mi się tylko wydaje, z racji umiejscowienia
“sceny” w tylnej części składu. Właściwie dochodzą
do mnie
stamtąd jedynie strzępki dźwięków. Ludzi też jest jakby
mniej
niż poprzednio. Pamiętam, że na znacznym odcinku trasy i wtedy wielkich
tłumów raczej nie było, ale za to pomiędzy Gorlicami a
Jasłem
trudno było nawet o miejsce stojące. Tym razem miejsc wystarcza dla
każdego. A może to po prostu efekt piątego wagonu, którego
nie
miał Pociąg papieski? Kto wie? Faktem jest też to, że dzięki
dwóm toaletom obecnym w naszym składzie nie ma w tym roku
problemu zamkniętej i przepełnionej toalety. Rok temu kłopoty zaczęły
się już w połowie drogi. I trzeba sobie było radzić inaczej.
|
|
...wita
nas orkiestra dęta... |
|
AKAPITNa
końcu trasy w Jaśle wita nas orkiestra dęta oraz wielki gar z
kapuśniakiem, do którego od razu ustawia się kilometrowa
kolejka. Dobrze, że w moim
plecaku są
kanapki i termos z herbatą, bo mam inną koncepcję
wykorzystania
zaplanowanego tutaj półgodzinnego postoju. Jak to się mawia?
Lepiej nosić niż się... Niestety pogoda jakby zmęczona poprawą
znów się psuje. Zachmurzenie jest pełne i robi się wręcz
ponuro.
Decyduję się jednak na krótki spacer do stojącego w zasięgu
wzroku parowozu. Brnę przez zaśnieżoną ulicę i chodnik pokryty mokrą
breją. Zgodnie z moimi przypuszczeniami to “tekatka”*.
Stoi tu w charakterze pomnika przysypaną grubą warstwą śniegu z
ogromniastą tablicą informującą, że jest użyczona przez PKP Cargo.
Ciekawe czy parowóz został odnowiony przed, czy po tym
“użyczeniu”. W obrębie stacji stoją jeszcze
bezczynnie dwa
pługi odśnieżne. Jeden duży – 411S, drugi mniejszy OMW-3A.
|
tekatka |
|
pług 411S |
|
pług OMW-3A |
|
na jasielskiej stacji |
|
AKAPITPół
godziny szybko mija, a nasz odjazd zostaje
powtórnie
uczczony koncertem orkiestry. Kolejny postój mamy
znów
zaplanowany w Bieczu. Pociąg się tu znacznie wyludnia.
Postój, w
założeniu półgodzinny, jednak się przedłuża. W czasie, w
którym powinniśmy byli ruszyć, trwają gorączkowe restarty
systemu. Objawia się to gaszeniem i zapalaniem wewnętrznych świateł
oraz resetowaniem wyświetlaczy systemu informacji
pasażerskiej.
Nerwowo biega po
|
...kolejny
postój mamy w Bieczu... |
|
składzie
również jego załoga. Czyżby więc kontynuacja
problemów z
Łowczówka-Pleśnej? W końcu z 20-minutowym
opóźnieniem
ruszamy. Na szczęście nie grozi nam wypadnięcie z rozkładu, albowiem
ruch na tej linii jest co najwyżej symboliczny. Stanowią go raptem dwie
czy trzy pary pociągów i to jeżdżących wyłącznie w weekendy.
Kolejny postój w Gorlicach ma również trwać
pół
godziny, mamy więc szansę to opóźnienie nadrobić jego
kosztem. I
zasadniczo wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że w pociągu
przestaje działać ogrzewanie. Może nie ma dziś wielkiego mrozu, jednak
wewnątrz dość szybko robi się chłodno. Dziś rano pakując się na wyjazd,
jakimś dziwnym zrządzeniem losu zabrałem dodatkową bluzę. Zazwyczaj
tego nie robię. Prorok jaki cy cuś? |
AKAPITMijamy
Gorlice Zagórzany i kilka minut później wjeżdżamy
do
centrum Gorlic. Tradycyjnie wyskakuję zrobić tu kilka fotek. Spieszę
się, bo czas już przejedliśmy. Po krótszym niż planowany
postoju
cofamy się do Zagórzan. Tu będzie miała miejsce kolejna
zmiana
czoła i pojedziemy dalej w kierunku Tarnowa. Zanim to jednak nastąpi,
odbywa się krótki pokaz ogni sztucznych. Punkciki
rozbłysków są świetnie widoczne na tle niemal już
granatowego
nieba. Robię ostatnie dziś zdjęcia.
|
w centrum Gorlic |
|
...krótki
pokaz ogni sztucznych... |
|
AKAPITW
drogę powrotną ruszamy składem nieogrzewanym i oświetlonym wewnątrz
jedynie częściowo. Zastanawiam się, czy to braki energii w sieci, czy
może jednak jakaś usterka taboru. Obstawiam to drugie, bo po
drodze mijamy się z normalnie działającymi składami. Na szczęście w
termosie mam jeszcze pewien zapas gorącej herbaty, a dodatkowa bluza
też się przydaje, bo sukcesywnie ubieram wszystko, co tylko mam do
ubrania.
AKAPITNa
jednej ze stacji mijamy się z pociągiem Regio z Tarnowa do Nowego
Sącza. Zaraz potem na kolejnej stacji następuje kolejna mijanka z
pociągiem Kolei Małopolskich jadącym w tym samym kierunku. Kilka stacji
dalej ma miejsce jeszcze jedno spotkanie z następnym składem Kolei
Małopolskich jadącym w kierunku Nowego Sącza. Ten jest niemal zupełnie
pusty. Jaki jest sens wyprawiania w niedzielne późne
popołudnie
trzech pociągów niemalże jeden po drugim w tym samym
kierunku,
wiedzą tylko kolejowi spece od układania rozkładów jazdy. Do
tej
pory kibicowałem Kolejom Małopolskim za rewelacyjne połączenie pomiędzy
Wieliczką i lotniskiem w Balicach. Potem ciekawie przyglądałem się ich
poczynaniom na drugiej linii aglomeracyjnej do Miechowa i
Sędziszowa. Niemniej jednak nie
ukrywam,
że związana z tym likwidacja przedpołudniowego bezpośredniego
pociągu Regio do Kielc, z którego czasem korzystałem, była
mi
wybitnie nie na rękę. Szumne zapowiedzi uruchomienia trzeciej linii
aglomeracyjnej do Tarnowa i Nowego
Sącza/Krynicy przyjąłem z
rezerwą, choć jeszcze z zaufaniem. Gdy jednak okazało się, że
po
pierwsze Koleje Małopolskie nie dysponują ani odpowiednią ilością
taboru, ani obsadą niezbędną do obsługi trzech linii jednocześnie, moje
poparcie dla nich spadło w sposób znaczny. Gwoździem do jego
trumny była także oferta na trasie do Krynicy, która de
facto
była uboższa niż proponowana wcześniej przez Przewozy Regionalne (w
konsekwencji Koleje Małopolskie musiały podzielić się
“tortem” z Przewozami Regionalnymi. Pozostała im
linia
lotniskowa, utraciły w całości połączenia do Sędziszowa i Miechowa, a
na trasie do Tarnowa, Nowego Sącza i Krynicy przewozy wykonują razem z
państwowym przewoźnikiem [przyp. autora]).
AKAPITTymczasem
temperatura w składzie sukcesywnie spada. Paradoskalnie powoduje to
większą integrację pomiędzy pasażerami. I to bez użycia
argumentów w płynie niskozamarzającym.
AKAPITNa
odcinku pomiędzy Tarnowem a Krakowem zaplanowane jest kolejne bicie
rekordu. Tym razem będzie to rekord czasu przejazdu pomiędzy Tarnowem a
Krakowem Płaszowem. Nie wiem jaki był dotychczasowy, ale nasz założony
rozkładem jazdy wygląda ciekawie. Tuż po opuszczeniu Tarnowskiej stacji
rozpędzamy się do maksymalnej prędkości. 160 nie schodzi z licznika do
samego Podłęża. Z satysfakcją komentujemy zostające w tyle światła
samochodów na autostradzie. Zapewne kierowcy są przekonani,
że
wyprzedza ich Pendolino*. W odległym o 60 km Podłężu meldujemy się w 24
minuty po starcie z Tarnowa. Średnia prędkość 150 km/h. Nieźle. Do
Krakowa Płaszowa zwalniamy, ale i ten odcinek zajmuje nam jedynie 12
minut. Łącznie 36 minut z Tarnowa do Krakowa Płaszowa. Świetny wynik. 2
minuty krócej niż zakładał rozkład. Szkoda, że nieosiągalny
w
normalnym ruchu pociągów. Po kilkuminutowym postoju na
płaszowskim dworcu ruszamy na ostatni etap podróży. Ten
będzie
chyba najwolniejszy, bo przebiegający jednotorowym odcinkiem
remontowanego od pewnego czasu
szlaku
pomiędzy dwoma największymi
krakowskimi
dworcami. Wszyscy pasażerowie
zapewne z
utęsknieniem wyczekują końca trasy, bo temperatura wewnątrz składu
zdążyła się już chyba wyrównać z zewnętrzną. Nic to! Grzały
nas
wszystkich gorące czerwone serduszka Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy.
AKAPITZa
rok też pojadę! Choćby towarowym.
AKAPITSie
ma! |
* - odnośniki z
wyrażeń okraszonych gwiazdką prowadzą do wyjaśniającego ich znaczenie kolejowego leksykonu |
|