|
Dzień 4,
11 maja 2007 r. |
|
...otacza
mnie stadko owiec...
|
|
AKAPITNie
muszę się spieszyć ze wstawaniem, autobus mam przed dziesiątą, a do
przystanku są dwa kroki. Ale dzień taki piękny, że szkoda się
wylegiwać. Z samego rana otacza mnie spore stadko owiec. Na szczęście
nie mają krwiożerczych zamiarów, interesuje je jedynie
trawa.
Korzystając z chwili czasu testuję swoją miniumywalnię. Zbiornik na
wodę z kranikiem w połączeniu z plastikową szufladą z Ikei jako
umywalką doskonale spełniają swoje zadanie.
|
...testuję
swoją...
|
|
...miniumywalnię
|
|
AKAPITKilkanaście
minut przed odjazdem autobusu przeparkowuję samochód do wsi,
zarzucam na ramiona plecaczek, biorę w rękę kij i idę na przystanek.
Autobus przyjeżdża punktualnie. Kierowca ma jakieś dziwne obiekcje co
do mojego kijka. Że niby zrobię nim komuś krzywdę. Z lekka zdziwiony
rozglądam się po autobusie. Stary Autosan jest niemal pusty, zaledwie
kilka osób zajmuje siedzenia z przodu. Komu miałbym tę
krzywdę
zrobić i w jaki niby sposób? Toż kij jest tak tępy
jak...
dobra, mniejsza z tym. Zresztą w końcu kierowca widząc chyba
absurdalność swoich zastrzeżeń wpuszcza mnie do środka. Jazda trwa
nieco ponad 20 minut. Wysiadam w Rzepedzi. Niestety o jeden przystanek
za wcześnie, czeka mnie więc kilkuminutowy spacer wzdłuż drogi. W końcu
odnajduję niegdysiejszy kombinat drzewny, na którego tyłach
znajduje się początek linii kolejki leśnej. Odnalezienie toru wbrew
pozorom nie jest łatwe, bo majowa budząca się do życia świeża zieleń
przykrywa wszystko dość dokładnie gęstym dywanem. Gdyby nie to, że jest
on tu ułożony na nasypie miałbym spory problem. Przygnębiający jest
widok totalnie zapuszczonej bocznicy czy raczej końcówki
toru,
gdzie nic nie świadczy o jej przeszłości. A przecież to zaledwie
kilkanaście lat... |
|
Zarośnięty ślepy tor
|
|
...
zieleń przykrywa wszystko... |
|
AKAPITZ
trudem odnajdując wśród traw fragmenty zardzewiałego toru
przechodzę tyłami kombinatu drzewnego. Widać, że w dalszym ciągu jest
tu jakiś zakład związany z pozyskiem drewna, bo na sporym placu ułożone
są wysokie sterty drewnianych pni. Zastanawiam się tylko po co są
polewane wodą.
AKAPITTorem
prowadzi ledwie widoczna ścieżka. Właściwie nie jest to ścieżka. To coś
zasługuje co najwyżej na miano założonego śladu. Czy zrobił to
człowiek, czy zwierzęta nie wiem, ale idę, bo to jedyna możliwość. Jest
maj. Podejrzewam, że latem, gdy zieleń jest w swoim apogeum przejście
tędy byłoby po prostu niemożliwe. Miejscami spośród
roślinności wyłaniają się resztki kolejowych oznaczeń czy
niekompletnych mechanizmów zwrotnic. Mijam też budynek,
który był zapewne lokomotywownią. Podwójne
garażowe drzwi i bocznice do nich prowadzące wydają się o tym świadczyć
aż za dobitnie. Jednak budynek jest zamknięty na głucho. Zresztą wcale
mnie to nie dziwi. |
|
...po
co są polewane wodą...
|
|
"Ślad"
wydeptany wzdłuż toru
|
|
AKAPITLinia
prowadzi doliną Osławy, a rzeka ta będzie mi towarzyszyć jeszcze przez
wiele kilometrów. Wszędzie wokół widać wiosnę, a
przyroda budzi się tu szybko do życia po zimie. Zdziczałe drzewa
owocowe będące pozostałością po znajdujących się tu niegdyś
gospodarstwach obsypane są białym kwieciem. Żółcące się na
łąkach kaczeńce świadczą o tym, że są to tereny nieco bagienne, a
przynajmniej solidnie podmokłe. Trawa ma świeżą, intensywną zieleń i
tylko drzewa na wzgórzach jakby nieco
spóźnione, pokryte są zaledwie pąkami, które
jednak niewątpliwie w przeciągu kilku, kilkunastu dni zamienią się w
gęstą, zieloną zasłonę z liści.
|
|
|
AKAPITPo
około godzinie dochodzę do Prełuk. Tor rozdwaja się tu, ale po
stacyjnych zabudowaniach nie ma nawet śladu. Pozostały jedynie
pozbawione przewodów słupy energetyczne i martwe lampy
oświetlające jeszcze tak niedawno teren stacji. Wokół cisza
i ani żywego ducha. Prełuki to obecnie zaledwie trzy gospodarstwa. Aż
trudno uwierzyć, że była tu niegdyś spora, tętniąca życiem wieś,
którą zmiotły z powierzchni ziemi bezlitosne wichry
historii. Robię tu krótki przystanek na drugie śniadanie.
Suszone owoce i banany muszą mi na razie wystarczyć. Dłuższy
postój planuje dopiero w Duszatynie. |
Prełuki
|
|
|
|
AKAPITTuż
za Prełukami przyroda upomniała się o swoje traktując tor sporym
skalnym osuwiskiem. Wygląda to malowniczo, ale bardzo smutno.
Zapomniana, nikomu niepotrzebna linia kolejowa znika tak, jak znikły
leżące kiedyś w dolinie Osławy miejscowości. Tyle, że o ile w przypadku
wsi człowiek mocno się do tego przyczynił, o tyle z linią doskonale
radzi sobie sama natura.
AKAPITKieruję
się do Duszatyna. Tor biegnie tu lewą szyną wisząc niemal nad
przepływającą tuż obok Osławą, a prawą czepiając się stromej i
skalistej skarpy, która coraz bardziej zaborczo wyciąga w
jej stronę splątane macki korzeni drzew i krzewów. Dzieła
zniszczenia dopełniają osuwające się na tor kamienie i głazy. To
wszystko nie przeszkadza ślimakom. Wyległy tłumnie na tory i są bardzo
zajęte sobą. |
...są
bardzo zajęte sobą...
|
|
AKAPITWkrótce
dochodzę do znajomego mostu nad przełomem rzeki. To jeden z
najdłuższych mostów w Bieszczadach, ma około 50 m długości.
Po lewej stronie powyżej przebiega droga, którą jechałem dwa
dni temu. Ponad nią zbocze odsłania aktywne osuwisko. Kilkaset
metrów dalej przecinam tę drogę i jestem w Duszatynie. Nic
się tu nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Robię dłuższy
postój i raczę się konserwą z sucharami – a jakże
– Bieszczadzkimi. Słoneczko dziś mnie rozpieszcza,
temperatura też robi się letnia. Spłukuję się delikatnie w Osławie i
ruszam dalej.
|
|
AKAPITIdę
wśród podmokłych łąk porośniętych kępami trawy,
które wyglądają jak ciasno ustawione indiańskie wigwamy
ozdobione zielonymi czuprynkami. Przed Mikowem przekraczam kolejny
most. Z pewną obawą i ostrożnością opieram się na mocno zardzewiałych
barierkach. Nie robią zbyt solidnego wrażenia, ale co tam – no risk, no fun
;-). Po chwili tor rozdwaja się na rozjeździe i wkraczam na
„stację”. Oczywiście istnieje ona już tylko w mojej
wyobraźni. Opodal widzę zrujnowaną pozostałość po czymś co było zapewne
sklepem czy raczej kioskiem, a może po prostu symboliczną budką z piwem. |
Most przed Mikowem
|
|
...a
może budką z piwem...
|
|
|
Przejazd w Mikowie
|
|
AKAPITDo
Mikowa od strony Smolnika dochodzi asfaltowa droga, która tu
odbija na północ w kierunku przeł. Żebrak. Główna
część osady mieści się właśnie wzdłuż tej odnogi. Wszystkie obecne
zabudowania pochodzą z czasów powojennych bowiem
bezpośrednio po jej zakończeniu wieś została całkowicie zniszczona.
Kolejka miała stąd niegdyś odnogę w kierunku tzw.
„górnego składu”. Tory zostały rozebrane
na długo przed tym jak po trasie Rzepedź – Smolnik przejechał
ostatni wąskotorowy pociąg. Pozostały po nich widoczne gdzieniegdzie
nasypy i dość dobrze zachowany most na Mikowym Potoku. Nie zagłębiając
się w tamte rejony idę dalej w kierunku Smolnika. Tory miejscami
przebiegają przez pastwiska. Torowisko zaś poprzecinane jest...
elektrycznymi pastuchami. Przekraczam je starając się nie dać porazić.
Z sukcesem.
|
AKAPITSmolnik
ciągnie się na długości kilku kilometrów wzdłuż doliny
Osławy. Datowana na 1511 rok wieś jest jedną z najstarszych
miejscowości w regionie. Przed II wojną liczyła około 1000
mieszkańców. Obecnie jest tu tylko kilkadziesiąt luźno
rozrzuconych gospodarstw, co tu ukrywać, nie wyglądających zbyt bogato.
Tu i ówdzie poniewierają się wypatroszone samochodowe
karoserie, pozbawione kół ciągniki czy pokryte grubą warstwą
rdzy maszyny rolnicze, a i zabudowania wyglądają raczej skromnie. |
Zabudowania Smolnika
|
|
|
|
AKAPITZakurzoną
gruntową drogą spaceruje leniwie wiejski burek, którego
spokoju nie jest w stanie zmącić nawet przechadzający się w zasięgu
jego zębów paw. Swoją drogą skąd w takim miejscu paw?
AKAPITMijam
trzytorową stację z której został teraz jedynie zrujnowany
baraczek. Jestem właściwie u celu
dzisiejszego etapu wędrówki. |
...skąd
w takim miejscu paw?
|
|
Rozwidlenie toru w Smolniku
|
|
Cerkiew w Smolniku
|
|
Tor biegnie nasypem
|
|
Wdrapuję
się jeszcze na leżące ponad Smolnikiem wzgórze o niezwykle
oryginalnej nazwie Wierch. Z jego zbocza podziwiam panoramę doliny
Osławy ciągnącą się w kierunku Woli Michowej i dalej Przełęczy
Przysłup. Dolina jest szeroka i rozłożysta, a znaczną jej część zajmują
łąki. Piękne miejsce widokowe jest na tym Wierchu... Nawet czekającego
na mnie we wsi na
dole Włóczykija stąd widzę.
|
Na
Wierchu
|
|
Siadam
na chwilę pod jedną z czterech rosnących tu sosen i kontempluję
otoczenie. Mimo głębokiego popołudnia słońce jest jeszcze dość wysoko,
ale dzięki niemal niewidocznej warstwie wysokich chmur powoli zaczyna
spoglądać na ziemię łagodnym, miękkim światłem. Wzgórza
otaczające dolinę mienią się różnymi odcieniami zieleni.
Jest bardzo ciepło. Nawet jak na maj. Na szczęście tu na
wzgórzu wieje dosyć silny wiatr dający ochłodę. |
AKAPITZbliża
się dopiero 17, a ja plan na dziś już wykonałem. Co prawda musze
jeszcze znaleźć miejsce na nocleg, ale mam już pewien pomysł. Tymczasem
wracam na szlak. Do przejścia zostało mi dosłownie kilkaset
metrów, gdy w pewnej chwili na torowisko przede mną dość
bezceremonialnie wchodzi mocno wyrośnięty pies. Na oko ma z 70 kilo
żywej wagi, a więc mniej więcej tyle co ja i wygląda na owczarka
kaukaskiego, czyli rasę przeznaczoną bardziej do stróżowania
niż zasiedlania kanapy. Choć ma założony kaganiec zastanawiam się jak
draba ominąć. Na szczęście nie wydaje się być zainteresowany moją osobą
i majestatycznie schodzi z torów zapatrzony gdzieś w dal.
Dla równowagi po chwili na torowisku dostrzegam nieco
mniejszego czworonoga :-) Docieram do
samochodu. W środku
jest piekarnik, stał |
:-o
|
|
|
wszak
cały dzień na słońcu. Dochodzę do wniosku, że po całym dniu należy mi
się solidne mycie. Jadę więc nad Osławę w miejsce, w którym
spałem poprzedniego dnia i zjeżdżam nad sama wodę. Właściwie nawet do
niej wjeżdżam i urządzam łazienkę. Woda, chociaż na oko nie grzesząca
krystaliczną czystością, przynosi ochłodę i pomaga spłukać kurz
wędrówki. Teraz czas na obiad, a właściwie
obiadokolację. Zupa z
torebki
|
dopchana
chlebem to może nie jest szczyt moich marzeń w tej chwili, ale jak się
nie ma co się lubi...
AKAPITPo
krótkim poobiednim odpoczynku ruszam dalej. Jadę do Majdanu,
gdzie znajduje się obecnie główna stacja Bieszczadzkiej
Kolejki Leśnej, jej siedziba, parowozownia i wszystko co z kolejką
związane. Mam zamiar przespać najbliższą noc na parkingu obok stacji, a
rano przejechać się jej czynnym odcinkiem.
AKAPITNa
przełęczy Przysłup witają mnie kwitnące dzikie jabłonie i widok Smereka
wznoszącego się dumnie w oddali. Kilka minut później mijam
Żubracze, w którym spędziliśmy tydzień z tegorocznych ferii
zimowych. Zimowe były one zresztą jedynie z nazwy, bowiem śnieg
widocznie zajęty ważniejszymi sprawami nie zaszczycił nas swoją
obecnością. Nie będę ukrywał, że podczas spaceru do Solinki, jaki
wówczas odbyliśmy w pełnym rodzinnym składzie gdzieś
zaświtała mi nieśmiała myśl, że tory, których fragmentami
szliśmy, dokądś przecież prowadzą i że może by tak...? |
...urządzam...
|
|
...łazienkę...
|
|
Na Przełęczy Przysłup
|
|
AKAPITNa
majdańskiej stacji panuje głucha cisza. Nigdzie nie widać żywego ducha.
Wszystko jest pozamykane, ale patrząc na zegarek, nie ma w tym nic
dziwnego. Na szczęście na sam teren stacji można wejść, z czego
oczywiście skrzętnie korzystam. Przez dłuższy czas szwendam się
pomiędzy zgromadzonymi na stacyjnych torach wagonami, drezynami i
lokomotywami. Spora część jest rzecz jasna w stanie większej lub
mniejszej ruiny, ale niektóre wyglądają jakby były na
chodzie. Szkoda jedynie, że przy eksponatach nie
ma żadnych opisów. |
Lokomotywa Lxd2
|
|
Robię
dokładną dokumentację fotograficzną, a potem sprawdzam rozkład jazdy
kolejki. Wygląda na to, że mam czas do jutra do dziesiątej rano. Nie
pozostaje mi zatem nic innego, jak zająć się organizacją spania i
kolacji. Na szczęście ruch na drodze, przy której położony
jest parking, nie wykracza poza bieszczadzkie pozasezonowe normy, czyli
jest mocno umiarkowany. Bar, który stoi opodal też
nie wygląda na mocno oblegane miejsce. Mam więc
szansę na jako tako przespaną noc.
AKAPITPo
wieczornym posiłku, a przed zapadnięciem zmroku idę jeszcze na
krótki spacer stokówką trawersującą zbocze Jasła.
Dochodzę do miejsca, w którym leśną drogę przecina czerwony
szlak – Główny Szlak Beskidzki.
Wracam do samochodu już po ciemku i szybko układam się do snu. Mam
nadzieję, że mój samotnie stojący tu samochód nie
zaciekawi nikogo nieciekawego...
|
|