wstęp Beskid Wyspowy - lista wycieczek Strona główna
25 listopada 2012 r.
Jasień, Krzystonów (prawie)

AKAPITMinął kolejny tydzień. Tegoroczna jesień jest naprawdę wyjątkowa pod względem aury. Kolejny raz piękna słoneczna pogoda zachęca jak może do ucieczki z domu. Nas akurat na to długo namawiać nie trzeba. Choć ubrać trzeba się ciepło – nie oszukujmy się, jest koniec listopada i ranki są po prostu zzziiimnnnne – to mamy nadzieje na kolejną piękną wycieczkę. Kontynuujemy wątek beskidzko-wyspowy. Dziś za cel obieramy Jasień (1012 m n.p.m.) – trzeci co do wielkości po Mogielicy i Ćwilinie szczyt tej grupy górskiej. Portos po raz kolejny widząc naszą poranną krzątaninę stawia sprawę jasno: – jadę z Wami! Nie mamy serca mu odmówić, bo na wszelkie próby perswazji reaguje taką miną, że...
AKAPITKilka minut później siedzi już rozparty w bagażniku ciekawie spoglądając przez szyby, a my pomykamy w stronę zakopianki. Ponownie odbijamy z niej w Lubniu, lecz tym razem Mszanę Dolną oglądamy tylko przez szyby. Jedziemy dalej, do Lubomierza. Parkujemy pod największym we wsi sklepem i ruszamy na szlak. Musimy się cofnąć kilkaset metrów główną drogą, z niej skręcamy w prawo, a dalej czarny szlak zaczyna się wspinać na zbocze Kiczory. Gdy wychodzimy ponad zabudowę wsi, otwiera się przez nami widok na północną część pasma Gorców z Kudłoniem na czele. Odwiedziliśmy go trzy tygodnie temu. Gdy wychodzimy nieco wyżej, w oddali majaczy też przysłonięty innymi szczytami Turbacz.

Późna jesień

Kudłoń (1274 m n.p.m.)

Turbaczyk (1078 m n.p.m.)
AKAPITPodchodzenie rozgrzało nas na tyle, że Basia decyduje się zrzucić kilka warstw ubrania. Zatrzymujemy się przy opuszczonej szopie. Jej stan wskazuje na to, że został porzucona dość dawno. Nawet bardzo dawno. Gwoździe same wychodzą ze złomków desek, które starają

...zrzucić kilka warstw...
sie pokrywać dach. Podejrzewam jednak, że na staraniach wszystko się kończy, bo dach, jak i zresztą cała szopa jest w stanie agonalnym.
AKAPITPo krótkim postoju ruszamy dalej. Kilka minut później jesteśmy już na grzbiecie. Idziemy kawałek po płaskim chcąc dojść do połączenia szlaków. Wiedzie tędy zielony szlak z Mszany Dolnej i do niego mamy zamiar się podpiąć. Jak dotąd na trasie nie spotkaliśmy nikogo. Nikogo prócz starej znajomej – sponad lasu wyłania się Mogielica.


...kawałek po plaskim...

...do połaczenia szlaków.

...wyłania się Mogielica.

...mógłby być piękny widok...
AKAPITOkoło kilometr od rozwidlenia droga zaczyna biec środkiem rozległej i mocno pochyłej polany. Odwracam się do tyłu i... klnę w żywy kamień. Jaki stąd mógłby być piękny widok... No właśnie, mógłby, bo niestety inwersyjne zamglenia powodują, że jest co najwyżej znośny. Ale i tak dobrze widać Ćwilin i Łopień, a w oddali majaczą Lubogoszcz, Strzebel i Luboń Wielki. Ze szczytu polany jest już tylko kilka kroków do naszego dzisiejszego celu. Ku naszemu zdziwieniu po drodze spotykamy jeszcze całkiem sporo osób. Idą grupkami po kilka obładowani sporymi plecakami. Wygląda na to, że w okolicy miał miejsce jakiś turystyczny zlot. Przywołujemy buszującego gdzieś z przodu psa, bo o ile na pewno nie zrobiłby nikomu krzywdy, o tyle swoim budzącym respekt wyglądem mógłby za to nieźle nastraszyć. Toż to nasz miś jest. 

Na horyzoncie majaczą od lewej Luboń Wielki i Strzebel, dalej Lubogoszcz, za drzewami Ćwilin, po prawej na horyzoncie Łopień
AKAPITNa Jasieniu wita nas odwrócona do góry nogami tabliczka szlakowa. Pomysłowo, choć może lepiej byłoby ją po prostu przybić z drugiej strony drzewa. Zgadzał by się i kierunek i orientacja. A tej ostatniej chyba tu właśnie komuś zabrakło.
AKAPITOsiągnęliśmy szczyt po dokładnie dwóch godzinach od rozpoczęcia wycieczki. Zasadniczo pół godziny dłużej niż pokazywał rozkład. Może nie biegliśmy, ale też się nie wlekliśmy. Ot, właśnie po raz kolejny sprawdziła się zasada ograniczonego zaufania do szlakowych czasów.
AKAPITPrzez Polanę Skalne idziemy na niższą od Jasienia o jeden metr Kutrzycę (1051m n.p.m.) Te dwa szczyty dzieli zaledwie 450 metrów odległości, a łączy właśnie Polana Skalne. Na jej południowym krańcu mieści się spory szałas. I to przy nim zauważamy dym unoszący się z ogniska i kilkanaście kręcących się wokół postaci. Moje podejrzenia co do odbywania się w okolicy jakiegoś spotkania górołazów wydają się w tym momencie potwierdzać. Choć wszystko wskazuje, że impreza właśnie się kończy, bo panuje ogólne pakowanie, a i niewielkie grupki zaczynają powoli schodzić na dół.
AKAPITZ oddali kusi coraz bliższa Mogielica. Wydaje się być dosłownie na  wyciągnięcie  ręki,  ale  to  tylko  złudzenie.  Dzieli  nas  dobrze



Polana Skalne, w oddali Mogielica
ponad 2 godziny marszu. Damy sobie więc spokój, a teraz posiedzimy chwilę i popatrzymy w dal. Na pierwszym planie mamy Wielki Wierch (1007 m n.p.m.) i równą mu wysokością Kiczorę Kamieniecką z charakterystycznym masztem przekaźnika na szczycie. Za nimi Chowa się Gorc (1228 m n.p.m.), a na horyzoncie za grubą mgielną zasłoną majaczy Lubań. Widać też wyżej położone szczyty Tatr. Tym niskie mgły niestraszne.

Tym niskie mgły niestraszne

Panorama z Kutrzycy

Polana Skalne
AKAPITPrzerwę wykorzystujemy na ulżenie naszym plecakom w niesieniu części kanapek i herbaty. Chleb z masłem, kabanos i ogórek kiszony popite herbatą z cytryną w takich okolicznościach przyrody urastają do rangi uczty. Portos dostaje swoją porcję karmy oraz michę wody i też powinien być najedzony. Choć jego oczy wyraźnie wpatrzone w kanapki w naszych rękach wydają się mówić coś dokładnie odwrotnego.
Spoglądając w dal, zastanawiamy się co dalej. Na powrót jest trochę za wcześnie, w końcu dopiero mija południe, na Mogielicę zaś za daleko. Wybieramy więc wariant pośredni. AKAPITPójdziemy w kierunku Krzystonowa (1012 m n.p.m.) leżącego po drodze do królowej Beskidu Wyspowego. Na żółto znakowaną drogą schodzimy wąskim zalesionym grzbietem do przecięcia szlaków. Zielony szlak przecinający naszą ścieżkę prowadzi od północy z Półrzeczek, natomiast od południa z drogi nr 968 Mszana Dolna – Zabrzeż, pomiędzy Szczawą, a Rzekami. Prowadzi do bazy namiotowej  SKPB  Katowice  na  Polanie

Wały. Zbaczamy na chwile ze szlaku i wpadamy do bazy. Tu również ma miejsce górskie spotkanie wędrowców. Po terenie bazy kręci się kilka osób, a nad polaną unosi się leniwie smużka ogniskowego dymu.
AKAPITPostanawiamy wracać. Krzystonów zaliczyliśmy prawie. Może uda się kiedyś zrobić poprawkę. Gdy jesteśmy znów na Polanie Skalne, mijają nas dwa samochody terenowe. Jasne, po co wchodzić jak można wjechać... Czterolitrowy benzynowy silnik kilkunastoletniego Jeepa produkuje tyle spalin co 8 maluchów. A iść z zatkanym nosem jest nieco trudno. Przeczekujemy chwilę, aż śmierdziele się oddalą. Za szczytem Jasienia wchodzimy na żółty szlak. Zejdziemy nim na Przełęcz Przysłopek, a stamtąd leśną drogą postaramy się trafić do Lubomierza.


...smużka ogniskowego dymu...
AKAPITDo przełęczy wszystko jest ok, ale dalej okazuje się, że droga, którą mieliśmy zamiar pójść jest co prawda bardzo wygodna i szeroka, ale pokryta dokładnie cieniutką warstwą rozjeżdżonego błotka. Dla nas nie jest to jakiś wielki problem, w końcu buty i spodnie stosunkowo łatwo można wyczyścić, ale dla naszego czworonożnego kudłacza wędrówka taką drogą zakończyłaby się zapewne totalnym ubłoceniem po same uszy. Aby oszczędzić mu takich atrakcji wybieramy marsz nieco na przełaj przez łąki i las, w którym znajdujemy drogę alternatywną. Nieco dłuższa, jest jednak pozbawiona błotnych pułapek. Dochodzimy nią do początków Lubomierza. Ale to nie koniec. Teraz czekają nas jeszcze dwa kilometry chodnikiem. Dobrze że choć w dół...
AKAPITPrzed wejściem do samochodu nie obywa się bez lekkiego obłupania nas wszystkich z błota, które mimo  starań postanowiło jednak z nami powędrować. Najbardziej zniesmaczony tymi zabiegami jest Portos. Jego mina świadczy o tym bardzo dobitnie.

Przełęcz Przysłopek

...jeszcze dwa kilometry chodnikiem.

...jego mina świadczy o tym bardzo dobitnie.
koniec
Beskid Wyspowy - lista wycieczek