wstęp
Strona główna


AKAPITPierwsza podróż Pendolino* za mną. Wrażenia? Cicho, szybko. Czy wygodnie? Kwestia gustu czy raczej długości nóg. Moje krzyczą: mało miejsca! Faktycznie w wagonie drugiej klasy przy czteroosobowym stoliku zapomnijcie o ich wyprostowaniu, jeśli naprzeciw Was ktoś usiadł. Więcej powiem, jeśli nie lubicie krępującego w pewnych okolicznościach trącania się kolanami, to po prostu nie rezerwujcie tych miejsc. Nieco lepiej jest w fotelach podwójnych usytuowanych rzędami jeden za drugim. Tu nawet po pochyleniu oparcia miejsca nieco zostaje. I nie jest to absurdalne 16 cm (zmierzone!) jak w Impulsach* Newagu*, które miałem okazję przetestować jeżdżace po małopolskich, śląskich, podkarpackich czy świętokrzyskich szynach, ale całe centymetrów 30. Po podniesieniu oparcia wielkość ta rośnie do niemal 40 cm (w konfrontacji do 25 cm u Impulsa). Szkoda tylko że śmietniczka została umieszczona tak, że  cały  czas  obijałem  się  o  nią  prawą  nogą.
Fotele są wygodne, ale bez przesady. Standard. Tylko te obicia, takie burozielonkawe, smutne... Z estetyki wnętrza co najwyżej słaba trója. Chwilę zajęlo mi odnalezienie włącznika lampki nad fotelem. Mało intuicyjny dotykowy sensor jest niewidoczny z poziomu wzroku osoby siedzącej i niemal niewyczuwalny pod palcami. Dla osób starszych lub nieobeznanych z nowinkami techniki będzie zapewne sporym utrudnieniem. Jeżeli już o oświetleniu mowa – zastanawia mnie po co przez  całą  drogę  w  wagonach  paliły  się  lampki  sufitowe.  Może w ramach oszczędności... wyłącznika prądu?
AKAPITMój wagon nie był pełny. Zapełnienie oceniam na jakieś 50-60%. Nie widziałem osób z dużą ilością bagażu. Zastanawiam się jednak co będzie, gdy wszystkie miejsca będą zajęte, a wakacyjne wyjazdy zmuszą pasażerów do zabrania wielkich waliz. Wąskie półeczki nad głowami na pewno ich nie pomieszczą, a Polacy nie są jeszcze przyzwyczajeni do pozostawiania bagaży na specjalnych regałach znajdujących się poza zasięgiem ich wzroku. Już teraz obserwowałem ich walkę z niemieszczącymi się na półkach nawet niezbyt dużymi walizkami.


AKAPITZwężający się ku górze kształt pudła wagonu powoduje, że siedząc przy oknie, jesteśmy skazani na ciągłe opieranie  się  ramieniem  o  ścianę.  Taki  urok...  Ja  jestem  szczupły,  ale  dla  osób o szerszej budowie ciała może to być mocno niewygodne. Stoliczki w oparciach są praktyczne, duże. Spokojnie zmieści się na nich netbook i zostanie  jeszcze  miejsce  na  zasilacz  podłączony  do  jednego z dwóch gniazdek znajdujących się pomiędzy fotelemi. I na  butelkę  soku  lub  wody,  którą  zamiennie z kawą lub herbatą zaproponuje nam miły pan lub miła pani z serwisu restauracyjnego. W składzie pociągu jest bowiem wagon restauracyjny. Jeżeli jednak z jakichś powodów nie mamy ochoty go odwiedzać, możemy posiłek zamówić bezpośrednio do naszego fotela. Otrzymamy go po kilku minutach. Co do smaku potraw się nie wypowiem – nie próbowałem.
AKAPITNiestety bezprzedzialowe wagony mają swój urok. Zapewniają stałą rozrywkę w postaci darmowego odsluchu prowadzonych tu dyskusji, a także rozmów wykonywanych za pośrednictwem telefonow komórkowych przez naszych wspołpasazerów. Dowiemy się  zatem  za  ile  pan  Kazek  może
zatankować i na której stacji, że w pewnej firmie w Warszawie płacą 13,50 za godzinę, a w związku z tym w Krakowie absolutnie nie można dać więcej oraz jakich akcji lepiej się teraz pozbyć. Notabene akurat ta informacja dla niektórych może być użyteczna. Z racji dużej prędkości z jaką porusza się pociąg i braku wzmacniaczy sygnału GSM na pokładzie zaniki zasięgu są nagminne, a zatem nierzadko jesteśmy skazani na kilkakrotne wysłuchanie tych samych informacji. Niewątpliwą atrakcją może też być rozbrykany młodzieniec w wieku lat kilku uskuteczniający pierwsze perkusyjne wprawki na pokrywie śmietniczki oraz usiłująca go spacyfikować babcia. No cóż, bohater filmu Whiplash też nie miał łatwo...

AKAPITW pociągach EIP na chwilę obecną jest czysto, co kilkanaście minut cały skład przemierza  pan  wyposażony  w  czarną  teczkę  ubrany  w  kamizelkę  z  napisem:  “dbam o czystość w PKP Intercity”. Intrygowała mnie zawartość tej teczki jednak pana w akcji nie widziałem. Pewne rozczarowanie budzi toaleta. Mocno klaustrofobiczna i bardzo ciasna jak na tak w założeniach ekskluzywny i prestiżowy pociąg. W tej konkurencji zdecydowanie prowadzą Impulsy Newagu i Acatusy Pesy, czy nawet nieco już leciwe szynobusy zwane pieszczotliwie jelonkami, w toaletach których spokojnie można urządzić kameralną imprezkę na kilka osób. Być może jedna na siedmiowagonowy skład toaleta dla niepełnosprawnych jest nieco obszerniejsza. Nie sprawdzałem, była za daleko.
AKAPITObsługa pociągu jest miła i nie mam co do niej zastrzeżeń. No, może tylko jedną kwestię  poruszę.  Komunikaty  rozgłaszane  przez  głośniki.  O  ile  na  początku  kursowania
składów pasażerowie uskarżali się na często i głośno powtarzane  informacje  o  braku  możliwości  kupienia  biletu  po  wejściu  do  pociągu i grożącej wysokiej karze za przejazd bez takowego, o tyle ja już nie miałem wątpliwej przyjemności wielokrotnego ich wysłuchiwania. Natomiast obsługa przed każdą stacją zapowiada ją. I jeśli robiłaby to wyłącznie w języku polskim, nie miałbym nic przeciwko. Jednak jeżeli wygłasza się je również w języku angielskim, to wypadałoby znać ten język choć w stopniu jako tako komunikatywnym, a nie, posługując się prawdopodobnie kartką z fonetycznym zapisem tekstu, wygłaszać go w sposób, w jaki robią to zazwyczaj kontrolerzy lotniczy. Z tym, że tam nie chodzi o czystość języka, a o zrozumiałość przekazu przy dalekiej od doskonałości łączności radiowej i różnej znajmości języka Szekspira posiadanej przez pilotów. A może miałem nieszczęście trafić na zredukowanego kontrolera?
AKAPITBrak internetu w tak z założenia luksusowym pociągu uważam za fatalną porażkę PKP IC. Tak fatalną, że nawet nie chce mi się tego komentować... Choć z drugiej strony wolę jechać i wkurzać się na rwący się co chwila internet z sieci komórkowej niż widok za oknem mieć zaklejony szczelnie reklamą sieci T-mobile. A to ma miejsce w wagonach wyposażonych w dostęp do sieci.
AKAPITMoja podróż do Warszawy wydłużyła się 10 minut w stosunku do rozkładu jazdy. Pociąg  po  drodze  kilka  razy  się  zatrzymywał,  prawdopodobnie   z   powodu   remontów i wynikających z tego mijanek (co najmniej raz jechaliśmy spory odcinek trasy po torze lewym – przeciwnym do normalnego kierunku ruchu). W ramach rewanżu podróż powrotna była krótsza od planowanej o te same 10 minut. I tylko klimatyzacja w drodze powrotnej jakby nie wyrabiała. A może chłodu już nie wystarczało dla mojego ostatniego wagonu?



AKAPITDo tej pory (połowa roku 2015) jechałem Pendolino cztery razy. Pierwszy raz do Warszawy i spowrotem, gdzie na stacji Warszwa Zachodnia zebrałem niezły fotograficzno-kolejowy plon. Druga podróż miała półmetek w Gdyni, gdzie po obowiązkowym odwiedzeniu Skweru Kościuszki i Nabrzeża Pomorskiego udałem się na penetrację lokomotywowni Grabówek z przyległościami. Również z sukcesem, co znalazło zresztą odwierciedlenie w galerii Lokomotywownia. Oczywiście bilety w obydwu przypadkach kupowałem w najtańszej ofercie “superpromo”. Z moimi zniżkami ich cena jest akceptowalna. W ofercie standardowej (150 zł w jedną stronę do Warszawy i 190 zł do Gdyni) zdecydowanie nie.




Strona główna powrót