powrót
Strona główna





Swoją przygodę z caravaningiem rozpocząłem w wieku lat 9-ciu gdy moi rodzice kupili przyczepę n-126a, zapięli ją do Skody 100 i pokazali mi całą Polskę oraz ówczesne tzw demoludy. Gdy podrosłem na tyle by stać się samodzielnym, na kilka lat zapomniałem o przyczepie na rzecz namiotu noszonego nierzadko na własnych plecach. Z upływem czasu przeprosiłem się z przyczepą, teraz już „dużą” N-126, podpiętą do Skody Favorit. Z tą Skodą związana jest też moja pierwsza camperowa wyprawa. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ten samochód po bardzo lekkim liftingu polegającym na wyjęciu tylnej kanapy i włożeniu na jej miejsce gąbkowych materacy, okazał się wspaniałym camperem dla dwóch osób, tzn dla mnie oraz mojej wówczas świeżo poślubionej małżonki i powiózł nas we wspaniałą wyprawę po Europie... ale to temat na osobną opowieść.

Od wielu lat moim marzeniem był samochód łączący w sobie cechy pojazdu osobowego, użytkowego czyli zdolnego przewieźć jakiś niezbyt wielki ładunek oraz campingowego. Do tego powinien to być samochód nieduży, ekonomiczny i niewymagający ogromnych nakładów finansowych w wypadku konieczności naprawy. W moim przypadku nie bez znaczenia była cena, a więc praktycznie wchodził w grę tylko samochód używany.

Po rozważeniu wszelkich za i przeciw, przeliczeniu kosztów w stosunku cena/wyposażenie wybór padł na Renault Kangoo. Mój egzemplarz to wersja Expression z panoramicznym oknem dachowym i odsuwanym miękkim dachem. Ten model wprost prosił się o przystosowanie go do celów turystycznych.

Zanim zabrałem się za budowę wyposażenia długo studiowałem strony internetowe poświęcone przeróbkom małych samochodów na campery. Zastanawiałem się również ile osób da się w nim w miarę wygodnie pomieścić. Ostatecznie wybór padł na wersję jednoosobową z możliwością rozbudowy. Ważna było dla mnie również możliwość szybkiego i łatwego przekwalifikowania samochodu z wersji osobowej na campingową i odwrotnie. Ideą byłą podróż z przyczepą do miejsca docelowego i możliwość robienia stamtąd 2-3 dniowych wypadów bez konieczności zwijania całego obozowiska, a także podróże poza sezonem gdy żona męczy się w pracy, a córka w szkole.

Konstrukcja musiała być więc kompaktowa, dająca się rozłożyć na elementy i zapewniająca miejsce na bagaż, swobodne podróżowanie, spanie i mieszkanie w wypadku złej pogody. Musiało zatem być miejsce do siedzenia oraz stolik. Do tego wszystkiego odpowiednie oświetlenie wewnętrzne. Nie bez znaczenia był ciężar, w związku z tym zamiast często stosowanej w podobnych konstrukcjach płyty wiórowej użyłem sklejki o grubościach 4, 6 i 9mm na poszycie oraz drewnianych listew na szkielet. Pozwoliło mi to na osiągnięcie wagi końcowej ok. 30 kg łącznie z materacami do spania. Całość prac zajęła mi około 2-ch miesięcy.

Oczywiście najważniejszą ich częścią było dokonanie pomiarów i zaprojektowanie elementów tak, by kolana mieściły się pod stolikiem, stopy w przestrzeni pomiędzy szafką i łóżkiem, a spanie miało dostateczna długość. Wcale nie było to łatwe! Kolejny krok to obliczenie ilości potrzebnych materiałów i docięcie ich na odpowiedni wymiar (fot.1). Wszystkie elementy dokładnie wymierzałem, a potem przed montażem wielokrotnie przymierzałem do siebie aby uniknąć poprawek. Części konstrukcji i poszycia po oszlifowaniu pomalowałem na kolor pasujący do wnętrza samochodu (fot.2). Szkielet skrzyni stanowiącej łóżko wykonany jest z drewnianych listew połączonych za pomocą stalowych kątowników (fot.3).


fot. 1

fot. 2

fot. 3

Otwory i śruby tzw. „zamkowe” pozwalają na szybki montaż i demontaż skrzyni z użyciem jednego klucza płaskiego (fot.4). Boczne ściany skrzyni mają wzmocnienia i otwory pasujące do tych w szkielecie (fot.5). Elementy poszycia skrzyni pokryte są materiałem tapicerskim. To wymagało wcześniejszego wymierzenia i docięcia płatów tkaniny (fot.7,8). Obicie jest zamocowane do elementów za pomocą zszywek tapicerskich (fot.9).


fot. 4

fot. 5

fot. 6


fot. 7

fot. 8

fot. 9

Aby zyskać na przestrzeni skrzynia jest węższa i krótsza niż szerokość i długość miejsca do spania. Brakujące centymetry wyrównuje podnoszona klapa oparta na wspornikach z boku i dokładany moduł z przodu (tu jeszcze nie pomalowany i nie docięty - fot.10,11). Pod pokrywami natomiast jest spora przestrzeń ładunkowa. Skrzynia mieści się w samochodzie tak, że przedni fotel pasażera może być odsunięty maksymalnie do tyłu, a oparcie wygodnie pochylone (fot. 12). Przednia część skrzyni opiera się na wspornikach o podłogę samochodu (fot.13).


fot. 10

fot. 11

fot. 12


fot. 13
Pora na budowę szafki. Nietypowy kształt szafki umożliwia zamontowanie jej bez wyjmowania tylnej kanapy. W zależności od potrzeb, po drobnej przeróbce można również pozostawić sam pojedynczy lewy tylny fotel.

Podobnie jak w przypadku skrzyni konstrukcja oparta jest na drewnianych listwach pokrytych sklejką. Szkielet wykonany jest również z pomocą metalowych kątowników zapewniających sztywność (fot. 14,15). Szafka posiada tylko jedna stałą ściankę – od strony tylnej klapy samochodu. Nie ma „pleców”, a reszta to drzwiczki i ruchome pokrywy, które zapewniają swobodny dostęp do wnętrza (fot. 16,17). Moduł służący za przedłużenie skrzyni tutaj wykorzystany jest jako blat stołu oparty na otwartych drzwiczkach (fot. 18). Za drzwiczkami kryją się szuflady, w których można pomieścić wiele potrzebnych drobiazgów (fot. 19,20).



fot. 14

fot. 15

fot. 16


fot. 17

fot. 18

fot. 19



fot. 20


Aby powiększyć powierzchnię podłogi mojego campera zastosowałem prosty wybieg. Przestrzeń przeznaczoną normalnie na nogi pasażerów siedzących z tyłu z lewej strony zasłonięta jest pokrywą ze sklejki. Specjalne podpórki zapewniają stabilność, a zawiasy umożliwiają podnoszenie. Pod pokrywą uzyskałem dodatkową przestrzeń bagażową (fot. 21,22,23).


fot. 21

fot. 22

fot. 23

Trzeba było zabawić się w krawca i uszyć zasłonki i pokrowce na materace, a także moskitierę na odsuwany dach (fot. 24,25,26)


fot. 24

fot. 25

fot. 26


Oświetlenie zapewniają zasilane z akumulatora lampy diodowe umieszczone pod sufitem nad szafką i w przedniej części nad spaniem (fot.27)
Zasłonki uszyte z osłon przeciwsłonecznych na przednią szybę, do dostania w każdym sklepie motoryzacyjnym, pokryte są z jednej strony materiałem obiciowym. Dzięki temu tworzą całość z materacami i ładnie się komponują z wnętrzem. Mocowane do szyb za pomocą przyssawek można podwinąć do góry co zapewnia dostateczną ilość światła. Ich atermiczność zabezpiecza szyby przed parowaniem, a wnętrze przed utratą ciepła bądź upałem (fot. 28).


fot. 27

fot. 28

Mając gotowe wszystkie elementy wyposażenia możemy przystąpić do ich montażu. Zaczynamy od wyjęcia tylnej kanapy i zamontowaniu przedłużenia podłogi (fot. 29) Następnie wkładamy skrzynię i mocujemy ją do punktów mocowania w podłodze za pomocą taśm z zapięciem samozaciskowym, tzw. buldog (fot. 30). Podobnie postępujemy z szafką (fot. 31). W moim przypadku koło zapasowe – tzw. dojazdówka, która zwykle jeździ w bagażniku (w jego standardowym miejscu jest zbiornik LPG) powędrowała obok skrzyni (fot. 32). Wkładamy materace wieszamy zasłonki i... nasz minicamper gotowy! (fot. 33). Całość operacji łącznie ze złożeniem skrzyni z elementów zajmuje około 40 minut.


fot. 29

fot. 30

fot. 31


fot. 32

fot. 33
Po przesunięciu przedniego fotela pasażera do przodu, maksymalnym pochyleniu oparcia i rozłożeniu skrzyni powstaje wygodne miejsce do spania (fot. 34,35). Fotel kierowcy może być cały czas w położeniu do jazdy, choć przesuwając go i pochylając oparcie do przodu uzyskujemy więcej przestrzeni. Wystarczy złożyć spanie i otrzymujemy miejsce wypoczynkowe (fot. 36) lub do pracy czy przygotowania posiłku (fot. 37,38). Materace dają też możliwość usadowienia się w różnych kierunkach i pozycjach prawie jak w fotelu (fot. 39,40)

fot. 34

fot. 35

fot. 36

fot. 37

fot. 38

fot. 39
Pod przednią pokrywą szafki przewożona jest butla gazowa, a po podniesieniu górnego blatu uzyskujemy miejsce na małą kuchenkę (fot. 41,42,43). Drzwiczki bronią dostępu do pojemnych szufladek, które mogą stanowić np. spiżarnię czy pojemnik na naczynia (fot. 44,45).

fot. 40

fot. 41

fot. 42

fot. 43

fot. 44

fot. 45
Jak widać jest miejsce na przeglądanie ciekawej prasy (fot. 46).

Jedną z książek, którymi zaczytywałem się w dzieciństwie były opowieści o Muminkach. Nie ukrywam, że spośród wielu postaci ulubioną był niezależny samotnik i podróżnik Włóczykij. A że i konstruktor ma w sobie coś z Włóczykija dlatego też to jego imieniem nazwałem swojego minicampera... (fot. 47,48)

fot. 46

fot. 47

fot. 48

Powyższy tekst ukazał się w magazynie aktywnego wypoczynku Polski Caravaning, w numerze 3(17) maj/czerwiec 2008.



Artykuł w wersji .pdf 
Wymagany Adobe Acrobat Reader

Testujemy włoczykija w Austrii

New image ;-)





Od czasu powstania tego tekstu minęło kilka lat. Samochód odbył już pomyślnie kilka wyjazdów, w czasie których bardzo dzielnie się spisywał. Kilka razy w pojedynkę wyjeżdżałem nim "w Polskę", śpiąc w różnych, często bardzo nietypowych miejscach, zazwyczaj niewiele mających wspólnego z campingiem. We dwoje odbyliśmy nim również podróż w austiackie Alpy, kiedy to znalazł się na wysokości 2500 m npm, pokonując słynną Grossglocknerhochalpenstrasse.
Niedawno camperek przeszedł mały lifting i otrzymał nowy wygląd zewnetrzny.

Jeżeli jesteś zainteresowany szczególami lub chciałbyś poznać alternatywne możliwości przystosowania kangura do celów turystycznych, zapraszam do zakładki >>kontakt<< na stronie głównej. Chętnie podzielę się doświadczeniami z budowy i eksploatacji lub pomogę skontaktować się z innymi Kangoocamperowcami.

Strona główna powrót