|
Myki,
tipy i patenty,
czyli
Pomysłowy Dobromir
z wizytą u Włóczykija
|
|
AKAPITJako
że sam często korzystam z cudzych pomysłów, postanowiłem
zrewanżować się przekazując je dalej, przy okazji dodając nieco własnej
inwencji przekutej w różne przydatne patenty. Mając
świadomość,
że i tak co najmniej część z moich pomysłów jest mniej lub
bardziej wtórna, nie
będę miał nic przeciwko temu, by te pomysły poszły dalej w świat czy
zostały dowolnie zmodyfikowane.
AKAPITMoją
działalność innowacyjną można podzielić na dwa zasadnicze tematy:
kuchnia i bardzo szeroko rozumiana technika sprzętowa. W kwestiach
technicznych zazwyczaj staram się wykorzystywać przedmioty
ogólnodostępne, rzekłbym nawet powszechnie używane. Jednak
zwykle znajduję dla nich zupełnie inne zastosowanie niż to, do
którego zostały wytworzone.
|
AKAPITNa
początek kilka wskazówek związanych z dość
ogólnie pojętą kuchnią. O tym, jak ważne jest w czasie
wędrówki uzupełnianie kalorii czy poziomu płynów
i jak czasem bywa to kłopotliwe w trudnych warunkach terenowych, wiedzą
wszyscy, którzy tego próbowali. Przygotowanie
dwudaniowego posiłku wraz z deserem zajmuje zbyt wiele czasu i energii,
których to składników zazwyczaj mamy raczej
deficyt, należy więc szukać kompromisów
smakowo-energetycznych, pozwalających na utrzymanie nas w jako tako
dobrej formie jak najmniejszym kosztem, nie tylko finansowym.
Oczywiście możemy nastawiać się na stołowanie w schroniskach czy wręcz
barach lub restauracjach. Problem jednak w tym, że nie na wszystkich
szlakach są one osiągalne. Oto kilka moich sprawdzonych
sposobów pomagających w przyrządzeniu prostych i szybkich
posiłków:
Płatki z daktylami
AKAPITSkładniki:
- płatki owsiane (moje ulubione to
górskie z młynów w
Stoisławiu, pakowane w papierową torebkę, ale
nadadzą się każde, błyskawiczne też)
- kaszka mleczno ryżowa dla niemowlaków (np.
Nestle czy BoboVita, ja używam tej z bananami)
- pełnotłuste mleko w proszku (zmieszane w proporcji 1:1 z
kaszką)
- daktyle
- ewentualnie inne suszonki np. rodzynki, żurawina, pokrojone
morele, jabłka itp.
|
AKAPIT6
łyżek stołowych płatków i ok. 8-10 przekrojonych daktyli
(oraz
ewentualne inne suszonki) zalewam ok. ½ l wrzątku. Czekam aż
napęcznieją i trochę przestygną (w praktyce ok. 5-7 minut) po czym
dosypuję powoli jednocześnie mieszając ok. 120-150 ml kaszki zmieszanej
z mlekiem w proszku. Jeżeli ktoś lubi rzadsze, może dodać mniej kaszki
lub więcej wody. Jeżeli wsypiemy kaszkę do zbyt gorących
płatków zrobią się kluchy. Też smaczne, ale nie wszyscy
lubią.
AKAPITPłatki
owsiane są źródłem
powoli uwalnianego do organizmu
błonnika,
kaszka i
mleko źródłem energii, daktyle w
krótkim czasie dostarczają do
krwi znacznej
porcji glukozy (mają bardzo wysoki indeks glikemiczny), co pozwala nam
na szybkie podjęcie wysiłku.
AKAPITPrzygotowuję
sobie zazwyczaj porcje gotowe do zalania i pakuję do
woreczków
strunowych, choć na dłuższe wyprawy zdarza mi się zabierać całość w
puszce po kawie. Mieszankę mleczno-kaszkową zwykle wsypuję do butelki
PET z szeroką zakrętką (Nestea, mleko, kefir) o pojemności uzależnionej
od ilości dni. 0,5 litrowa
wystarcza spokojnie na 3 porcje.
|
porcje śniadaniowe |
|
Suszone mięso, kabanosy
AKAPITPo
co suszyć? A no po to, by nie nosić w plecaku niepotrzebnej wody. Ale
również po to, by produkty dłużej nadawały się do spożycia,
nie tracąc wartości odżywczych.
AKAPITSuszenie,
czy raczej podsuszanie kabanosów nie stanowi problemu.
Wystarczy powiesić pętko czy dwa w kuchni w okolicy kuchenki i poczekać
kilka dni bacząc jedynie, by nie stały się łupem naszego wygłodniałego
psa czy kota. Nie słyszałem by kanarki zeżarły kabanosa, ale
zagwarantować tego nie mogę. Suszenie trzeba przerwać w momencie tak
dobranym, by kabanos nie zdążył nabrać twardości stalowego pręta
zbrojeniowego, gdyż nasze uzębienie mogłoby na
tym nie wyjść najlepiej,
a wiemy chyba wszyscy
jak dokuczliwy w plenerze może być ból
złamanego zęba. Kabanosa po podsuszeniu dobrze jest wytrzeć (np.
papierem śniadaniowym) z tłuszczu. Można go potem spożywać takim jak
jest lub pokrojonego dodać do jakiejś pulpy. Dobrze wysuszony może być
przechowywany bardzo długo. Ja u siebie znalazłem kiedyś zapomniany
kawałek po ponad roku. Pomijając twardość węglików
spiekanych, nadawał się do zjedzenia. Najlepsze do suszenia są kabanosy
niezbyt ostro przyprawione i nie za tłuste.
AKAPITNieco
inaczej ma się sprawa z mięsem. Teoretycznie można suszyć i mięso
surowe, choć mając na uwadze znaczną zawartość różnych
substancji konserwująco-koloro-smakowo-nawadniających, mięso takie
mogłoby być trudno suszalne i spożywalne. Że nie wspomnę o trudnościach
w konsumpcji takiej niezniszczalnej gumy do żucia, a także czasie i
ilości gazu potrzebnych na jego rozgotowanie. Chyba, że ktoś ma zęby
jak Komancz czy Inuit. Ja nie mam.
AKAPITNieco
mniej problemów sprawia mięso suszone wcześniej upieczone.
Na tym polu mam już pewne doświadczenie.
AKAPITZakupiłem
350 g pieczeni wołowej. Może być i wieprzowina z tym że trzeba dobrze
poszukać, bo mięso powinno być chude, bez tłuszczu i w miarę możliwości
bez błonek.
AKAPITPo
natarciu solą, tak na oko, soli może być nawet trochę za dużo -
sól konserwuje, oraz ziołami typu majeranek i bazylia,
tymianek itp. w zależności od upodobań (też na oko ale można chyba nie
żałować) włożyłem mięso na ruszt do piekarnika. Zwykle w domu pieczemy
w ten sposób, że na dole jest brytfanka z wodą - kapiące z
mięsa różne cosie nie spadają na blachę i się nie kopci.
Piekarnik elektryczny temp. 180-200*C. Mięso piekło się ok. godziny z
hakiem w stanie nie pokrojonym. Łatwiej je później
rozdrobnić - lepiej się trzyma niż plastry. Po upieczeniu waga spadła
do... 150 g. A wcale nie było bardzo wyschnięte, może jedynie z
zewnątrz. Następnie ostrym nożem pokroiłem je tak, jak specjaliści
kroją mięso do kebabu. W poprzek włókien na cieniutkie 2-3
mm plasterki. W praktyce oczywiście nie będzie plasterków,
bo mięso się pokruszy ale w sumie o to nam chodzi. Po
rozdrobnieniu rozłożyłem to co z niego zostało na papierze śniadaniowym
(papier dodatkowo wchłania tłuszcz) i położyłem na blachę
piekarnika. Piekarnik ustawiłem na ~70*C, termoobieg
poszedł
w
|
ruch,
lekko uchyliłem drzwiczki i zostawiłem sprawy swojemu biegowi. Po ok.
1,5 godziny mięsko było suche na wiór
i kruszyło się w
rękach.
Oczywiście trzeba je było w trakcie suszenia kilka razy "przegrzebać".
AKAPITPo
ususzeniu zostało 80g tj. 18 kopiatych łyżeczek od
herbaty. Ta
ilość z dużym zapasem zmieściła się w woreczku strunowym
10x15 cm.
Wychodzi na to, że zawartość mięsa w mięsie to tylko jakieś 23%. Susz
miał zapach mniej więcej mięsa, w każdym razie nie odrzucał.
Smak na
sucho też całkiem całkiem. Używałem tego suszu jako dodatku do zup
makaronowych. Smakowało nieźle.
|
suszenie mięsa w piekarniku |
|
gotowy susz
|
|
kuskus w stanie sklepowym
|
|
Kuskus
AKAPITKuskus
jest zrobiony na bazie pszenicy. Przyjechał do nas z
północnej Afryki, choć ten dostępny w Polsce (w każdym
markecie, trzeba szukać obok kasz i ryżu) różni się nieco od
oryginału. Jego podstawową zaletą jest niezwykłą łatwość i szybkość
przyrządzenia. Nie bez znaczenia jest też tzw. „wydajność z
objętości” – w opakowaniu nie nosimy powietrza.
Wystarczy porcję zalać wrzącą wodą lub
bulionem (np. z kostki),
odczekać kilka minut i mamy gotowy
posiłek. Oczywiście nie samym
kuskusem człowiek żyje, więc dobrze jest wzbogacić go np. konserwą typu
gulasz angielski czy inna mielonka. Można dodać również
mięso suszone. Obowiązuje pełna dowolność ograniczona jedynie
wyobraźnią kucharza. Oczywiście pasuje do niego nieśmiertelny i
niezastąpiony serek topiony. Kuskus można jeść na słono lub słodko np.
z mlekiem i owocami
suszonymi. Jest doskonałym
wypełniaczem i
zapychaczem zastępującym makaron, ryż czy ziemniaki.
|
Suchary Bieszczadzkie
AKAPITMyślę,
że każdy wędrowiec (i nie tylko) je zna. A jeżeli nie zna, to najwyższy
czas to nadrobić. Jakość sama w sobie, niepodrabialny smak, choć do ich
pogryzienia niezbędne są zdrowe zęby. Zwykle w plecaku mam paczkę lub
dwie. Razem z małą konserwą mogą stanowić żelazną rację na czarną
godzinę.
AKAPITSuchary
te są wariacją na temat wojskowych sucharów z
czasów
PRL-u. Tamte były jednak nieco większe i zdecydowanie grubsze, a ich
twardość mająca realne przełożenie na stan uzębienia armii przeszła do
legendy i do dziś jest wspominana wśród weteranów
zasadniczej służby wojskowej w Ludowym Wojsku Polskim.
|
Bieszczadzkie forever!
|
|
Czekolada, batony itp.
AKAPITJuż
starożytni Majowie znali i doceniali walory czekolady, uważając ją za
przysmak bogów i otaczając stosowną czcią. Prawdopodobnie
nie
byli świadomi tego, że czekolada zawiera wiele cennych
skladników, jak między innymi magnez poprawiający sprawność
komórek nerwowych, cynk i selen odpowiadające za produkcję w
organiźmie endorfin - hormonów szczęścia, czy żelazo
odpowiedzialne za produkcję czerwonych krwinek i rozprowadzanie w
organiźmie tlenu. Nie wiedzieli też zapewne, że zawiera alkaloid zwany
teobrominą, który powoduje rozszerezenie naczyń krwionośnych
i
pobudzenie czynności serca. Nie wiedzieli, ale znali działanie
czekolady na ludzki organizm. A jej spożycie dawało im poczucie sytości
i pozwalało na długi i znaczny wysiłek nie okupiony zmęczeniem. O
walorach smakowych pisać nie będę, bo są oczywiste. Rzecz jasna chodzi
o czekoladę naturalną czyli gorzką. Czekolada mleczna z racji znacznej
domieszki "obcych" substancji już takich właściwości nie posiada.
AKAPITDlatego
warto schować w plecaku tabliczkę gorzkiej czekolady. Jeżeli nie będzie
miała okazji uratować nas przed wyczerpaniem, to podzielona na cząstki
może być przyczynkiem do nawiązania nowych znajomości na szlaku czy w
schronisku.
AKAPITBatony
mają niestety głównie działanie zamulające i zasładzające,
ale
czasem również pomagają przetrwać trudne chwile na szlaku.
|
Glucardiamid
Uwaga!
Przed zastosowaniem skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą. ;-)
AKAPITTo
trochę żart, ale to jednak nie cukierek, a lek, więc przed
zastosowaniem należy
przynajmniej zapoznać się z ulotką. Pamiętam go jeszcze z lat 70 XX
wieku, gdy stosował go czasem mój Tata podczas długich
wakacyjnych podróży za kierownicą. Przypomniałem sobie o nim
chodząc po górach. Ktoś określił go dość trafnie:
„legalny dopalacz”. Pomaga w chwilach zwątpienia,
gdy do celu zostało jeszcze sporo, a sił brakuje. 10 pastylek w formie
cukierków „Irys” (kto je jeszcze
pamięta?) kosztuje w aptece poniżej 10 zł. Jest dostępny bez recepty. |
AKAPITDziałanie:
AKAPITPreparat
wzmacniający i poprawiający samopoczucie o
synergicznym działaniu składników.
Niketamid pobudza
bezpośrednio
o.u.n. poprzez stymulację
śródmózgowia i ośrodka
naczynioruchowego, a
także pobudza ośrodek opuszkowo-oddechowy w rdzeniu przedłużonym. Nie
działa pobudzająco na czynności psychiczne. Powoduje wrażliwość ośrodka
oddechowego na dwutlenek węgla, podwyższa objętość oddechową i w
mniejszym stopniu częstość oddechów, a także w minimalnym
stopniu
powoduje zwężenie naczyń obwodowych. Nie wpływa bezpośrednio na
naczynia obwodowe, lecz zwiększając częstość uderzeń serca, podwyższa
rzut minutowy serca i powoduje podwyższenie ciśnienia krwi zwłaszcza w
stanach hipotensji. Po podaniu doustnym szybko się wchłania, ulega
szybkiej dystrybucji. Wydalany jest z moczem. T 0,5 wynosi 20-35 min.
Glukoza magazynowana jest w wątrobie i w mięśniach pod postacią
glikogenu, który stanowi źródło energii dla
organizmu. |
|
AKAPITSkład:
1 pastylka
zawiera 125 mg niketamidu i 1500 mg glukozy. Substancje pomocnicze:
glukoza ciekła, sacharoza, tłuszcz stały, kwas cytrynowy jednowodny,
sorbitan monooleinianu, wosk biały, żółcień chinolinowa,
butylohydroksyanizol, butylohydroksytoluen.
AKAPITWskazania:
Stany
przewlekłego osłabienia i zmęczenia. Stany dużego i długotrwałego
wysiłku fizycznego.
AKAPITPrzeciwskazania:
Nadwrażliwość
na składniki preparatu. Tachykardia i poważne zaburzenia rytmu
serca.
Niestabilna dusznica bolesna.
Nie stosować u dzieci do 12 roku życia.
Ze względu na zawartość sacharozy, preparatu nie należy stosować u
pacjentów z nietolerancją fruktozy, niedoborem
sacharazy-izomaltazy lub zespołem złego wchłaniania
glukozy-galaktozy.
Nie zaleca się
stosowania preparatu w ciąży i podczas
karmienia piersią. Lek znajduje się na liście
leków farmakologicznych uznanych za środki dopingu.
AKAPITDziałania
niepożądane:
Mogą
wystąpić: obniżenie progu drgawkowego, uporczywy kaszel, skurcz
oskrzeli, ból głowy, uczynnienie porfirii,
charakteryzujących się napadowymi bólami brzucha,
zaburzeniami neurologicznymi i psychicznymi.
AKAPITDawkowanie:
Doustnie.
Dorośli: ssać 4-6 pastylek na dobę. Nie należy stosować dawki
podwójnej w celu uzupełnienia dawki pominiętej.
[źródło:
http://zdrowie.wieszjak.pl/encyklopedia-lekow/160,Glucardiamid.html#]
|
|
Uzupełnianie
płynów
AKAPIT
Na dłuższe wycieczki, zwłaszcza w czasie upałów, ale
również na kilkudniowe wyjazdy oprócz butelki
0,75l z napojem zabieram zwykle zapas soku czy raczej syropu do
rozrobienia z wodą. Służy mi do tego 200 ml buteleczka PET po zaprawie
cytrynowej kupionej w markecie. Zaprawa wylądowała w zlewie, bo to
chemia w czystej postaci, a do buteleczki zawitał sok, choć to też
chemia, ale za to z cukrem. Obowiązuje smakowa dowolność. Mnie te 200
ml zazwyczaj wystarcza na 4 napełnienia butelki 0,75l.
AKAPIT
Przy okazji kilka słów na temat samego uzupełniania
płynów w organizmie. Szkoły są oczywiście różne i
ilu badaczy tyle metod. Ja jednak wypracowałem sobie swoją, opartą na
jako takim doświadczeniu. Do pewnego czasu piłem po prostu wodę
mineralną. Zwykle gazowaną. Czyli jedno z najgorszych rozwiązań. Po
pierwsze czysta woda przelatuje przez nas jak przez gąbkę. Do tego
dwutlenek węgla rozpręża się w żołądku powodując odbijanie, a
jego
część może przedostać się i do dalszych odcinków przewodu
pokarmowego, skutkując wiadomo jak...
|
AKAPITZwróćcie
uwagę, że gdy
w czasie upału napijecie się czystej wody, od razu poczujecie na ciele
kroplisty pot. Takie „uzupełnienie
płynów” jest czysto iluzoryczne. Żołądek nie
otrzymawszy polecenia „trawimy”, bo w czystej
wodzie nie ma czego trawić, szybko wchłania ją do układu krwionośnego
skąd po przetransportowaniu w rejon skóry jest
równie szybko wydalana. Przy okazji obciąża dodatkowo serce
zmuszając je do przepompowywania większej ilości rozrzedzonej wodą krwi
i dodatkowo wypłukuje z nas składniki mineralne. Inaczej sprawa
wygląda, gdy w płynie jest coś, co zmusi żołądek do
uruchomienia całego skomplikowanego mechanizmu trawienia. Wystarczy
nieco cukru, choćby z syropu właśnie, czy jakichś rozpuszczalnych
tabletek. Żołądek trawi płyn powoli, powoli wchłania z
niego wodę do
krwi i powoli ją wydala przez pocenie. Trzeba jednak mieć na
uwadze, że
napój zbyt słodki tylko wzmaga pragnienie.
AKAPITWarto
w tym miejscu dodać, że oprócz uzupełniania wody
równie istotne jest uzupełnianie wydalanych wraz z potem
minerałów. Oczywiście po jednodniowej wycieczce nie grozi
nam ich niebezpieczny ubytek, ale już przy kilkudniowej, wymagającej
wędrówce warto o tym pamiętać. W aptekach sporo jest
różnego rodzaju specyfików, najczęściej w formie
rozpuszczalnych tabletek właśnie, którymi możemy wzbogacić
nasz napój. Ostatnio korzystam również z gęstych
soków owocowych typu np. „Kubuś”.
Prócz wody i cukru (oraz konserwantów)
dostarczają nieco błonnika, co pozwala choć trochę oszukać żołądek.
Zdarza mi
się również, choć staram się tego nie nadużywać,
korzystać z napojów energetycznych (jeżeli po drodze zawitam
w sklepie) lub dostępnych w merketach pastylek umożliwiających
samodzielne sporządzenie takiego napoju.
Ale to w raczej w naprawdę trudnych chwilach.
AKAPITJeżeli
tematycznie zahaczyłem już o sklep, to gdy mam okazję, często po
drodze kupuję kilka bananów. Są kaloryczne, a ponadto
zawierają wiele cennych mikroelementów. I do tego po prostu
banany lubię. Choć wg mnie te zielono-żółte dostępne w
sklepach są po prostu niejadalne. Dopiero po nabyciu głęboko
żółtej, piegowatej skórki można je uznać za
smaczne.
|
Opakowania zastępcze z
butelek PET i pojemników po lekach
AKAPITW
plecaku najczęściej nie ma miejsca na całe opakowania
różnych
produktów. Do tego opakowania fabryczne zazwyczaj nie są
odporne
na polowe warunki, co w skrajnych przypadkach może skończyć się niezłym
bałaganem w plecaku. Dotyczy to zarówno żywności w formie
sypkiej, jak i innych specyfików np. kremu z filtrem czy
płynu
do mycia naczyń. Zwykle by ograniczyć ich objętość do jedynie
niezbędnej pojemności przesypuję, przekładam bądź przelewam je do
mniejszych opakowań. Gama butelek i buteleczek PET dostępna w sklepach
jest wprost nieograniczona. W 0,2l przenoszę sok do
wody. Butelek
0,25l, 0,5l i 1l
(odpowiednio reklamówka
Nestea,
kefir i
mleko) używam do transportu sypkiej mieszanki kaszki mleczno ryżowej z
mlekiem w proszku. Używam do tego celu butelek z dużą zakrętką, gdyż
łatwiej jest do nich wsypać zawartość (za pomocą lejka zrobionego z
obciętej „normalnozakrętkowej” butelki PET).
Butelki z dużą
zakrętką mają jeszcze jedno zastosowanie, ale o tym nie przy jedzeniu
;-).
AKAPITSzeroką
gamę „opakowań zastępczych” dają również
leki i inne
specyfiki. Niewielkie plastikowe zakręcane słoiczki po lekach służą mi
jako pojemniki na sól, krem z filtrem, stopery do uszu, a
także,
o dziwo ;-) lekarstwa na bieżące zużycie (niestety jestem na
nie
skazany). Cukier przechowuję w szczelnie zamykanym pojemniczku po
mielonym lnie, do którego wchodzi prawie szklanka cukru.
|
AKAPITMiękki
plastikowy pojemniczek po kroplach do nosa jest idealny jako dozownik
płynu do mycia naczyń. Mimo jego naprawdę mikroskopijnych
rozmiarów
płynu mi nigdy nie brakło.
AKAPITNa
piesze
wycieczki nigdy nie zabieram masła, ale w podróże bardziej
zmotoryzowane czy wodne już tak. Wtedy przydaje się opakowanie po
dowolnym margarynopodobnym smarowidle. Kostka masła wchodzi
w nie
idealnie, a masło nawet w
stanie półpłynnym nie stanowi
zagrożenia dla
innych bagaży czy produktów.
AKAPITPlastikowe
wieczko z puszki kawy Lavazza po dorobieniu sznurkowego uchem służy mi
jako zamknięcie półlitrowego kubka, w
którym
noszę palnik, zapalniczkę,
myjkę i ściereczkę. W czasie gotowania wody używam
jej jako pokrywki.
Trzeba tylko uważać z siłą płomienia, by
jej nie stopić. Puszkę po 250
gramowej kawie wykorzystuję przy dłuższych wyjazdach jako pojemnik na
płatki owsiane.
AKAPITPalnik
chowam w materiałowym zaciąganym woreczku, którego
pierwotnym przeznaczeniem był pokrowiec na okulary. |
0,2l,
0,5l i 1l butelki PET
|
|
opakowania z leków i smaru margarynopodobnego
|
|
pokrywka z wieczka
|
|
|
|
Woreczki strunowe
AKAPITKolejnym
wykorzystywanym przeze mnie przedmiotem są woreczki strunowe. Ich
zastosowanie może być bardzo szerokie. Używam ich do pakowania np.
porcji płatków owsianych (10cm x 15cm), ale
również
wykorzystuję jako woreczki próżniowe w których
trzymam
np. czyste podkoszulki czy zestawy majtko-skarpetkowe (15cm x 20cm). W
tym mniejszym zmieści się też pół rolki papieru toaletowego,
a w
większym włóknina pod namiot, o której za chwilę.
Z racji
szerokiej gamy wielkości woreczków sposoby ich wykorzystania
mogą być ograniczone jedynie naszą wyobraźnią. Warto zauważyć, że
wyciśnięte z powietrza ubrania, zwłaszcza polarowe, znacznie tracą na
objętości. Ponadto worki chronią zawartość przed wilgocią.
|
Włóknina
AKAPITSkoro
wyżej wspomniałem o włókninie, to rozwinę ten temat. Jeżeli
wybieramy się na dłużej w jedno miejsce lub przewidujemy, że teren, na
którym przejdzie nam rozbić namiot będzie nieco
błotnisty,
warto
jakoś zabezpieczyć dolną
powierzchnię podłogi namiotu i ustrzec
się
przed większym zabrudzeniem i będącym jego konsekwencją
czyszczeniem. Świetnie nadaje się do tego
cienka agrowłóknina.
|
|
Możemy
ją kupić
w każdym sklepie ogrodniczym. Nie jest nieprzepuszczalna jak np. cienka
folia budowlana, ale ma to tę zaletę, że nie zbiera się na niej np.
woda spływająca z tropiku i dzięki temu nie obudzimy się w kałuży.
Chroni zaś od zabrudzenia. Po użyciu można ją po prostu wyrzucić.
Kosztuje grosze, a kawałek potrzebny pod mały namiot waży 50
gramów. Nie ma sensu jej stosować na jedną noc, chyba że w
błocie, ale przy dłuższym pobycie, gdy zgniecione trawy przygniwają do
podłogi, już tak.
|
|
|
Plastikowe śledzie do
namiotu
AKAPITTo
raczej propozycja dla maniaków oszczędzania na wadze, ale
również pasażerów tanich linii lotniczych,
którzy
w bagażu podręcznym muszą upchnąć namiot, a w tym wypadku śledzie
metalowe nie przejdą kontroli bezpieczeństwa. Klasyczne śledzie
zastąpione zostaną z powodzeniem przez plastikowe kołki do mocowania
agrowłókniny. Występują one w wielu kształtach i rozmiarach.
Łączy je niska waga, takaż cena i
niewzbudzanie alarmu w lotniskowych
skanerach. Ale tu uwaga – trzeba szukać opakowań z niewielką
ilością, bo w końcu 100 szt. nam nie potrzeba.
|
Poddupniki
AKAPITAby
w czasie odpoczynków nie sadzać swej szlachetnej odwrotnej
strony na gołej ziemi, używam uciętego kawałka karimaty. Wielkość
uzależniona może być od indywidualnych potrzeb. Moje mają 30x50 cm.
Jeżeli nie mamy starej maty, możemy kupić jak najtańszą nową i ją
pociąć obdarowując przy okazji krąg znajomych. Ja tego kawałka używam
również do spania, podkładając go pod właściwą karimatę w
okolicy bioder, bo akurat tam najdotkliwiej wbijam się w grunt.
AKAPITPoddupników
w pokrowcu (zazwyczaj dwóch, ale to nie oblig) używam
również jako zewnętrznego futerału
termiczno-antywstrząsowego na
termos. Metalowe termosy mają kilka słabych punktów.
Dodatkowa
otulina doskonale je izoluje i pozwala dłużej cieszyć się gorącą
herbatką.
|
|
Zewnętrzne zasobniki
AKAPITKomu
choć raz udało się ciężki plecak tak dopasować do pleców, by
nic
nie uciskało, nie zwisało, nie kolebało się i nadmiernie nie ciążyło,
ten wie, że powtórzenie takiego idealnego ułożenia jest
bardzo
trudne. Co za tym idzie bardzo niechętnie zdejmie plecak, by sięgnąć w
jego czeluście po aparat czy lornetkę. Ja do tej grupy należę, staram
się więc rzeczy potrzebne w drodze mieć pod ręką. Aparat, czy raczej
aparacik bo mojego głupiutkiego (ale za to lekkiego) Nikona noszę w
pokrowcu na pasie biodrowym. Lornetkę (Nikon Sportstar 8x25 –
mała ale daje radę. Do celów turystycznych idealna. W
dodatku
dobrze współpracuje z w/w aparatem) mocuję do pasa
piersiowego.
Teoretycznie można by ją zamocować po drugiej stronie pasa biodrowego,
jednak uznałem, że tam przy zdejmowaniu plecaka będzie bardziej
narażona na uszkodzenie, a rozkolimowana lornetka nadaje się tylko na
złom. Wiele razy uratowała mnie przed błądzeniem, gdy gołym okiem
szlaku nie sposób było
dostrzec, a z jej pomocą już tak.
Należy
się jej zatem odpowiednie traktowanie.
AKAPITDo
pewnego czasu miałem problem
z noszeniem telefonu. (zaznaczam, że używam
|
|
telefonu
klasycznego, nie
smartfona) W kieszeni spodni niewygodnie, na smyczy na szyi
również,
wewnątrz plecaka nieosiągalny do odebrania. W końcu zdesperowany, po
dłuższych poszukiwaniach znalazłem w sklepie militarnym zasobnik, w
który telefon wchodził idealnie. Ten zasobnik przymocowany
jest do
jednej z szelek plecaka. Po drugiej stronie w podobnego typu zasobniku
od lat noszę scyzoryk. Jestem teraz na etapie obmyślania sposobu i
miejsca na okulary optyczne, gdyż niestety czas jest nieubłagany... |
|
Praktyczny statyw
AKAPITTo
porada raczej nie dla sprzętowych maniaków fotografii.
Jeżeli masz lustrzankę, to dla spokojności po prostu pomiń ten akapit.
Bo rozwiązanie jest niezwykle proste i praktyczne, ale przeznaczone
raczej dla posiadaczy i użytkowników lekkich
kompaktów. Ileż to razy długie minuty upływały nam na
szukaniu miejsca na którym można by położyć aparat, potem
mozolnym układaniu go na nierównym kamieniu i na koniec
zastanawianiu się, czy zdjęcie wykonane z żabiej perspektywy poprzez
kępę trawy w ogóle nadaje się do kolekcji naszych
wyjazdowych trofeów. Rzecz jasna są dwie najbardziej
oczywiste alternatywy. Pierwsza dla siłaczy – noszenie nie
zawsze lekkiego statywu. Najmniejsze, choć lekkie, często z racji
nikczemnej postury są nam w stanie zapewnić jedynie żabią perspektywę
właśnie i na wiosennej łące do robienia zdjęć nadają się średnio. Druga
alternatywa to poproszenie kogoś o strzelenie foci. Jednak bez
dokładnego instruktażu, na który nie zawsze jest czas, chęć
i możliwości, może się okazać, że wylądowaliśmy gdzieś na skraju kadru
z obciętymi nogami w bonusie. No i bywa, że jesteśmy w miejscu gdzie
żywej duszy nie ma. Ponieważ sam borykałem się z takimi problemami,
potrzeba, która jak wiadomo jest matką
wynalazków, podpowiedziała mi bardzo
proste rozwiązanie.
Sprzętem, który u
mnie znajduje się w wycieczkowym pakiecie
podstawowym, zabieranym zawsze i wszędzie, są kije trekingowe. Te
których używam są proste niczym konstrukcja gwoździa, słabo
przyklejone uchwyty dość szybko zaczęły się zsuwać z rurek, na
szczęście jednak z jako takimi oporami. Wówczas
postanowiłem pod uchwytem w rurce jednego z kijów
zamocować śrubę pasującą gwintem do gwintu aparatów. Śrubę
taką można
wyjąć z jakiegoś nieużywanego czy uszkodzonego statywu, starego
futerału na aparat, względnie poszukać w domowych przydasiach. Ale
uwaga – to nie jest zwykła śruba metryczna. Ja
swoją osadziłem w rurce
kija za pomocą kleju dwuskładnikowego. Chcąc
zrobić zdjęcie z pomocą samowyzwalacza
wbijam kij w ziemię, zdejmuję
|
uchwyt i
nakręcam aparat.
Proste? Proste! Do tego niezawodne. Oczywiście ta metoda może zawieść w
mieście, gdzie o kawałek miękkiego gruntu trudniej, ale przy odrobinie
wyobraźni dacie radę i tu. |
Okulary na gumce
AKAPITO
tym ile par przeciwsłonecznych okularów straciłem
w różnych sytuacjach, długo
by pisać. Utopione w
jeziorze, gdy na łodzi z założonymi na czubek głowy zbyt mocno
odchyliłem się do tyłu,
zgubione w niejasnych okolicznościach, gdy
nagle wysublimowały z luźnej, nie zapiętej kieszeni, zapomniane gdzieś
w trawie, na stole, na dachu samochodu i tak dalej i tym podobne.
Ponieważ moje oczy są dość wrażliwe na słońce, niestety bez
okularów
nie dają rady.
|
|
|
Do
tego mocno uciążliwe było częste zdejmowanie ich i
szukanie miejsca na przechowanie, gdy szedłem szlakiem poprowadzonym to
przez las, to terenem odkrytym... Postanowiłem rozwiązać ten problem
raz na zawsze. Do okularów zamocowałem gumkę. Dlaczego gumkę
a nie
zwykły sznurek? Dlatego że guma daje pewien margines błędu, gdy
zdjętymi zaczepimy o coś, o co nie mieliśmy zamiaru zaczepić. Sznurek w
takim wypadku najczęściej powoduje złamanie okularów. Na
końcach gumy
zawinięte są oczka (zaszyte i zabezpieczone koszulką termokurczliwą), w
które wkładam zauszniki okularów. Guma ma
regulator długości zdjęty ze
ściągacza jakiejś starej bluzy
polarowej i sprawdza się idealnie.
Trzeba tylko przyzwyczaić się, że nie ma potrzeby podnoszenia
okularów
na czoło czy czubek głowy, a po zdjęciu wystarczy je po prostu puścić
luźno. |
Ręcznik szybkoschnący
AKAPITDobry
ręcznik na szlaku to gwarancja
namiastki komfortu po umyciu się. Dobre wchłanianie wody to podstawa,
bo gdy przyjdzie się nam myć w chłodnym strumieniu, możliwość szybkiego
osuszenia własnego jestestwa jest nie do przecenienia. Klasyczne
frotowe ręczniki o rozmiarze kąpielowym nie wchodzą w grę z racji
wielkości i ciężaru, Podobnie ma się sprawa z tymi o gabarytach
„umywalkowych”. Długo schną, sporo ważą, ich
objętość pozostawia też
wiele do życzenia. Ręczniki turystyczne dostępne w sklepach są bardzo
dobre, ale mają jedną wadę – cenę
kompletnie nie przystającą do
rzeczywistości. Kosztują zaś tyle tylko dlatego, że są
ręcznikami |
|
turystycznymi
czyli produktem specjalistycznym, dedykowanym specyficznej grupie
ludzi. Zwróćcie uwagę jak
cena tego samego
produktu (tyczy się to wszystkich dziedzin życia) rośnie wraz ze
specyfiką „targetu” do jakiego jest kierowany.
Jeżeli do tego zdobi go
firmowe logo... Ten sam kawałek mikrofibry adresowany do trekingowca
będzie kosztował kilkadziesiąt złotych, do golfisty nawet kilkaset, ale
już dla sprzątaczki czy gospodyni domowej tylko kilka czy kilkanaście.
AKAPITKierując
się tą właśnie logiką rozpocząłem poszukiwania od odwiedzenia
supermarketów, Oczywiście bez większego problemu znalazłem
ściereczki z mikrofibry nie różniące się zbytnio od
firmowych ręczników. Trzeba tylko zwracać uwagę na ich
wielkość. Najłatwiej trafić te małe, ale znalezienie większych (sami
mamy kilka w rozmiarach 40x60 czy 30x70 cm)
też nie przysparza
problemów. Najtańszy, kupiony
latem 2013 roku w Mikołajkach
w namiocie „wszystko po... zł” z małą ściereczką w
zestawie kosztował 6 zł. Na najczęściej używanym przez mnie znajduje
się hasło: „Jan Niezbędny – żyj
wygodniej”
AKAPITI
o to chodzi.
|
Chusteczki nawilżane
AKAPITBywają
sytuacje, gdy mimo szczerej chęci czy wręcz potrzeby lub nawet
konieczności nie jesteśmy się w stanie umyć. Wody mamy tyle co do
picia, bo okazało się, że zaznaczony na mapie strumyk czy
źródło właśnie wzięły urlop, do najbliższej rzeki jest
kilkadziesiąt minut, a studnia w dolinie
jest również poza
naszym zasięgiem. A higiena w
turystyce ważną rzeczą jest. W takich
wypadkach przydają się nawilżane chusteczki, które kupimy w
każdej drogerii czy markecie. Warto jedynie zwrócić uwagę na
to, czym są nasączone. Ostrożny byłbym z niektórymi
chusteczkami dla niemowląt, bo mogą zawierać jakąś niekoniecznie
potrzebną nam oliwkę. Tak czy owak zawsze warto przeczytać skład.
Najlepsze są opakowania nieduże, po 15-20 sztuk, o wielkości paczki
chusteczek higienicznych.
|
|
|
Żabki do suszenia prania
AKAPITCzasem
zdarza nam się w czasie wędróki zrobić niewielkie pranie czy
po prostu trzeba choćby na namiotowej lince rozwiesić mokry ręcznik.
Zamiast tradycyjnych dość dużych chwytek do bielizny używam
plastikowych żabek do karniszy. Są niewielkie, leciutkie, a swoje
niestandardowe zadanie spełniają
perfekcyjnie. Mam ich zawsze
kilka w
jednej z kieszeni polaru.
|
Butelka po Nestea
AKAPITW
tym miejscu wchodzimy na grunt może nie tyle śliski, co mokry więc i
delikatny. W dodatku ten dość nietypowy sposób wykorzystania
butelki PET z (uwaga, to ważne!) szeroką zakrętką* adresowany jest
jedynie do brzydszej części ziemskiej populacji. Ileż to razy zdarzyło
się nam, że właśnie już, już mamy zdobyć szczyt Mount Everestu, lub
właśnie wpuszczamy do własnego domu świeżo poznaną, atrakcyjną
blondynkę, gdy czar nagle pryska i budzimy się w ciepłym co prawda
śpiworze, jednak z perspektywą jego pośpiesznego opuszczenia celem
pozbycia się produktu przemiany materii dzielnie przefiltrowanego przez
nasze nerki. Nie mając szans w walce z naturą i jej imperatywami,
skazani jesteśmy na wyjście poza namiot. I tu alternatywą, odwrotnie
niż w jednej z anegdot opowiadanych przez Aloszę Awdiejewa, nie są
kaczki, lecz butelka właśnie. Szczegółową instrukcję użycia
pominę, zdając się na czytelnika. Stwierdzę tylko, że sposób
jej użycia jest czysto intuicyjny – in to...
AKAPITOczywiście
butelka po Nestea jest tu czysto umowna. Nie ważny producent. Ważny
kompatybilny rozmiar interfejsu ;-) i pojemność adekwatna do potrzeb.
|
|
AKAPITZnane
są przypadki wykorzystywania tej metody również w
schronisku, gdy przy okazji spania na glebie nie było możliwości
opuszczenia jadalni, bo zamknięte na noc drzwi miały klamkę jedynie od
zewnątrz.. Pozdrawiam Dom Śląski...
* - podobno Azjaci nie mieliby problemu z wykorzystaniem zwykłej, o
wąskiej szyjce. Nie wiem, nie sprawdzałem. |
|
Laminowanie map
AKAPITMapa
często rozkładana i składana, wkładana za pasek, do kieszeni spodni czy
plecaka, szybko ulega stopniowej acz zazwyczaj nieodwracalnej
dezintegracji. O tym jak trudno jest przeglądać mapę składającą się z
kilku czy kilkunastu luźnych kawałków wie tylko ten, kto
takiej sztuki próbował. Aby jednak zapobiec temu jakże
niekorzystnemu zjawisku wystarczy zastosować bardzo prosty zabieg. W
sklepie papierniczym kupujemy taśmę samoprzylepną o szerokości
najlepiej 5 cm. Następnie oklejamy nią mapę. Istnieje kilka
szkół. Wg jednej oklejamy mapę „po
całości”. To spowoduje co prawda, że mapa staję się prawie
niezniszczalna (tylko ogień i nóż są jej w stanie
zaszkodzić), jest odporna na rozdarcia, wilgoć czy po oklejeniu
krawędzi nawet na całkowite zalanie. Ale przez takie oklejenie staje
się cięższa. Inna szkoła, której i ja jestem wyznawcą,
mówi, że wystarczy okleić linie zgięcia. Zwykle robię to
zaraz po zakupie mapy i w taki sposób, że zgięcia poziome
zaklejam na stronie lewej, pionowe na prawej. Czasem, gdy arkusz jest
jednostronny, kleję tylko po stronie mapy. Tak przygotowane arkusze
wytrzymują kilka lat wędrówek po górach i nie
tylko.
|
Mapnik
AKAPITJeżeli
do tego mapę umieścimy w mapniku, jej i tak długa żywotność jeszcze
bardziej się wydłuży. Odkąd taki mapnik dostałem od mojej kochanej
żony, używam go niemal przy każdym wyjeździe. Zamocowany w okolicy pasa
biodrowego pozwala na skontrolowanie trasy niemal bez zatrzymywania
się. Taka możliwość naprawdę na szlaku bardzo się przydaje. A materiał
mapnika skutecznie chroni samą mapę przed
uszkodzeniami i wilgocią.
Mapę przed włożeniem należy jedynie odpowiednio
„skonfigurować” składając tak, by widoczne były
potrzebne nam fragmenty.
|
|
Wydruki map na papierze
A4
AKAPITTu
oczywiście matką wynalazku również byłą potrzeba. Do
ojcostwa jednak przyznaje się mój centusiowy charakter.
Mając do wyboru inwestycję 100 zł w norweską mapę, której
skala w dodatku na kolana wcale nie powalała, albo darmowe sporządzenie
wydruków z mapy umieszczonej w sieci (http://ut.no/kart),
oczywiście wybrałem to drugie. Do kosztów należy oczywiście
doliczyć cenę kilku kartek A4 i samego wydruku (na domowej
drukarce lub
ostatecznie w punkcie ksero) oraz kilkudziesięciu minut własnej pracy
programem do obróbki grafiki. Ma się rozumieć po
wydrukowaniu mapy zalaminowałem, oklejając je taśmą. Podstawową zaletą
tego rozwiązania jest możliwość sporządzenia wydruków
w
niemal dowolnie wybranej
skali. Moje, przygotowane na
Norwegię na poszczególnych
arkuszach miały w przybliżeniu od 1:15.000 do
1:100.000. Sprawdziły się
idealnie, zwłaszcza że czego jak czego, ale wilgoci we wszelkich
możliwych postaciach nam nie brakowało. Wielokrotnie składane do
rozmiarów A6 lub A7 w dalszym ciągu nadają się do użycia. W
polskich warunkach nigdy dotąd nie byłem zmuszony do szukania takich
rozwiązań. Dostępność i cena map jest tak przyjazna dla użytkownika, że
chyba nie warto kombinować. Jednak przy wyjazdach zagranicznych jest
się już nad czym zastanawiać. |
Ciąg
dalszy być może nastąpi w miarę pojawiania się nowych
pomysłów. |
|